na zdjęciu: protest obywateli Serbii przeciwko reżimowi w Rosji po śmierci Aleksieja Nawalnego. fot. PAP/EPA/ANDREJ CUKIC
na zdjęciu: protest obywateli Serbii przeciwko reżimowi w Rosji po śmierci Aleksieja Nawalnego. fot. PAP/EPA/ANDREJ CUKIC

Śmierć Nawalnego. "Najgorsze jest to, jak reżim zmienił nastawienie Rosjan"

Redakcja Redakcja Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 47
Śmierć Nawalnego pokazuje tylko po raz kolejny, jak zbrodniczy jest reżim Putina. Najgorsze jest to, że ta ideologia jest dziś dla mieszkańców Rosji atrakcyjna i nawet jak zbrodniarza zabraknie, może być kontynuowana. To jest najbardziej niebezpieczne. Stanowi długofalowe zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej. Czyli dla Polski i innych krajów – mówi w rozmowie z Salon24 prof. Bogdan Musiał, polsko-niemiecki historyk, badacz dziejów Polski, Niemiec i Rosji.

Nie żyje Aleksiej Nawalny, opozycjonista, polityczny więzień Władimira Putina.

Prof. Bogdan Musiał: Powiem brutalnie – niestety tego mogliśmy się spodziewać, jeśli ktoś wierzył, że Nawalnemu Putin nie zrobi krzywdy, to w najlepszym razie był bardzo naiwny. Przecież likwidacja osób niewygodnych była znakiem rozpoznawczym reżimu Putina, mordowano nie tylko przeciwników reżimu, ale i ludzi reżimowi się wysługującemu – niedawno zginął człowiek Kremla, Jewgienij Prigożyn. Śmierć Nawalnego pokazuje tylko, że panujący w Rosji jest po prostu zbrodniczy, przestępczy. I przy tej okazji trzeba non stop przypominać, również obecnie rządzącym politykom. Pamiętajmy, że Nawalnego próbowano już zabić kilka lat temu. Po próbie otrucia przebywał w Niemczech. Chyba wtedy za bardzo uwierzył w deklaracje tamtejszych polityków, że będą się za nim wstawiać. Zaufał im i wrócił do Rosji. Został skazany i było oczywiste, że śmierć jest kwestią czasu. Putin w ten sposób rządzi. Wystarczy spojrzeć na to, co wyprawia na Ukrainie. Nie ma znaczenia, czy zmarł na skutek traktowania w kolonii karnej, czy został bezpośrednio zamordowany. Skutek był do przewidzenia w momencie, gdy został skazany. Jeśli ktoś na Zachodzie wierzył w jakiekolwiek dobre intencje Rosji Putina, uczciwość dyktatora, to w najlepszym razie kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, z kim mamy do czynienia. Przykład Nawalnego może być pewnym przebudzeniem.

Mieliśmy niedawno informację, że jest grupa polskich urzędników, przy czym z różnych opcji, których umieszczono na liście poszukiwanych przez Rosję. Czy ci ludzie mogą, szczególnie po tym, co się stało, czuć się zagrożeni?

Nie sądzę, na tej liście są też premier Estonii, niemiecki polityk FDP. Lista ta jest raczej próbą zastraszenia zarówno tych ludzi, jak i szerzej danie sygnału do opinii publicznej. Owszem, pewne ograniczenia będą – bo jestem przekonany, że jeśli ktokolwiek z listy pojechałby na przykład na Białoruś, to jestem przekonany, że Łukaszenka by taką osobę zaaresztował. No ale żadna z tych osób na Białoruś czy tym bardziej do Rosji jeździć nie będzie. Sama jednak świadomość tego, że się na takiej liście jest, ma wywołać pewien efekt psychologiczny.


Śmierć Nawalnego ma miejsce akurat u progu wyborów w Rosji. Jednak Putin nie ma realnego, liczącego się przeciwnika ani nie grozi mu chyba sytuacja z Białorusi, gdzie Łukaszenka posuwał się do sfałszowania wyborów?

Nie, Putin zbudował system tak zamknięty, tak szczelny, że tam nie ma możliwości, żeby doszło do jakiejkolwiek „wpadki”, jak to miało miejsce w przypadku Łukaszenki. Poprzez zbrodniczą napaść na Ukrainę reżim zmobilizował też społeczeństwo rosyjskie, które w większości skupiło się wokół dyktatora. I to jest ogromny problem. Obawiam się, że gdyby dopuścić w pełni demokratyczne wybory, z dostępem do zachodnich mediów, to społeczeństwo rosyjskie jest dziś w takim stanie, że i bez fałszerstw Putin wybory by wygrał. Sam Putin jest mniejszym problemem niż to, że poparciem cieszy się cały reżim. I nawet gdy Putina nie będzie, Rosjanie będą popierać jego spadkobierców. Istotne jest, że to jest cały system i on ma wsparcie w większości społeczeństwa. Na tym polega właśnie zagrożenie długofalowe. Reżimowi udało się zmobilizować Rosjan, sfanatyzować społeczeństwo rosyjskie, upowszechnić szowinizm, ruski mir. Ta ideologia jest dziś dla mieszkańców Rosji atrakcyjna. To jest najbardziej niebezpieczne. Stanowi długofalowe zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej. Czyli Polski i innych krajów.

Były sprawy takie jak wysadzenie bloków z rosyjskimi obywatelami jako pretekst do ataku na Czeczenię. Było zabójstwo Aleksandra Litwinienki, Anny Politkowskiej. I Zachód do Rosji nastawienia nie zmieniał. Czy śmierć Nawalnego może wpłynąć na jakieś realne działania Niemiec w sprawie Rosji?

To zależy od kraju. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania są już zaangażowane. W Niemczech rozdzielić należy opinię publiczną i działania polityków. Jeśli idzie o społeczeństwo, to duże znaczenie miał jednak 24 lutego 2022 roku (dzień ataku Rosji na Ukrainę - red.). Po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę zachodnia opinia publiczna nie może już mieć złudzeń wobec reżimu. Zmiana stanowiska dotyczy też polityków, bo czy Olaf Scholz, czy Angela Merkel, kontynuowali politykę Gerharda Schrödera, byli wobec reżimu ugodowi. Teraz najważniejsi politycy w Niemczech zmienili narrację na temat Putina. Oczywiście pytanie, czy pójdą za tym czyny, tu mam niestety bardzo poważne wątpliwości. W przypadku Niemiec, dopóki Olaf Scholz jest kanclerzem, uważam, że wiele się nie zmieni. Stan Bundeswehry po dwóch latach pełnoskalowej wojny na Ukrainie jest tragiczny. Ta armia nie ma żadnej zdolności bojowej. I ona nie będzie jej miała przez 100 lat. Mówi się o 100 miliardach dla niemieckiej armii. Z tego 23 miliardy… zniknęły. „Zeżarły je” odsetki i inflacja. Niedawno dla niemieckich żołnierzy zakupiono słuchawki za... 2,3 miliarda. Problem polega więc na tym, że za słowami nie idą czyny. Według ekspertów, aby ta armia osiągnęła zdolność bojową, potrzeba około 300 miliardów. To nierealne i Niemcy przez następne lata nie mogą być i nie będą partnerem w kwestiach militarnych. Bo po prostu nie mogą być. Przez wszystkie lata Bundeswehra została de facto rozbrojona. A Niemcy swoje strukturalne problemy musieliby rozwiązać rzeczywiście jakimiś reformami strukturalnymi. Obecnie rządząca koalicja nie ma jednak takiej woli.

na zdjęciu: protest obywateli Serbii w Belgradzie przeciwko reżimowi w Rosji po śmierci Aleksieja Nawalnego. fot. PAP/EPA/ANDREJ CUKIC

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka