Władysław Kosiniak-Kamysz Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Władysław Kosiniak-Kamysz Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

PSL chce karać zdrajców. Ekspert: Efekt traumy po Kukizie

Redakcja Redakcja 800 plus Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Propozycja opłat za zmiany preferencji to zapewne odreagowanie na Kukiza, który startował z list PSL, a rozstanie nie odbyło się w pokojowej atmosferze. Ta deklaracja zapewne jest jakimś sygnałem konsolidującym, skierowanym do wnętrza PSL-u. W przypadku koalicji Polski 2050 i ludowców zwróciłbym uwagę na jeszcze jedną rzecz – brak entuzjazmu wobec 800 Plus. To sygnał do młodych ludzi, którzy nie są beneficjentami świadczenia typu 500 Plus, czy 800 plus – mówi Salonowi 24 prof. Rafał Chweroduk, politolog Uniwersytet Warszawski.

Kampania, czy raczej prekampania wyborcza wchodzi w gorący okres. Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz zadeklarował, że wybrani z list PSL politycy, którzy opuszczą formację, w razie zmiany barw klubowych zapłacą milion złotych na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, albo na Caritas. Jak ocenia Pan tego typu pomysły?

Prof. Rafał Chwedoruk: Różne precedensy w tej materii już były, choćby weksle w Samoobronie. Jednak traktować to należy jako jedynie deklaracje. Aby to wyegzekwować trzeba by było przechodzić całą drogę sądową.

To mało realne i nie przywiązywałbym do tej deklaracji szczególnej wagi.

Po co w takim razie taka deklaracja padła?

W przypadku ludowców propozycja opłat za zmiany preferencji to zapewne odreagowanie na Kukiza. Pamiętajmy, że Kukiz’15 startował z list PSL, drogi tych ugrupowań się rozeszły. Bynajmniej nie w pokojowej atmosferze. Więc ta deklaracja zapewne jest jakimś sygnałem konsolidującym, skierowanym do wnętrza PSL-u. Natomiast w przypadku koalicji Polski 2050 i ludowców zwróciłbym uwagę na jeszcze jedną rzecz – brak entuzjazmu wobec waloryzacji 500 Plus, przemianowania tego programu na 800 Plus.

Właśnie – o ile Koalicja Obywatelska domaga się wręcz przyśpieszenia waloryzacji programu i zamiany 500 Plus na 800 Plus, co w przypadku liberałów może dziwić, to Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia są sceptyczni. Popełniają polityczny błąd, czy przeciwnie – jest w tym jakaś kalkulacja?

Oczywiście, że jest. To sygnał do młodych ludzi, których poprzednicy głosowali na Kukiza, skupiających się na sprzeciwie wobec głównego nurtu polityki. Najmłodsi wyborcy mogą np. brać pod uwagę głosowanie na Konfederację. Nie są szczególnie przywiązani do kwestii polityki społecznej, a są z pokolenia w pełni socjalizowanego już po 1989 roku. Poza tym, z reguły ich miejsce w strukturze społecznej i realia życia codziennego sprawiają, że nie są beneficjentami świadczenia typu 500 Plus, czy 800 plus. Są to wyborcy nie tak łatwi do pozyskania, nie tak łatwi do utrzymania w swoich preferencjach wyborczych, z punktu widzenia sojuszu PSL i Polski 2050 bardzo cenni.

Również w piątek pojawiły w mediach plotki o konkretnych politykach, którzy nie znajdą się na listach partii rządzącej. Wcześniej miał miejsce pewien rozłam w PO, którą opuścili przedstawiciele konserwatywnego skrzydła. Jaki jest sens tego typu posunięć?

Jesteśmy na etapie, w którym przed formalną kampanią, chociaż faktyczna to już ciągnie się prawie rok, ważne jest też zmobilizowanie samych aparatów partyjnych. Jest to szczególnie istotne w przypadku PiS-u, ponieważ ta partia ma przed sobą perspektywę pierwszej porażki wyborczej od ponad dekady, a więc od wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2013 czy 2014. To wymaga dodatkowego wysiłku, a wielu działaczy może nie najlepiej przyjąć obecność na listach wyborczych polityków, którzy nie wykazali się lojalnością wobec własnej formacji.

Po tym, jak PiS przedstawił propozycje waloryzacji 500 Plus do 800 Plus, darmowych autostrad itd., wielu komentatorów uznało to za przełom, twierdząc, że składając te propozycje partia rządząca narzuca narrację, przejmuje inicjatywę i odwraca negatywne trendy, zastawia pułapkę na Donalda Tuska. Pan mówi o perspektywie pierwszej porażki PiS od blisko dekady Większość komentatorów się myli?  

Po pierwsze, olbrzymia część wyborców akceptujących waloryzację świadczenia, tak jak olbrzymia część korzystających z niego bezpośrednio, to wyborcy trudniejsi do zmobilizowania, łatwiejsi do zniechęcenia, rzadziej pojawiający się przy urnach. Nie jest to tylko polskie zjawisko. Po drugie, żyjemy w troszkę innych czasach. Lata między wielkim kryzysem 2009 roku a COVID-em były czasem sztucznie nakręcanej koniunktury gospodarczej w skali globalnej. Polska oczywiście skorzystała z tego w olbrzymim stopniu.

To wpływało też na nasze myślenie, zdecydowanie powiększyło aspiracje Polaków, czego przed wyborami 2015 roku Platforma nie dostrzegła. Natomiast od COVID-u poprzez kolejne różnego rodzaju kryzysy i wojny, doszliśmy do stanu, w którym większość obywateli identyfikuje zastaną wokół siebie rzeczywistość jako rzeczywistość kryzysową. Ostatni rok był pierwszym od bardzo dawna, w którym faktycznie zbiednieliśmy. W sytuacji obaw o własną przyszłość, w świecie pogrążonym w kryzysie, stajemy się po prostu mniej solidarni.

Wyborcy stają się mniej socjalni?

Wystarczy popatrzeć na pierwsze badania po ogłoszeniu 800 Plus. Odsetek przeciwników waloryzacji jest nieporównywalnie większy niż był odsetek przeciwników 500 plus w ogóle. To znaczy, że kontestacja tego wyszła poza część wielkomiejskiej klasy średniej i objęła także tych, którzy z natury mogli byli bardziej chętni do zwiększonej dawki solidarności społecznej. Być może istotna część z nich po prostu inaczej w tym momencie widzi priorytety wydatków publicznych. To jednocześnie pokazuje, że sprzeciw liberalnych wyborców wobec tego będzie dosyć duży i może to być czynnik mobilizujący także drugą stronę. Warto wreszcie zwrócić uwagę na pewne istotne zjawisko w skali makro, o którym miałem okazję nieraz mówić, w zasadzie od momentu objęcia władzy przez PiS.

Chodzi o zjawisko, które pojawiło się na przykład w Brazylii. Polega ono na tym, że reformy społeczne pomagające wyjść z biedy wielu grupom społecznym w dłuższej perspektywie wiążą z tym, że ci, którzy niegdyś głosowali na partię obiecującą te reformy, kiedy już awansowali społecznie, zaczynają głosować tak jak klasa średnia, do której awansowali. W Brazylii widać wyraźnie, że ludzie, którzy wprowadzali się z faweli do położonych troszkę niżej, nieco lepszych dzielnic, przestawali głosować na Partię Pracujących. I to też każdy musi brać pod uwagę. Propozycje socjalne PiS nie są gamechangerem.

W takim razie czemu Donald Tusk poszedł na licytację z Jarosławem Kaczyńskim i Koalicja Obywatelska żąda teraz jak najszybszego wdrożenia 800 Plus?

Donald Tusk może powiedzieć w tej sprawie wszystko. Dlatego, że wielkomiejska klasa średnia, a więc ta grupa społeczna w największym stopniu sceptyczna wobec tych świadczeń i tak zagłosuje na opozycję. Gra toczy się natomiast o to, żeby ograniczyć możliwości mobilizacji przeciwko obecnej opozycji, przede wszystkim przeciwko Platformie Obywatelskiej. Tak jak nad Lewicą zawsze będzie wisiał cień traumy 2015 roku i przeszacowania swoich możliwości, tak nad Platformą zawsze będzie wisiał cień kwestii podniesienia wieku emerytalnego, która rzeczywiście była gamechangerem i spowodowała ostatni znaczący statystycznie transfer wyborców między PiSem a Platformą na korzyść tej pierwszej formacji.

Więc w tej chwili chodzi po prostu o to, żeby nie można było zmobilizować po stronie PiSu ludzi, którzy nie tyleż popierają PiS, co będą przeciwko Platformie. Działanie Donalda Tuska w sprawie 800 Plus to moim zdaniem zejście z linii strzału, obudowane w taki sposób, w którym to PiS musiałby podjąć kolejny krok. Klasyka w politycznej konkurencji. Nic nowego.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo