Niemiecki policjant i polski pogranicznik na granicy polsko-niemieckiej. Fot. PAP/Marcin Bielecki
Niemiecki policjant i polski pogranicznik na granicy polsko-niemieckiej. Fot. PAP/Marcin Bielecki

"Nawet jak imigrant nie będzie chciał być w Polsce, sprowadzą nam go na nasz koszt"

Redakcja Redakcja Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 118
Nawet jeśli migranci z Polski wyjadą, to będą na stałe do naszego kraju przypisani. Po przyjęciu tak zwanej obligatoryjnej solidarności stają się, że tak się wyrażę, na stałe „polscy”. Złapani gdziekolwiek w zachodniej Europie będą na koszt polskiego państwa sprowadzani do nas z powrotem – mówi Salonowi 24 Zbigniew Kuźmiuk, poseł Prawa i Sprawiedliwości, eurodeputowany VI, VIII i IX kadencji.

Przyjęty właśnie Pakt Migracyjny budzi spore emocje, choć nie brak głosów, że był nawet sukcesem Polski. O co tak naprawdę w nim chodzi?

Zbigniew Kuźmiuk: Absolutnie żadnego sukcesu nie ma. Przyjęto tak zwaną obligatoryjną solidarność. To znaczy konkretnie to uchwalone właśnie prawo migracyjno-azylowe składa się z pięciu rozporządzeń, ale wspomniana obligatoryjna solidarność jest wśród nich kluczowa.

Polega to na tym, że Komisja Europejska corocznie przyjmuje, według własnego widzimisię, określoną liczbę imigrantów do rozdziału między poszczególne kraje członkowskie. Podstawą jest tu liczba ludności, według algorytmu opracowanego w 2015 roku. Potem przyjętą liczbę migrantów rozdziela się na poszczególne kraje. I stają one przed alternatywą – albo muszą tych migrantów przyjąć, albo zapłacić. W zasadzie innych warunków nie ma.

Ale udało się przeforsować ulgi dla państw takich, jak Polska, które przyjęły uchodźców wojennych z Ukrainy?

Owszem, jest historia z tym obciążeniem imigracyjnym. I znaczenie ma to, że przyjęliśmy Ukraińców. Z tym że Ukraińców przyjęli wszyscy. Co więcej, proporcjonalnie do liczby ludności najwięcej przyjęły ich Czechy. Tak że moim zdaniem, gdyby tego argumentu używano, to żaden z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, a nawet Niemcy, u których jest ponad milion Ukraińców, nie przyjęłyby żadnego imigranta. W mojej opinii nadzieje, że Komisja Europejska będzie to uwzględniać, jest oczekiwaniem mocno na wyrost. Pakt wejdzie w życie od 1 stycznia, wtedy zobaczymy, jak to działa w praktyce.

Pytanie, czy w ogóle jest się czym przejmować. Po pierwsze, w przeliczeniu na poszczególne kraje tych migrantów nie będzie bardzo wielu. Kilka tysięcy ludzi to naprawdę mało, w porównaniu do setek tysięcy uchodźców z Ukrainy. Po drugie, większość tych ludzi nie będzie traktować Polski jako kraju docelowego?

Argument o niewielkiej liczbie migrantów jest całkowicie nietrafiony, nie wiem, skąd się biorą teorię o kilku tysiącach. Prawda jest taka, że to może być dowolna kwota. Wynikać będzie ze wspomnianego algorytmu. A ponieważ jesteśmy ludnym krajem, więc na nas będzie z każdej puli przypadała spora część, kwota do rozdziału to decyzja zostawiona w rękach komisji. I to Komisja Europejska corocznie będzie ją ustalać. Jeżeli w danym roku ustali dużą kwotę dla poszczególnych krajów, to Polska będzie obciążona nie tysiącem, dwoma, ale nawet kilkunastoma tysiącami migrantów rocznie.

A co do argumentu, że ludzie ci wyjadą, pamiętać należy o jednej rzeczy. Owszem, ludzie ci będą z Polski wyjeżdżali, nawet się domyślamy gdzie. Z tym że po rozdziale stają się, że tak się wyrażę, na stałe „polscy”. Więc złapani gdziekolwiek w zachodniej Europie będą na koszt polskiego państwa sprowadzani do nas z powrotem. Pamiętać też musimy, że są w tym pakcie obowiązki związane ze strzeżeniem zewnętrznych granic Unii. A więc najprawdopodobniej na granicy wschodniej będziemy musieli budować, czy tworzyć jakieś specjalne ośrodki, do których będziemy przyjmowali te osoby, które się przez granice przedrą.

Padają też argumenty, że przecież to rząd PiS negocjował ten pakt, a rząd Donalda Tuska tego nie mógł zatrzymać?

Żebyśmy byli uczciwi – my formalnie faktycznie tego zatrzymać nie mogliśmy, bo głosowano w tej sprawie pod podwójną większością. Natomiast rząd Mateusza Morawieckiego konsekwentnie się tym rozwiązaniom sprzeciwiał i wokół nas było kilka krajów, które się także sprzeciwiały. Wycofanie sprzeciwu Polski spowodowało, że to, co ogłoszono, zostało przyjęte.

Źródło zdjęcia: Niemiecki policjant i polski pogranicznik na granicy polsko-niemieckiej. Fot. PAP/Marcin Bielecki

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka