Granice lojalności. Co naprawdę dzieje się w dolnośląskiej PO?

Redakcja Redakcja Głos Regionów Obserwuj temat Obserwuj notkę 6
Decyzja władz dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej o ukaraniu sześciu wrocławskich radnych Koalicji Obywatelskiej wywołała polityczną burzę. Na celowniku znaleźli się doświadczeni samorządowcy, a w tle narastają pytania o styl przywództwa Michała Jarosa i kierunek, w jakim zmierza partia w regionie.

Nowy front wewnętrzny w partii

W dolnośląskich strukturach Platformy Obywatelskiej doszło do poważnego przesilenia. Decyzja zarządu regionu, kierowanego przez przewodniczącego Michała Jarosa, o ukaraniu sześciu wrocławskich radnych Koalicji Obywatelskiej wywołała szeroką falę komentarzy, kontrowersji i spekulacji na temat politycznych motywacji tego kroku.

Trójka wyrzucona, trójka zawieszona

Z partii usunięto: przewodniczącą Rady Miejskiej Wrocławia Agnieszkę Rybczak, szefa klubu radnych Roberta Leszczyńskiego oraz byłą posłankę Ewę Wolak. Według informacji podawanych przez członków zarządu PO, powodem tej decyzji było działanie wbrew stanowisku partii i zacieśnianie współpracy z Renatą Granowską, która również została wykluczona z PO.


Z kolei trzej inni radni – Martyna Stachowiak, Maciej Zieliński i Krzysztof Zalewski – zostali zawieszeni w prawach członka partii. W ich przypadku zarząd uznał, że mimo naruszenia dyscypliny, można im jeszcze dać szansę na powrót do struktur PO.

W tle konfliktu pojawiają się dwa konkretne zarzuty: kwestia wyboru Agnieszki Rybczak na stanowisko przewodniczącej rady miejskiej – wbrew rekomendacjom partii – oraz rozbieżności dotyczące głosowania nad absolutorium dla prezydenta Jacka Sutryka.

Jaros w roli porządkującego lidera

Michał Jaros, przewodniczący dolnośląskiej PO, od miesięcy próbuje wzmocnić swoją pozycję i nadać wyraźniejszy kierunek regionalnym strukturom partii. Jego zwolennicy podkreślają, że potrzebna jest dyscyplina i jasne reguły współpracy. Krytycy zarzucają mu jednak brak skuteczności w budowaniu szerokiego porozumienia i wskazują na powracające napięcia, które zamiast jednoczyć – dzielą.


– Brakuje nam wspólnej strategii i spójnego przekazu – mówi anonimowo jeden z działaczy PO z Wrocławia. – Zamiast konstruktywnej współpracy, mamy konflikty personalne, które nie służą ani partii, ani mieszkańcom.

Niepokój wokół działań asystenta

Na niektórych działaczy PO niepokojąco działa również obecność osób z bliskiego otoczenia Michała Jarosa. Podczas jednej z sesji Sejmiku Województwa Dolnośląskiego pojawił się jego nieformalny asystent Maurycy Graszewicz, który zajął miejsce wśród radnych, mimo że nie pełni żadnej funkcji publicznej. Zachowanie to zostało odebrane przez część obecnych jako nieodpowiednie i wywołało konsternację.


Graszewicz był już wcześniej wymieniany w kontekście kampanii samorządowej i zarzutów dotyczących zakulisowych działań przeciwko prezydentowi Wrocławia Jackowi Sutrykowi – choć nigdy nie przedstawiono mu formalnych zarzutów. Dla części samorządowców to symboliczny przykład tego, jak bardzo polityczne ambicje zaczynają dominować nad merytoryczną pracą w regionie.

Kompromitacja zamiast konsolidacji

Dolnośląska Platforma Obywatelska od miesięcy tkwi w impasie. Zamiast wzmacniać pozycję i budować jedność przed kolejnymi wyborami, ugrupowanie coraz głębiej pogrąża się w wewnętrznych sporach, personalnych rozgrywkach i gestach, które prowadzą do publicznych kompromitacji. Michał Jaros, zamiast łączyć środowiska, konsekwentnie zaostrza kurs, co tylko pogłębia podziały. Coraz częściej słychać pytania, czy obecne kierownictwo jest w stanie przywrócić zaufanie – nie tylko wyborców, ale i własnych ludzi.

red. 

Fot: Radni Sejmiku Wojewodztwa Dolnośląskiego - żródło profil Facebook Radnego Marcina Borysa.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj6 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo