fot. PAP/Marcin Obara
fot. PAP/Marcin Obara

Wraca temat szmalcowników. Prof. Grabowski: Ojciec bał się bardziej Polaków niż Niemców

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 498
W Narodowym Dniu Pamięci Polaków ratujących Żydów radio TOK FM wyemitowało rozmowę z historykuem z Uniwersytetu w Ottawie prof. Janem Grabowskim. Jej głównym tematem byli "szmalcownicy", czyli osoby w czasie II wojny światowej wymuszające okup na ukrywających się Żydach lub pomagających im Polakach pod groźbą wydania ich okupantom.

Jan Grabowski: Ojciec podczas wojny nigdy nie bał się Niemców tak, jak bał się Polaków

"Gdy rozpoczęła się faza likwidacji gett, Polacy z obserwatorów zagłady - jak mówił prof. Jan Grabowski - stali się "aktorami", którzy decydowali o życiu i śmierci walczących o przetrwanie Żydów. A Polacy - w odróżnieniu od nazistów, którzy wizerunek Żyda utożsamiali z propagandową karykaturą - doskonale rozpoznawali Żydów w tłumie, ponieważ współistnieli z nimi w jednym państwie od setek lat. - O ile dla Niemca ktoś, kto mówił po polsku z akcentem, był nie do wychwycenia, bo Niemcy po polsku po prostu nie mówili, o tyle dla Polaka, ktoś to "żydłaczył", od razu stanowił obiekt zainteresowania. Mój ojciec powiedział mi, że on podczas wojny nigdy nie bał się Niemców tak, jak bał się Polaków" - czytamy w zapisie rozmowy w portalu TOK FM.

Jak zauważył prof. Grabowski, osobom podejrzanym o żydowskie pochodzenie zadawano różne wstydliwe pytania. Motywacje szmalcowników były różne, od zazdrości po pobudki ideologiczne, a proceder był doskonale zorganizowany. Szmalcownicy przekazywali sobie swoje ofiary "rąk do rąk", po drodze zbierając kolejne rodziny, które wpadały w ich pułapkę.

W Polsce - jak zwrócił uwagę historyk - z Holokaustu ocalało tylko 30 tys. Żydów, co stanowiło tylko jeden procent, tych, którzy żyli tu przed wojną. Niebagatelny wpływ mieli na to szmalcownicy, którzy stanowili "cały gigantyczny, zorganizowany w sposób bardzo wyrafinowany przemysł", z którego "żywiły się całe klasy miejskie podmiejskie i wiejskie".

- Nie było grupy zawodowej czy społecznej, która byłaby od tego wolna. To byli nauczyciele, uczniowie  rzemieślnicy, robotnicy, był nawet jeden hrabia. Krótko mówiąc, w tych aktach coś świadczy o tym, że coś pękło, że solidarności społecznej z Żydami nie było już przed wojną, a to wykluczenie pod niemiecką legislacją pogłębiło się bardzo szybko - mówił prof. Grabowski


Wojenna historia Zbigniewa Grabowskiego

O '"straszliwym polowaniu na Żydów" wypowiadał się też ojciec Jana Grabowskiego, Zbigniew Grabowski, polski chemik ocalały z Holokaustu, który zmarł w 2017 roku. W czasie wojny posługiwał się on lewymi papierami na nazwisko Zbigniew Szychowski. Na stronie 1944.pl można przeczytać rozmowę z naukowcem.

- Najgroźniejsi to byli nie tyle Niemcy, ile sąsiedzi. Niemcy nie odróżniali zupełnie Żydów od nie Żydów, natomiast dręczycieli i szantażystów wśród Polaków było strasznie wielu. Były bardzo dziwne rzeczy, dlatego że na przykład w pewnym okresie ocalałem dzięki ludziom, po których bym się tego zupełnie nie spodziewał, to znaczy ludziom z organizacji „Pług i Miecz”, skrajnie prawicowej, antysemickiej i rodzinie Kowalskich, którzy przechowali mnie u siebie. Byli niezwykle sympatyczni, mądrzy, ciekawi ludzie. Antysemityzm nie był dla nich najistotniejszy, ale oni sobie tylko wyobrażali Polskę mocarstwową, od morza do morza. Dyskutowali ze mną różne mapy, czy Krym będzie należał do Polski, czy nie, Rugia też powinna należeć do Polski i tak dalej - mówił Grabowski.

Wspomina też zatrzymanie ojca.  - Mój ojciec został złapany na ulicy, w tramwaju właściwie, przez żydowskiego agenta gestapo. Ci byli najniebezpieczniejsi, a gestapo miało sporo agentów żydowskich, którzy za obietnicę uratowania życia wyszukiwali ukrywających się Żydów.

Rodzinie udało się przeżyć dzięki gestapowcowi, który podczas przesłuchania na al. Szucha uznał ojca Zbigniewa Grabowskiego za "kolegę z austriackiego frontu". To nazwisko Niemca jeszcze się potem przydało, kiedy Zbigniew Grabowski został zatrzymany w Kutnie. Dziwił się potem lojalności tego gestapowca: - U niego widocznie lojalność wobec kolegi z frontu, była większa niż lojalność w stosunku do władz hitlerowskich i do jego obecnej służby. To zupełnie nas zdumiało, ale tak było. Nam to uratowało życie i rodzicom moim, i mnie.

ja

Na zdjęciu prof. Jan Grabowski, fot. PAP/Marcin Obara

Czytaj także:



Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka