Poszukiwania rakiety pod Lublinem. Fot.  PAP/Darek Delmanowicz
Poszukiwania rakiety pod Lublinem. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Po incydencie z rakietą. Niepokojące słowa Generała Skrzypczaka

Redakcja Redakcja Bezpieczeństwo Narodowe Obserwuj temat Obserwuj notkę 167
Rosjanie w tej chwili prowadzą ofensywę powietrzną i lądową. Atak rakietowy na całym terenie Ukrainy. Sami Ukraińcy radzą sobie świetnie, bo wobec faktu, że liczba rakiet jest tak duża, dublują swoje systemy, co pozwala im zachować dużą skuteczność. A my poza wykryciem i oglądaniem rakiet nie jesteśmy w stanie nic więcej zrobić – mówi Salonowi 24 generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

Na terytorium Polski wleciał obcy obiekt, wstępne komunikaty mówią, że była to rosyjska rakieta, która wleciała, po czym poleciała poza terytorium naszego kraju.

Gen. Waldemar Skrzypczak: No tak, ale generałowie nie powiedzieli, dokąd ta rakieta dalej poleciała, czy pofrunęła do Szwecji, czy może do Słowacji. A na poważnie, to ona wleciała na terytorium Polski na 40 kilometrów w głąb, jeśli faktycznie miałaby wylecieć, to musiała zrobić na naszym terenie 80 kilometrów. Czyli przebywała tu kilkanaście sekund. Więc był wystarczająco długi czas na to, żeby podjąć stosowne decyzje, zareagować ogniowo czy rakietowo. A tu wygląda na to, że działanie naszej obrony powietrznej polegało na oglądaniu, a nie likwidacji zagrożenia. Bo oni chwalą się, że wiedzieli, ale nie zrobili nic.

Generałowie przekazali, że rakieta była śledzona przez polską obronę przeciwlotniczą.

No dobrze, czyli oni ją oglądali, pytanie, czemu jej nie strącili. Być może ocenili, że nie warto jej strącać, bo uznali, że to rakieta, która nic nie zrobi. A ja się pytam, skąd pewność, że ta rakieta nie miała kilkusetkilogramowej głowicy bojowej? Tego przecież na radarze nie widać.


Czy nasze systemy, wobec faktu, że za wschodnią granicą takie zmasowane uderzenia powtarzają się cyklicznie, i my o tym wiemy, i mówimy o tym od dawna, że ta ofensywa rakietowa będzie trwała, są w tej chwili na dyżurze bojowym? I czy są w stanie zareagować stosownie do zagrożenia. Mamy przykład Przewodowa, miejscowości Zamość pod Bydgoszczą, gdzie systemy były całkowicie niegotowe. Pytanie jest takie, czy w tej chwili są przygotowane.

No z drugiej strony jest komunikat, że od razu wykryły zagrożenie, monitorowały je, podały to do wiadomości publicznej?

Fakt, że widzą, to jest dużo za mało. Mam doświadczenie w prowadzeniu wojsk rakietowych, byłem dwa razy dowódcą dywizji, dowódcą wojsk lądowych, i wiem, że czas reakcji od wykrycia celu do jego zniszczenia, to jest maksymalnie kilkanaście sekund. Więc pytam: co zawiodło? Bo jeśli oni widzieli, a nie zareagowali, rakieta poleciała 40 km. w głąb Polski, to albo oni ją tylko oglądali, albo co gorsza, systemy, które mają nas chronić, są niegotowe.


Moim zdaniem zawiódł tutaj system dowodzenia. Bo to dowódcy wydają rozkazy o zniszczeniu celu powietrznego. To szokuje, tym bardziej że należało się liczyć z tym, że taki incydent może nastąpić. Jak powiedziałem wcześniej, Rosjanie w tej chwili prowadzą ofensywę powietrzną i lądową. Atak rakietowy na całym terenie Ukrainy. Sami Ukraińcy radzą sobie świetnie, bo wobec faktu, że liczba rakiet jest tak duża, dublują swoje systemy, co pozwala im zachować dużą skuteczność. A my poza wykryciem i oglądaniem rakiet nie jesteśmy w stanie nic więcej zrobić.

Minister Mariusz Błaszczak ostro skrytykował swego następcę, Władysława Kosiniaka-Kamysza. Został za to potem ostro skrytykowany. Jak ocenia Pan działania władz państwowych po samym incydencie?

Nie wchodzę w tematy polityczne, ale minister Błaszczak niech lepiej się przyzna do własnych błędów, a nie atakuje nowego szefa MON. Najpierw niech sobie odpowie na pytanie, co on zrobił, żeby było inaczej.


Natomiast nowy minister po tym, co się wydarzyło teraz, powinien wyciągnąć wniosek, że wojsko nie jest gotowe do tego, żeby reagować właściwie. To jest dla ministra sygnał, że nie nastąpiła żadna poprawa w stosunku do tego, co było wcześniej.

Czy może być tak, bo takie teorie też są, że cały incydent był próbą sprawdzenia nas przez Rosjan, czy może to przypadkowa rakieta, już obojętnie ukraińska czy rosyjska, która po prostu się zabłąkała?

Nie twórzmy teorii spiskowych, że Rosjanie sprawdzali nasz system obrony. Ukraina poprzedniej nocy padła ofiarą zmasowanego ataku na całym jej terytorium. Mogła jedna zabłąkana rakieta wlecieć na nasze terytorium. Zamiast teoriami spiskowych, martwić powinniśmy się tym, że na takie incydenty nie jesteśmy w stanie zareagować. I to nie był pierwszy raz.

Źródło zdjęcia: Poszukiwania rakiety pod Lublinem. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo