Gdańsk, obchody 84. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte Fot.  PAP/Marcin Gadomski
Gdańsk, obchody 84. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte Fot. PAP/Marcin Gadomski

Polska mogła iść z Hitlerem? Historyk nie ma wątpliwości

Redakcja Redakcja Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 78
1 września minęły 84 lata od niemieckiej napaści na Polskę. Czy losy naszego państwa mogły potoczyć się inaczej, gdyby postawiono na współpracę z Hitlerem? O to redakcja Salon24.pl zapytała Bogdana Musiała, polsko-niemieckiego historyka, badacza dziejów Polski, Niemiec i Rosji.

1 września minęły 84 lata od niemieckiej napaści na Polskę. I od kilkunastu lat powraca w publicystyce historycznej pytanie, czy Polacy nie powinni zrezygnować z romantyzmu i honoru, ale postawić na współpracę z Hitlerem. Pragmatycznie iść z III Rzeszą przeciwko Sowietom, co pozwoliłoby uniknąć hekatomby wojny, Holokaustu na naszym terenie. Niektórzy sugerują nawet, że Polacy mogliby wtedy powstrzymać ludobójstwo, bo byliby podmiotem, nie przedmiotem takiej koalicji. Czy faktycznie było to w 1939 roku możliwe?

Prof. Bogdan Musiał: 
Równie dobrze można by było dziś powiedzieć, że należy z Putinem pójść przeciwko Ukrainie. Przecież jak wynika z przekazów rosyjski prezydent miał proponować rozbiór naszego sąsiada. I dla jakichś fanatycznych środowisk taka propozycja mogłaby być atrakcyjna. Ale na dłuższą metę takie działanie byłoby nie tylko skrajnie niemoralne, ale prowadziłoby do katastrofy.


I tak samo oceniając możliwość sojuszu z Hitlerem, trzeba patrzeć na skutki dalekosiężne takiego ruchu. A doskonale wiemy jaki był dalekosiężny plan Niemców. Dla Hitlera było oczywiste, że jakaś korekta granicy Niemiec i Polski nastąpi. Jeszcze długo przed wojną dyktator III Rzeszy uważał, że zachodnie ziemie Polski muszą wrócić do Niemiec. A Polacy mają być germanizowani.

Ale tu jest argument, że uniknęlibyśmy wojny idąc na pewne ustępstwa.

To gdybanie. Oczywiście możemy snuć tego typu rozważania, ale nie lekceważąc kontekstu historycznego. Patrząc na program wprost zapowiadany przez przywódców hitlerowskich Niemiec, nie ulega wątpliwości, że w ewentualnym sojuszu nie bylibyśmy pełnoprawnym partnerem, ale wasalem. Całkowicie podległym.

Jednak sojusznicy Polsce nie pomogli. Na naszym kraju skupił się główny atak III Rzeszy we wrześniu 1939 roku.

Łatwo jest gdybać, rozważać co by było, gdyby było, bo mamy wiedzę co się stało. Latem 1939 roku prawie nikt na świecie nie przypuszczał, że dojdzie do sojuszu berlińsko-moskiewskiego. I to jest klucz do zrozumienia tej sytuacji. Pamiętajmy, że rząd Polski wychodził z założenia, że głównym partnerem jest Francja. Wówczas główne mocarstwo militarne w Europie. Polska armia też nie była tak słaba, jak przedstawiała to niemiecka i potem sowiecka propaganda.


Straceńczych szarż konnicy na czołgi nie było, kawaleria była wykorzystywana w walce do innych celów. A sama armia miała się bronić na linii Bugu, gdzie wojska niemieckie miałyby utrudnione pole manewru. Przy ataku ze strony Francji Niemcy musieliby część sił przerzucić na front zachodni. A więc polski rząd był przekonany, że po pierwsze – Francja przyjdzie z pomocą, po drugie, nie przypuszczał, że sowieci zaatakują z drugiej strony. Były też gwarancje brytyjskie.

W jakimś sensie zrozumiała jest wiara we Francję – był to główny sojusznik, potęga, zwycięzca I wojny światowej, rządzący w Warszawie mieli prawo nie docenić pacyfistycznych nastrojów w Paryżu. Cieszyć mogły zapewnienia brytyjskie, choć akurat Londyn zawsze podchodził do polityki bardzo pragmatycznie. Ale przekonanie, że zbrodniarz Józef Stalin powstrzyma się przed wykorzystaniem sytuacji by pognębić Polskę wygląda na skrajną naiwność. Szczególnie, że Sowieci nie byli sojusznikiem II RP, od krwawej wojny polsko-bolszewickiej nie minęły jeszcze dwie dekady, do tego tradycja współpracy Berlina z Moskwą za plecami Polski była dość długa?

Z dzisiejszej perspektywy faktycznie wygląda to na naiwność. Ale patrzeć należy na to w odpowiednim kontekście historycznym. Pamiętajmy, że od 1934 roku trwał bardzo ostry konflikt między Berlinem i Moskwą. Oba mocarstwa prowadziły wojnę zastępczą podczas krwawej wojny domowej w Hiszpanii. Sowieci wspierali republikanów, a Niemcy i Włosi wojska generała Franco. I tam był przecież normalny konflikt wojskowy, w którym trwały zaciekłe i krwawe walki. Oba mocarstwa przesyłały tam broń, realne wsparcie wojskowe. Współpraca Rosji Sowieckiej i III Rzeszy nie mieściła się w głowie nie tylko władzom Polski, ale też Brytyjczykom, Francuzom, a nawet niemieckim elitom.


Dla starego dowództwa armii sojusz ze Stalinem był wielkim szokiem. Hitler tłumaczył się dowództwu, że musiał zawrzeć jak to określał pakt z diabłem. Fakt, że dwa zwalczające się kraje nagle zawrą sojusz był więc niemal nie do przewidzenia. Co więcej, w otoczeniu polskich władz działała doskonale zorganizowana sowiecka siatka szpiegowska, dodatkowo osłabiająca czujność w kontekście ewentualnego ataku. Co więcej – współpraca Niemców i Sowietów była też szokiem dla zachodnich komunistów. Można co najwyżej zarzucać, że ówcześni decydenci nie docenili Hitlera i Stalina. Ale należy oceniając tamte decyzje brać pod uwagę ówczesną wiedzę i świadomość.

Tu padają argumenty, że w roku 1939 nie było jeszcze Holokaustu, nie wiedziano jakim potworem okaże się Hitler. A jednocześnie wykonywał on przecież przyjazne gesty wobec II RP?

Oczywiście nikt nie wiedział jak straszliwą formę przybierze hitlerowski terror. Ale w 1939 roku było jasne, że Niemcom nie można wierzyć. Czechosłowacja podczas konferencji w Monachium zgodziła się na ustępstwa terytorialne. Hitler gwarantował pozostawienie nienaruszonej reszty terytorium. Niestety w marcu 1939 roku złamał wszelkie obietnice. To była pewna cezura. Opadły maski, dla wszystkich stało się jasne, że Hitlerowi ufać nie wolno. I, że jakiekolwiek ustępstwa nie mają sensu. Bo i tak oni pójdą dalej. To właśnie był moment, który zdecydował o tak zdecydowanym stanowisku Polski.

A czy była możliwość nie dogadania się z Hitlerem, ale opóźniania ataku, by choć pierwszy impet nie spadł na nasz kraj?  

Po pierwsze, Hitler chciał wojny, był na nią przygotowany. A wszelkie opóźnienia sprawiały, że stawał się przygotowany jeszcze bardziej. Zajęcie Czechosłowacji dało Niemcom możliwość przejęcia jej całkiem silnego przemysłu zbrojeniowego. Czy zwlekanie Francji, czekanie za linią Maginota sprawiło, że uniknęła ona klęski? Nie. Oczywiście impet spadł na Polskę, tu była eksterminacja. Ale powód wściekłości Hitlera był inny. On chciał wojny, ale nie światowej. Liczył na stopniowe zajmowanie i podporządkowanie sobie kolejnych terytoriów. Postawa Polski sprawiła, że konflikt przybrał charakter globalny.

Kolejną kwestią jest sama rola zachodnich aliantów. Polacy mają pretensje, że Francja i Wielka Brytania nie przyszły z pomocą. No, ale jednak wypowiedziały Niemcom wojnę. Sprawiły, że konflikt lokalny się umiędzynarodowił. Czy nasza ocena zachowania aliantów nie jest troszkę krzywdząca?

Argument o umiędzynarodowieniu konfliktu jest pewną ucieczką przed odpowiedzialnością. Jeżeli we wrześniu 1939 roku Francja faktycznie zaatakowałaby Niemcy, to jestem przekonany, że Stalin by nie uderzył na Polskę. On zaatakował dopiero 17 września, bo chciał mieć pewność, że Polska nie uzyska pomocy. Gdyby więc nastąpił realny atak ze strony Francji, to Niemcy musieliby znaczące siły przerzucić na Zachód. Wojna potoczyłaby się zupełnie inaczej. Więc dla bierności Francuzów, którzy czekali schowani za swoją linią Maginota, nie ma usprawiedliwienia.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura