Dziennikarka na Campusie: Wyrzucić wszystkich z TVP i stworzyć komisję

Redakcja Redakcja Campus Polska Przyszłości Obserwuj temat Obserwuj notkę 147
Justyna Dobrosz-Oracz w dyskusji nad przyszłością mediów publicznych na Campusie Polska Przyszłości stwierdziła, że TVP trzeba "zaorać". - Wyrzucić wszystkich, którzy tam pracują - zaproponowała w towarzystwie Marka Czyża, Marka Belki, Jerzego Buzka i Ewy Kopacz.

Justyna Dobrosz-Oracz od lat jest korespondentką sejmową "Gazety Wyborczej". Przed dojściem PiS do władzy w 2015 r. pracowała dla TVP - była reporterką "Wiadomości" od 2010 r. Dziennikarka przyjęła zaproszenie od organizatorów Campusu Polska Przyszłości, by poprowadzić debatę z politykami na temat mediów publicznych.  

Plan dziennikarki "Gazety Wyborczej" na uzdrowienie TVP

Dobrosz-Oracz uważa, że trzeba zwolnić wszystkich z Telewizji Polskiej, zrestrukturyzować firmę, a także wprowadzić coś na kształt komisji weryfikacyjnej, która transmitowałaby swoje posiedzenia na żywo. Niektórzy komentatorzy w mediach społecznościowych przypominają, że z coś na kształt weryfikacji dziennikarzy istniało w stanie wojennym w PRL, w wyniku której zwolniono ponad 1000 pracowników radia i telewizji.  

- Jestem za opcją zero. Trzeba wyrzucić wszystkich, którzy tam pracują. Żeby nie było takiego wrażenia, że ktoś dokonuje czystki, mści się, powołałabym coś na kształt komisji antymanipulacyjnej - tłumaczyła na Campusie Polska Przyszłości Dobrosz-Oracz. 

- Jak ktoś uważa, że nie złamał zasad, niech przed nią stanie. I niech to będzie transmitowane na żywo w telewizji, żeby ludzie zobaczyli, jak im robiono wodę z mózgu, wodzono za nos, jak ich manipulowano. Uważam, że coś takiego będzie miało także ważny walor edukacyjny - zaproponowała.  


Dobrosz-Oracz do Belki: "Przez pana miałam kłopoty" 

W trakcie debaty dziennikarka "Gazety Wyborczej" wypomniała Markowi Belce, że za czasów rządów SLD. - Przez pana prawie robotę straciłam - powiedziała byłemu premierowi. - Historia była taka, że było pierwsze wotum zaufania dla pana… Państwo może nie pamiętacie, macie prawo nie pamiętać. Premier nie miał większości przy pierwszym podejściu. Przyszedł prezydent Kwaśniewski do Sejmu i mówi tak: „nadzieja umiera ostatnia”. Wtedy w „Teleexpressie miałam wejście na żywo. Jak dostałam pytanie, czy premier Belka dostanie wotum zaufania, powiedziałam: jedni mówią „nadzieja umiera ostatnia”, inni – „nadzieja matką głupich”, arytmetyka dla Marka Belki jest bezlitosna - cytuje Dobrosz-Oracz z Campusu portal "Wprost". 


Awantury w dyskusji nie było. Dziennikarka wspomniała, że "została prawie wybatożona i zawieszona", ale przywrócono ją do pracy. - I słusznie - rzucił z uśmiechem Belka. 

Fot. Justyna Dobrosz-Oracz (w środku). 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka