Justyna Kowalczyk-Tekieli i Kacper Tekieli. Fot. PAP/Maciej Kulczyński
Justyna Kowalczyk-Tekieli i Kacper Tekieli. Fot. PAP/Maciej Kulczyński

Justyna Kowalczyk otwarła serce. Gorące pożegnanie Kacpra Tekielego

Redakcja Redakcja Alpinizm Obserwuj temat Obserwuj notkę 16
"Nie będę mówić do Kacpra, bo my żeśmy sobie wszystko mówili. Dziwne to jak na sytuację, ale ja wiem wszystko co chciał mi powiedzieć. On też, jeśli miał ten ułamek sekundy, by zrozumieć co się dzieje, wiedział, że odchodzi bardzo kochany” - poruszające słowa Justyny Kowalczyk. Wybitna polska olimpijka zamieściła w mediach społecznościowych długi wpis poświęcony tragicznie zmarłemu mężowi, Kacprowi Tekielemu.

Pogrzeb Kacpra Tekielego w Gdańsku

Pogrzeb Kacpra Tekielego odbył się 30 maja w jego rodzinnym mieście, Gdańsku. Aplinista zginął tragicznie - 18. maja podczas schodzenia z góry Jungfrau, spadł wraz z lawiną w górską otchłań.

Kowalczyk poświęciła Tekielemu długi wpis na Facebooku

Justyna Kowalczyk na Facebooku poświęciła tragicznie zmarłemu mężowi długi wpis.

„Będę więc mówić o Nim do Was” - zaczęła.

„Ostatnią karkołomną wspinaczkę Kacper miał zrobić 07.09.2021 w Krakowie. Kilka dni wcześniej urodził się Hugo. Miał okazję przytulić się do naszego chłopczyka, do mnie nie. Przepisy antycovidowe” - wspominała.

„Przyjeżdżał do szpitala każdego kolejnego dnia, stał pod balkonem i z czwartego piętra rozmawiałam z Nim przez telefon. Bardzo mu uwierało to, że nie mógł mnie przytulić, podziękować. Bardzo. Kacper, jak Kacper, wysłał mi po kilku dniach sms, że dziś się do mnie będzie wspinał. Budynek otynkowany , czwarte piętro. Trochę średnio. Na szczęście w ciągu pół godziny otrzymalam również wiadomość, że możemy wyjść że szpitala” - napisała Justyna Kowalczyk.


"Jego ostatnią karkołomną wspinaczką była Direttissima na Mięguszu"

A później dodała: „Ostatnią Jego karkołomną wspinaczką była Direttissima na Mięguszu. Przebiegł ją wręcz. Nie myślcie, że to był szczyt Jego możliwości - wysłał w tym czasie do mnie z 10 smsów. Wrócił do domu nieswój. Niby sukces, ale przytulił się i powiedział, że już tak nie chce”.

Co było dalej? Justyna Kowalczyk wspomina: „To było ponad dwa lata temu. Uwierało Mu to trochę, ale przez te ostatnie dwa lata więcej razy się wycofywał, niż robił co zaplanował. Zmienił się. Wolał ze mną biegać częściej. Wyjść z Hugonkiem przerzucać kamyczki. Cieszyło mnie to w duchu, choć teraz myślę, że może lepiej by było, gdyby pozostał przy tych karkołomnych wyczynach, bo wtedy czekał zawsze na warunki idealne itd.. Nie zginąłby na Gubałówce swoich umiejętności. Ba, nawet by nie pomyślał, by tam pójść. Przecież byłam tam w szóstym miesiącu ciąży...”.


"Podziwiałam ten profesjonalizm kacprowy"

Tak opisuje kondycję swojego męża w tamtym czasie:

„Kacper był świetnie przygotowany do swojego projektu: doskonały fizycznie, doskonały merytorycznie. O profesjonalizmie coś tam wiem i podziwiałam ten profesjonalizm kacprowy z zapartym tchem. Wydawał się ten projekt idealny dla Niego”.

Jak dodaje, Kacprowi Tekielemu zależało na obecności rodziny:

„Mogliśmy być z Nim (nie chciał się rozstawać na dłużej niż tydzień, stąd decyzja o zaprzestaniu wyjazdów w Himalaje). Będziemy wspierać jak umiemy. Będzie wychodzić na te czterotysięczniki normalnymi drogami. Bez stresu i napinki. Bez żadnych rekordów, o których gdzieś niedawno słyszałam. Przecież On Uelgo Stecka uwielbiał, uważał za półboga. Nie śmiałby myśleć by być szybszym od niego. Tylko śniegu było tej wiosny znacznie więcej niż wcześniej. Decyzja o zmianie planu była bliska”.


"Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł"

Niestety, historia nie kończy się szczęśliwie:

„Miałam zaplanowany wcześniej wylot do Polski na kilka dni. Więc Kacper wymyślił, że jeszcze spróbuje kilka tych łatwych szczytów zdobyć, na trudniejsze z mocnymi szczelinami itd. poumawiał się z innymi ludźmi, żeby nie iść samemu. Już mu nie pomogą.

Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, ja ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia”.


Kowalczyk o Tekielim: "Był cudownym człowiekiem"

Jak opisuje swojego nieżyjącego męża? „Był cudownym człowiekiem. Tak cudownym , jak Jego Przyjaciele”.

I to właśnie przyjaciołom dziękuje za wsparcie w trudnych chwilach:

„Chłopaki, to że rzuciliście wszystko na kilka godzin po tym, jak wszczęłam alarm i ruszyliście autem do Szwajcarii, to największe człowieczeństwo, jakie mnie w życiu spotkało. Kacper zrobiłby dla Was dokładnie to samo! A gdy On pakowałbym plecak ze szpejem, ja na szybko wrzucałabym do torby pieluchy i mlenio, bo na pewno nie zostawiłabym go samego w takiej sytuacji. Bez względu na wszystkie plany. Dziękuję, że wszystko załatwiliście za mnie już na miejscu, gdy Kacperka odnaleziono”.

Jaśku, Piotrze Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe - TOPR bardzo Wam dziękuję, że mimo iż zaczęłam alarmować bardzo szybko, jak na górskie warunki, nie zignorowaliście mnie i praktycznie od razu zaczęliście akcję ze szwajcarskimi służbami. To cenne i ważne”.

"Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie"

Jak pisze Justyna Kowalczyk: Kacper Tekieli był alpinistą z wielkich liter:

„Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie, który był ALPINISTĄ. Choć sama gór się boję (trójkowe trudności to granica mojego komfortu), to starałam się Go ze wszystkich sił wspierać. Na tym moim zdaniem polega miłość. A On nie byłby taki fantastyczny, gdyby nie góry...

Doceniam, że mogłam się z Nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od Niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jak mnie w życiu spotkała.

Od tematu śmierci nie uciekaliśmy. To były trudne rozmowy, ale szczere i świadome. Hugo pojawił się na świecie dlatego, że mój Kochany Mąż był pewien, że nie tylko dam sobie w każdej sytuacji radę, ale i na ile się da zrekompensuję stratę”.


"Hugo miał cudownego Tateła"

Kowalczyk zapewnia:

„Na pewno Go nie zawiodę. Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chłopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja”.

Jak dodaje wybitna polska sportsmenka:

„Kacper założył w mojej głowie i sercu mocne stanowisko. Odpadłam z kretesem. Wszystkie przeloty wyrwałam, pokiereszowałam się strasznie, ale stanowisko trzyma. I wytrzyma lawinę smutku. Złapiemy z Hugotkiem łopatki i to lawinisko odgruzujemy. Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty. Będziemy na każdą minutę zachłanni, jak On. To wszystko przy makaronie, pysznym winie i aromatyczniej kawie (dwie ostatnie pozycje ja!). Przyznaję Mu rację: życie jest za krótkie, by się pierdołami przejmować. Perspektywa mi się zupełnie zmieniła. Hugo miał cudownego Tateła! Gdybym kilka lat temu wiedziała, że ta historia będzie miała taki przebieg, wskoczyłabym w ogień z jeszcze większą siłą!!! Dla spotkania z takimi ludźmi, jak Kacper warto żyć. To że byłam całym Jego światem przez cztery lata, że dałam mu szczęście, jest dla mnie ogromnym zaszczytem”.

I dodaje na koniec: „Bardzo dziękuję za ocean miłości i współczucia, który zalewa mnie od dwóch tygodni!”.


KW

Justyna Kowalczyk-Tekieli i Kacper Tekieli. Fot. PAP/Maciej Kulczyński

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport