Mateusz Morawiecki w Monachium. Fot. PAP/EPA
Mateusz Morawiecki w Monachium. Fot. PAP/EPA

Burza po słowach Morawieckiego o żydowskich zbrodniarzach w czasie II Wojny Światowej

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 522

Izraelscy politycy są w szoku po wypowiedzi polskiego premiera w Monachium. Mateusz Morawiecki został zapytany o nowelizację ustawy IPN przez dziennikarza, który stracił bliskich z powodu szmalcowników. Wspomniał wtedy o żydowskich zbrodniarzach.

Ronen Bergman to dziennikarz "New York Times", pochodzi z Izraela. Jego rodzina przeżyła Holocaust, ale część jego krewnych zginęła z powodu donosów polskich szmalcowników do Gestapo. Podczas wizyty Mateusza Morawieckiego na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, Bergman zaatakował nowelizację ustawy o IPN: - Moi rodzice urodzili się w Polsce. Moja matka otrzymała przed wojną nagrodę od ministra edukacji narodowej. Później zaczęła się wojna i część rodziny zginęła. Ich polscy sąsiedzi wydali ich gestapowcom. Z tego, co rozumiem po tym, jak ta ustawa została podpisana, będę uznany za przestępcę za to, że w ogóle to powiedziałem. Jaki jest cel? Jaki jest przekaz dla świata?

Odpowiedź Morawieckiego? - Jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane, nie będzie to postrzegane jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy zbrodniarze. Tak jak byli żydowscy zbrodniarze, tak jak byli rosyjscy zbrodniarze, czy ukraińscy, nie tylko niemieccy - odparł premier polskiego rządu.



W Izraelu ponownie zawrzało. "Haaretz" pisze o "niedopuszczalnym porównaniu między Polakami a Żydami, między ofiarami a tymi, którzy aktywnie uczestniczyli w zabijaniu". Jair Lapid, polityczny rywal premiera Benjamina Netanjahu, oskarżył Morawieckiego o antysemityzm. Napisał na Twitterze: - Oświadczenie polskiego premiera jest antysemityzmem najstarszego rodzaju. Sprawcy nie są ofiarami. Państwo żydowskie nie pozwoli, aby pomordowanych obarczono winą za bycie zamordowanym. Ponownie wzywam premiera, aby natychmiast odwołał naszego ambasadora do Izraela.

Na łamach "The Jerusalem Post" czytamy wezwania do zerwania stosunków dyplomatycznych z Polską! - Nadszedł czas, aby rząd Izraela podjął praktyczne kroki i postawił Polsce sprawę jasno, że prawo i powtarzające się oświadczenia o Polakach i Holokauście są na granicy negacji Holokaustu - pisze polityk Nachman Szai z Bloku Syjonistycznego.

Były dyplomata, obecnie dziennikarz Polsat News, Witold Jurasz sugeruje, że afera po słowach Morawieckiego będzie bardziej bolesna w konsekwencjach, niż sama nowelizacja ustawy o IPN. Polski premier podpadł również stwierdzeniem w Polskim Radiu, że za wydarzenia z marca 1968 r. nie odpowiada Polska, bo wówczas rządzili komuniści. Ci z kolei byli podlegli Moskwie.

- Myślę, że po wypowiedziach premiera Morawieckiego o tym, że Polska nie odpowiada za marzec 68 (bo Polski rzekomo w 1968 nie było a całą kampanię antysemicką zrobili Gomułka z Moczarem a 30 milionów Polaków wyłącznie, jak rozumiem, Żydów broniło) oraz - co gorsza - po wypowiedzi o żydowskim współudziale w Holokauście (ta wypowiedź to już dyplomatyczne harakiri) czeka nas kryzys w relacjach z Izraelem i USA, przy którym poprzedni kryzys to pikuś. To jest po prostu katastrofa. I tym razem to się na oświadczeniach Departamentu Stanu USA nie skończy - wieszczy Jurasz na Facebooku.

Korespondent "Rzeczpospolitej", Jerzy Haszczyński jest załamany kryzysem w relacjach Polski z Izraelem:

Premier Izraela zapowiedział, że postara się porozmawiać z Mateuszem Morawieckim. Jego słowa ocenił jako "skandaliczne", które świadczą o braku wrażliwości na tragedię Żydów. Zarówno Morawiecki, jak i Netanjahu przebywają w Monachium.




Źródło: PAP

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.




Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka