źródło: TVN24
źródło: TVN24

Marsz "miliona serc" Tuska. Pani Joanna zabrała głos

Redakcja Redakcja Donald Tusk Obserwuj temat Obserwuj notkę 133
Pani Joanna z Krakowa odniosła się do pomysłu marszu "miliona serc", którego autorem jest Donald Tusk. Kobieta, która zażyła leki wczesnoporonne i zgłaszała psychiatrze chęć dokonania samobójstwa, co skutkowało telefonem na 112 i interwencją policji, odniosła się sceptycznie do inicjatywy lidera KO.

Pani Joanna: Zapraszam Tuska na swój marsz

Pani Joanna podzieliła się swoimi poglądami na swoim koncie w mediach społecznościowych. Kobieta stwierdziła wyraźnie, że jest zwolenniczką umożliwienia kobietom przeprowadzenia aborcji "na żądanie". Nie czuje też wyrzutów sumienia z powodu zażycia tabletek wczesnoporonnych.

- Domyślam się, że przez to jestem ucieleśnieniem koszmarów skrajnej prawicy i policjantów machających pałkami. Wiele rzeczy nie byłam w stanie przewidzieć, bo po prostu nie przyszłoby mi na myśl, że można sięgać po tak niskie środki w walce z kobietami - wyjaśniła kobieta.

Bohaterka historii w jednym z krakowskich szpitali odniosła się do pomysłu zorganizowania przez Donalda Tuska marszu "miliona serc". Kobieta przypomniała, że organizuje swój własny protest przed siedzibą krakowskiej policji. Nie odniosła się też entuzjastycznie do zgromadzenia, zaplanowanego przez lidera PO.

– Ja nie jestem polityczką. Wiem o marszu Tuska, ale mogę powiedzieć o swoim marszu. Ta cała narracja o trosce. Jeśli się ktoś o mnie troszczy, to chodźcie na ten marsz. Jak Tusk chce, to też niech przyjdzie – mówiła wcześniej na ten temat na antenie TOK FM.


Marsz miliona serc. Pomysł Tuska niewypałem?

Przypomnijmy, że po tym jak TVN24 ujawnił historię pani Joanny, Donald Tusk ogłosił zamiar zorganizowania marszu "miliona serc" 1 października. Demonstracja miałaby być skierowana przede wszystkim do tej części społeczeństwa, która czuje się zbulwersowana wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego uniemożliwiającego przeprowadzenie aborcji z przyczyn wad płodu. "Iskrą zapalną" do organizacji marszu miało być właśnie zdarzenie z udziałem kobiety i policjantów.

- 1 października zorganizujemy Marsz Miliona Serc. Milion w Warszawie da już pewność zwycięstwa. Spotkamy się po to, aby na kilka tygodni przed wyborami już nikt nie miał wątpliwości, że dobrych ludzi jest więcej - ogłosił Tusk.

Zwróćmy uwagę, że od czasu pojawienia się wątpliwości w sprawie dramatycznych zdarzeń w jednym z krakowskich szpitali Tusk nie zabrał już publicznie głosu na temat historii pani Joanny. 

Co wydarzyło się w krakowskim szpitalu? Dwie wersje wydarzeń

Sprawę kobiety opisano w materiale TVN24. Do dramatycznego zdarzenia doszło w jednym z krakowskich szpitali doszło pod koniec kwietnia 2023 roku. Ujawniono je trzy miesiące później. 

Policjanci w trakcie badania mieli zacząć przesłuchiwać kobietę. - Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: "czego wy ode mnie chcecie?!" - opowiedziała kobieta w rozmowie z TVN24.

- Czterech mężczyzn pilnowało jednej, przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana - relacjonował lekarz oddziału ratunkowego Szpitala Wojskowego, do którego trafiła pani Joanna.

Policjanci skonfiskowali kobiecie laptopa i telefon, podejrzewając, że zakupiła tabletki z nielegalnego źródła. Sąd stwierdził, że zabezpieczenie komórki odbyło się bezprawnie. 

Do sprawy odniósł się w czwartek szef policji Jarosław Szymczyk, który przedstawił inną wersję zdarzeń. Dodał, że sąd uznał zabezpieczenie laptopa za zasadne. 


- Patrol policji zastał panią Joannę w złym stanie fizycznym i psychicznym. Ona sama powiedziała, że dokonała zakupu środków medycznych przez internet. W związku z tym padło pytanie, w jaki sposób kupiła te medykamenty. Pani Joanna nie chciała współpracować. Wskazała tylko laptopa za pomocą, którego to zrobiła. Zespół ratownictwa medycznego podjął decyzję o zabraniu pani Joanny do szpitala w celu zrobienia dalszych badań. Ratownicy medyczni sami poprosili, by policjanci pojechali z nimi - mówił komendant główny na konferencji prasowej.

MB

Źródło zdjęcia: Pani Joanna. Fot. TVN24

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka