Donald Tusk i Jarosław Kaczyński w 2014 roku, fot. PAP/Radek Pietruszka
Donald Tusk i Jarosław Kaczyński w 2014 roku, fot. PAP/Radek Pietruszka

Ostatni pojedynek Tuska i Kaczyńskiego. Ekspert podał termin

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 92
Wybory prezydenckie za dwa lata będą ostatnim pojedynkiem pomiędzy Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim. Nie jako bezpośrednimi kandydatami w wyborach prezydenckich, ale wielkim starciem pomiędzy ich obozami politycznymi, których Kaczyński i Tusk są niekwestionowanymi liderami. Rok 2025 będzie stanowił zamknięcie pewnego etapu kształtowania polskiej sceny politycznej i zarazem otwarcie zupełnie nowego – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.

Z sondaży wynika, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski jest faworytem wyborów prezydenckich, jeśli oczywiście będzie kandydować. Jednocześnie widać, że PiS na razie nie ma kandydata. Wyborcy PiS w badaniach wskazują premiera Mateusza Morawieckiego. Pojawia się też Jarosław Kaczyński, Beata Szydło, inni kandydaci. Czy to oznacza, że w Koalicji Obywatelskiej mogą już chłodzić szampany i prezydentem Polski zostanie kandydat obecnej opozycji?

Dr Andrzej Anusz:
Jest zdecydowanie za wcześnie, by cokolwiek przesądzać. Przypomnę tylko, że Andrzej Duda, gdy został kandydatem na prezydenta, był oczywiście politykiem znanym, ale w kręgach dziennikarzy i osób interesujących się polityką. Dla większości opinii publicznej był osobą anonimową. A jednak udało się, przez to, że był bardzo pracowity, miał dobrą kampanię. Z drugiej strony pomogły, nie ma co ukrywać, poważne błędy Bronisława Komorowskiego. W efekcie doszło do niespodziewanej zmiany w Pałacu Prezydenckim. Przez dwa lata może się jeszcze bardzo wiele wydarzyć. Na dziś można jedynie powiedzieć, że opozycja ma mocnego kandydata. Natomiast nie można przesądzić, że PiS wybory prezydenckie przegra.

Zgoda, dwa lata w polityce to sporo. Jest jednak bardzo znacząca różnica między 2015 a 2025 rokiem. Wtedy były to wybory, w których PiS był po 8 latach w opozycji, po 5 latach prezydentury Bronisława Komorowskiego. Panował ogólny nastrój korzystny dla zmian. Sukces odniósł choćby Paweł Kukiz, pojawił się nowy, młody kandydat. Teraz wybory będą albo dopiero dwa lata po utracie władzy przez PiS, albo po 10 latach rządów Zjednoczonej Prawicy. Po dekadzie prezydentury Andrzeja Dudy. Jeśli będzie klimat rewolucyjny, to w drugą stronę?

Tak, ale tu kluczowy będzie wynik wyborów parlamentarnych. Bo gdyby PiS utracił władzę, obecna opozycja ją przejęła, to kolejne dwa lata – okres dość długi w polityce – byłyby szansą na wylansowanie kandydata PiS, jako tego punktującego rządy PO. Tu naprawdę decydować może bardzo wiele elementów, wszystko jest przed nami. I dzisiaj oczywiście nikt w PiS-ie nie będzie zajmował się typowaniem kandydatów.

No, ale sondaże są, wynika z nich, że wyborcy PiS chcieliby obecnego premiera.

Myślę, że to, że są w sondażach Mateusz Morawiecki jako potencjalny kandydat ma pierwsze miejsce, to jest naturalne. Polityk ten sprawuje funkcje premiera i wyborcy w sondażach wskazują na niego. Natomiast to oczywiście nie oznacza, że Mateusz Morawiecki na pewno wystartuje w wyborach prezydenckich.

Giełda nazwisk jest zawsze najciekawsza. Warto chyba jednak pochylić się nad samym znaczeniem elekcji głowy państwa. Ja stawiałem niedawno tezę, że wybory prezydenckie w Polsce zawsze były bardzo ważne, może ważniejsze niż parlamentarne. Bo te ostatnie decydowały o tym, kto przejmie władzę na daną kadencję, a wybory prezydenckie czasami wytyczały trend polityczny na wiele lat. W 1995 roku podzieliły scenę na postkomunę i obóz posierpniowy. Wybory 2015 utorowały drogę PiS-owi. W 2005 wprowadziły podział, na PiS i antypis, dzieląc polską politykę na dwa okresy?

Zgadzam się, one mają przede wszystkim wpływ na kształtowanie się bieżącej sceny politycznej. Oprócz wymienionych przykładów warto przypomnieć też brak wystawienia przez Unię Wolności kandydata w wyborach prezydenckich 2000 roku. De facto spowodowało to, że UW, potężna i wpływowa formacja zniknęła rok później ze sceny politycznej. Także rzeczywiście wybory prezydenckie mają element kształtowania polityki na kolejne lata. Myślę też, że te konkretne wybory za dwa lata będą ostatnim pojedynkiem pomiędzy Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim. Nie jako bezpośrednimi kandydatami w wyborach prezydenckich, ale wielkim starciem pomiędzy ich obozami politycznymi, których Kaczyński i Tusk są niekwestionowanymi liderami. Rok 2025 będzie stanowił zamknięcie pewnego etapu kształtowania polskiej sceny politycznej i zarazem otwarcie zupełnie nowego.


W roku 2005 w drugiej turze zmierzyli się Lech Kaczyński i Donald Tusk, formacje obu tych polityków nie zawarły spodziewanej koalicji, doszło do ukształtowania podziału na PiS i antypis. Czy dziś możliwa jest sytuacja, w której, tak jak wtedy, kandydat PiS bądź KO nie wejdzie do drugiej tury, i któraś z głównych formacji może nie zniknie ze sceny politycznej, bo finansowanie ją uratuje, ale tak jak SLD z roku 2005 spadnie do drugiej ligi, wyłoni się nowy podział?

Moim zdaniem jest na to za wcześnie. Te dwa lata to jest z jednej strony okres na tyle długi, by wiele się zmieniło, ale za krótki dla aż takiej rewolucji. Natomiast może być tak, że z jednej strony będzie próba konsolidacji już opozycji na etapie pierwszej tury. Może być podjęta próba uczynienia z Rafała Trzaskowskiego wspólnego kandydata szerszego obozu nie tylko Koalicji Obywatelskiej.


A z drugiej strony PiS może próbować poszerzać swoje zaplecze polityczne, bo też widać, że dochodzi do pewnego sufitu i musi próbować znaleźć wyjście z tej trudniej sytuacji. Pytanie, czy podejmie próbę ściślejszego związku na przykład z Konfederacją,  wystawiając z nią choćby wspólnego kandydata na prezydenta. Także scenariuszy jest kilka. I rzeczywiście wybory prezydenckie z tego punktu widzenia są bardzo ważne.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

(Na zdjęciu: Donald Tusk i Jarosław Kaczyński w 2014 roku, fot. PAP/Radek Pietruszka)

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo