fot. PAP/EPA/RAMIL SITDIKOV / SPUTNIK / KREMLIN POOL
fot. PAP/EPA/RAMIL SITDIKOV / SPUTNIK / KREMLIN POOL

Putin wygrywa, ale nam nie odpuści. Generał Skrzypczak ma pomysł, jak ocalić Polskę

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 77
Po wyborach Putin ogłosi zwycięstwo i zamknie operację specjalną. Skutecznie będzie odbudowywał swój potencjał i nam nie odpuści. Skoro wiele państw europejskich nie dba o obronę, konieczne jest Przymierze Bałtyckie, państw skandynawskich, bałtyckich i Polski – mówi Salonowi 24 generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.

Jakie znaczenie dla dalszego przebiegu wojny ma wycofanie się ukraińskich żołnierzy z Awdijiwki?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Przede wszystkim Ukraińcy nie byli w stanie Awdijiwki utrzymać, nie mieli na to szans. Przewaga Rosjan była przytłaczająca, więc utrzymanie za wszelką cenę nie straciło sens, ponieważ gdyby to zrobiono, Rosjanie wybiliby do nogi całą armię ukraińską w tym rejonie. Obrońcy zrobili więc odskok do tyłu na kolejne pozycje obronne, bo nie było innego wyjścia. Chyba że chcieliby poświęcić wszystkich żołnierzy, jak to zrobili wcześniej w Bachmucie. Takich rzeczy się jednak nie robi, nie wolno tracić żołnierzy, tym bardziej, że bodajże 3 dni temu mówiono o tym, że skierowali tam najbardziej elitarną brygadę. Nie stać strony ukraińskiej na to, by tracić najlepsze jednostki, poświęcać żołnierzy w imię jakichś ambicji politycznych.

Wojna na Ukrainie to sinusoida – najpierw szok po pełnoskalowym ataku, był moment euforii, wydawało się, że Ukraina już rozbije Rosję, potem znów obawy, że jednak Rosja odzyskuje siły. Jak teraz wygląda sytuacja na froncie?

Widać wyraźnie, że w wyniku błędów rządu w Kijowie Ukraińcy tracą zdolności skutecznej obrony, a Rosjanie odbudowują swoje zdolności bojowe, mają nowe formacje. Na Ukrainie brak nowych sił, bo nie ma mobilizacji. Sprawcami tego chaosu i słabości armii ukraińskiej jest rząd w Kijowie, który sobie nie radzi z decyzjami. W Kijowie więcej jest w tej chwili zwolenników ugody z Rosją za wszelką cenę niż walki przeciwko Rosji. I to jest główny problem, z którym boryka się dziś prezydent Wołodymyr Zełenski. Dlatego usunięto generała Załużnego.



Jeżeli dojdzie do jakichś rozmów, czego możemy się spodziewać?

Zachód nie zgodzi się na zajęcie całej Ukrainy, moim zdaniem Rosjanie ogłoszą, że zajmują Donbas. Putin w momencie, gdy ogłoszone zostanie jego zwycięstwo w wyborach, ogłosi, że zakończył operację specjalną, że w niej zwyciężył. Dalej będzie szachował Ukrainę, utrzymywał armię przy granicy. Będzie straszył wszystkich w Europie swoim potencjałem, który systematycznie odbudowuje. Bo kolejka państw po rosyjski gaz i ropę jest ogromna. I Putin ma z tego pieniądze, które przeznacza na zbrojenia.

Czy faktycznie Polska może być kolejnym krajem, który Rosja może zbrojnie zaatakować?

Nie będziemy kolejni, bo Putin nie ma aż takiego potencjału, żeby kogokolwiek zaatakować w tej chwili w sposób taki, jak zrobił to z Ukrainą. W dodatku będzie cały czas trzymany w szachu przez armię ukraińską. Problem polega na czym innym. Jako Europa nie jesteśmy w tej chwili w stanie podjąć starań o to, by odbudować potencjały militarne na kontynencie. Aby skutecznie stawić opór Rosji i przeciwdziałać zagrożeniom w przyszłości, powinniśmy natychmiast przejść na zarządzanie, jeśli nie w trybie wojennym, to przynajmniej w trybie kryzysu. Tak, żeby siły zbrojne poszczególnych państw mogły się szybko odbudować. Jeśli tego nie będzie, dalej będą dyskusje, jakieś zloty w Monachium itd., to dalej będziemy tak słabi, jak jesteśmy w tej chwili.



Czyli teraz atak nie grozi, ale w dalszej perspektywie już możemy być zagrożeni?

Oczywiście, że będziemy zagrożeni. Putin nam nie odpuści i nawet nie chodzi o atak militarny, na to dziś nie ma siły. Będzie nas jednak atakować politycznie, ekonomicznie, prowadzić wojnę hybrydową. Będzie odbudowywał potęgę, niestety w wyniku zaniedbań Zachodu to mu się udaje.

Skoro część państw zachodnich cały czas dość luźno podchodzi do kwestii obronności, to czy nie powinien powstać blok państw od Szwecji, Finlandii przez kraje bałtyckie po Polskę, które mają świadomość zagrożenia i są w stanie wspólnie przygotować się do skutecznej obrony?

To jest coś, o czym ja mówię od bardzo dawna. Mniej więcej od ośmiu lat mówię o Przymierzu Bałtyckim. To jest najbardziej możliwy związek państw, które są w tej chwili gotowe do tego, żeby się bronić. Związek, który nazywam Przymierzem Bałtyckim, skupiałby przede wszystkim Skandynawię, kraje bałtyckie i Polskę. Skoro reszta nie myśli o tym, żeby się bronić, powołanie takiego sojuszu jak najbardziej ma sens.

Na zdjęciu Władimir Putin w fabryce czołgów, fot. PAP/EPA/RAMIL SITDIKOV / SPUTNIK / KREMLIN POOL



Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo