Heather Nauert, rzecznik Departamentu Stanu USA.
Heather Nauert, rzecznik Departamentu Stanu USA.

Nowa notatka o kryzysie w relacjach Polski z USA. Jan Parys z MSZ nie zaprzecza

Redakcja Redakcja Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 328

Portal Onet opublikował analizę byłego szefa gabinetu politycznego MSZ, Jana Parysa. Polityk w dokumencie resortowym wskazał, że "nie do przyjęcia jest sytuacja, gdy prezydent i premier mają zablokowane kontakty z głównym sojusznikiem". Parys nie zaprzeczył istnieniu notatki.

Dziennikarze Onetu wywołali ogromną burzę w mediach. Opublikowali dokument ambasady RP w Waszyngtonie, który powstał po spotkaniach polskich dyplomatów z najbliższymi doradcami Donalda Trumpa. Andrzej Stankiewicz - współautor doniesień - przyznał w rozmowie z "Super Expressem", że użycie w artykule słów "sankcje", "ultimatum" i "persona non grata" były interpretacją.

Informację o notatce MSZ podchwyciły m.in. wpływowy w Stanach Zjednoczonych magazyn "Politico" i portal buzfeed.com. Departament Stanu USA zareagował w oświadczeniu Heather Nauert. -  Wszelkie doniesienia o zawieszeniu współpracy dotyczącej bezpieczeństwa czy dialogu na najwyższym szczeblu są po prostu nieprawdziwe. Polska jest bliskim sojusznikiem z NATO, to się nie zmieniło i tak pozostanie - poinformowała. Dodała też, że nie ma w planach spotkań najważniejszych przedstawicieli Polski i USA.

 Polecamy: Administracja Trumpa wściekła na ustawę o IPN. Polsce grożą sankcje?

Dziennikarze Onetu twierdzą, że przedstawiona przez nich alarmująca notatka o kryzysie w relacjach obustronnych była pokłosiem słów Wessa Mitchella, głównego doradcy Rexa Tillersona. Nosi sygnaturę o numerze Z-99/2018. - Mamy jej kopię. Nie możemy jej ujawnić ze względu na ochronę naszych informatorów - twierdzą Andrzej Stankiewicz i Andrzej Gajcy.

Na podstawie tej notatki, której istnieniu zaprzeczył wiceminister spraw zagranicznych Bartosz Cichocki, powstał inny tekst - Jana Parysa. Były doradca szefa MSZ, Jacka Czaputowicza, nie zanegował faktu, że to on napisał ostrzeżenie z ramienia MSZ.

Parys powołał się w dokumencie na notatkę Z-99/2018 i stanowisko Mitchella, pisząc: - Ze względu na znaczenie Stanów Zjednoczonych dla naszego bezpieczeństwa, nie do przyjęcia jest sytuacja, kiedy prezydent czy premier mają zablokowane kontakty z głównym sojusznikiem. Moim zdaniem uregulowanie sporu z USA jest ważniejsze niż spór z Izraelem czy rozmowy z Komisją Europejską na temat praworządności - podkreślił.

- Jednym słowem: zmiany w ustawie o IPN nie mogą być wynikiem kompromisu między TK, sejmem i kierownictwem PiS. Potrzebne są konsultacje zmian z Departamentem Stanu - zaznaczył w analizie Parys.

Zapytany o notatkę, Parys nie zaprzeczył jej istnieniu. - Nie powinniście w ogóle mieć takich materiałów. Jest oficjalne stanowisko MSZ w tej sprawie. Nie mam nic więcej do powiedzenia - odpowiedział dziennikarzom Onetu. - Cokolwiek było pisane, to analizy wewnętrzne MSZ i nie będę się na ich temat wypowiadał - zakończył.

To oznacza, że notatka Parysa istnieje, a zatem ostrzeżenia Mitchella - choć przejaskrawione w polskich mediach - padły w rozmowach zakulisowych z dyplomatami MSZ. Nie wiadomo, w jaki sposób i kto odpowiada za wyciek resortowych dokumentów. Jan Parys od 28 lutego nie pracuje już w gabinecie ministra Czaputowicza. Jest członkiem Akademii Dyplomatycznej MSZ. W latach 90. pełnił funkcję ministra obrony w rządzie Jana Olszewskiego.

Zobacz także: Stany Zjednoczone zawieszają stosunki z Polską? Departament Stanu USA zaprzecza

W mediach społecznościowych trwa zażarta dyskusja na temat ujawnionej notatki ambasady RP w Waszyngtonie. Część komentatorów uważa, że doniesienia Onetu są zwykłym fake-newsem lub nadinterpretacją. Inni wskazują, że Departament Stanu USA w ogóle nie odniósł się do sprawy kontaktów między amerykańskimi a polskimi dyplomatami. Autorzy artykułu o kryzysie w relacjach Polski i Stanów Zjednoczonych zaapelowali do ministra Jacka Czaputowicza, by opublikował notatkę ambasady RP w Waszyngtonie.

- Oto prawicowi komentatorzy mówią, że wszystko jest OK (albo, jeśli ktoś woli "Polacy nic się nie stało"). W rzeczywistości jeśli rzeczniczka Dep. Stanu na pytania o zamrożenie kontaktów na najwyższym szczeblu odpowiada, że nic takiego nie ma miejsca i prowadzony jest dialog z udziałem ambasadora to w języku dyplomacji oznacza to, że kontakty na najwyższym szczeblu zostały zamrożone. Gdy zaś mówi się, że nic jej nie wiadomo o tym, by "obecnie rozmawiano o jakichś spotkaniach lub by takie były zaplanowane" (a wiadomo, że były zaplanowane) to potwierdza, że zostały odwołane. Tyle i tylko tyle - napisał Witold Jurasz, były dyplomata i dziennikarz Polsat News.







Zobacz także: MSZ nie przekazało ostrzeżenia Amerykanów dotyczącego konsekwencji przyjęcia ustawy o IPN


Źródło: Onet.pl


GW


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.


https://twitter.com/A_Gajcy/status/971370436482273280


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka