Karol Okrasa – znany kucharz, restaurator i autor programów kulinarnych – w rozmowie z Tomaszem Wypychem opowiedział o swojej drodze zawodowej, filozofii gotowania i kulisach pracy w kuchni. Wspominał zarówno początki swojej kariery, jak i to, jak wygląda praca nad jego programami od strony technicznej.
Domowe gotowanie i artystyczny bałagan
Choć w domu Okrasa jest gospodarzem kuchni, w codziennym życiu częściej gotuje jego żona, Monika. – Jeżeli jesteśmy razem w domu, to gotuję ja. To jest moja przestrzeń, moje królestwo – mówi kucharz.
Małżonkowie mają jednak umowę, aby uniknąć kulinarnych sporów: Monika sprząta dopiero po zakończeniu gotowania przez męża. – Jestem mistrzem tysiąca i jednej miseczki – żartuje Okrasa, tłumacząc, że przygotowuje składniki jak w telewizji – każdy w osobnym naczyniu.
Całą rozmowę z Karolem Okrasą obejrzysz na Salon24:
Od przypadku do mistrzostwa
Choć nazwisko mogłoby sugerować rodzinne tradycje kulinarne, w rodzinie Karola Okrasy nikt wcześniej nie był kucharzem. Do szkoły gastronomicznej trafił przypadkiem, ale szybko odkrył, że kuchnia może być nie tylko pracą, lecz także przestrzenią twórczą.
– Nie chodzi o to, żebyś sam odkrył w sobie talent. Trzeba spotkać ludzi, którzy w tobie ten talent dostrzegą i dadzą ci wiarę, że idziesz dobrą drogą – podkreśla.
Kulisy nagrań programów – jak wygląda praca w terenie
Karol Okrasa zdradza, że wszystkie potrawy w jego programach powstają na miejscu nagrań. Część składników przywozi ekipa, a część zdobywa lokalnie – od rolników, rybaków czy pszczelarzy. – Wszystko robimy na miejscu. Nie ma udawania – to, co widzicie na ekranie, naprawdę powstaje w danym momencie – mówi.
Warunki bywają różne – od gotowania przy strumieniu czy w lesie, po przygotowywanie dań w popiele lub na kamieniach. Scenografia często jest spontaniczna: talerz trafia na drewnianą skrzynkę, mchem podsypaną deskę albo prosto w nurt rzeki, by uchwycić wyjątkowe ujęcie.
Ekipa, bez której program by nie powstał
Choć widzowie widzą na ekranie głównie Karola Okrasy, za kamerą pracuje kilkanaście osób – operatorzy, dźwiękowcy, reżyserzy, asystenci i logistycy. – To są ludzie, z którymi często spędzam więcej czasu niż z rodziną. Razem jeździmy, razem jemy, razem marzniemy czy mokniemy, kiedy pogoda płata figle – opowiada.
Na planie każdy ma swoje zadanie – operatorzy dbają o uchwycenie detali potraw i atmosfery miejsca, dźwiękowcy pilnują czystości nagrania nawet w wietrznych warunkach, a asystenci ustawiają sprzęt i pomagają w organizacji pracy.
– Cała ekipa to nie tylko profesjonaliści, ale też przyjaciele. Śmiejemy się, że jak gotuję, to gotuję dla nich, bo oni później i tak wszystko zjadają – mówi Okrasa.
Gdy potrawa nie wychodzi
Okrasa przyznaje, że czasami efekt końcowy różni się od pierwotnej wizji. – Jeżeli wszystkim smakuje, to znaczy, że nie jest to nic wow. Program ma inspirować i wyznaczać granice, których widz sam by sobie nie wyznaczył – tłumaczy.
Mimo że dania powstają w warunkach polowych, margines błędu jest minimalny. – Jak kucharzowi z takim stażem zacznie się nie udawać, to powinien zmienić zawód – dodaje pół żartem, pół serio.
Smak, który zostaje w pamięci
Dla Karola Okrasy gotowanie jest przede wszystkim źródłem radości i narzędziem do sprawiania przyjemności innym. – My to robimy nie dla siebie, tylko dla gości. Ale w programie mogę pozwolić sobie na więcej – szukam połączeń, które mają zaskoczyć, a czasem nawet podzielić – mówi.
Jak podkreśla, jego kulinarna filozofia to balans między pielęgnowaniem tradycji a tworzeniem nowych smaków. – Dbajmy o tradycję, ale mamy obowiązek tworzyć historię tu i teraz – zaznacza.
Red.
Karol Okrasa w Salon24, fot. Salon24
Inne tematy w dziale Społeczeństwo