Donald Tusk przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Donald Tusk przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Macierewicz: Odpowiedzialność Tuska za rozdzielenie wizyt nie podlega wątpliwości

Redakcja Redakcja Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 279

Z dokumentów, które zostały zebrane w sprawie smoleńskiej, ewidentnie wynika, że decyzję o rozdzieleniu wizyt podjął osobiście Donald Tusk, wspólnie z Władimirem Putinem - uważa szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz.

Donald Tusk zeznawał przed Sądem Okręgowym w Warszawie w procesie byłego szefa jego kancelarii, w okresie sprawowania funkcji premiera, Tomasza Arabskiego. „Z całą pewnością Tomasz Arabski nie był szefem komórki zajmującej się lotami, tylko był szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a więc szefem całej administracji, która zajmuje się obsługą prezesa Rady Ministrów, więc trudno byłoby mi zgodzić się z tak sformułowaną definicją jego zajęcia, że był szefem komórki od lotów, czy nadzorcą bazy” - stwierdził były premier,  zapytany o zakres kompetencji swoich urzędników w sprawie organizacji lotu do Katynia w 2010 roku.

Polecamy: Zeznania Tuska ws. katastrofy smoleńskiej w sądzie. "Nie było żadnego rozdzielenia wizyt"

– Zgodnie z porozumieniem w sprawie transportu lotniczego, które sygnowały kancelarie Sejmu, Senatu, premiera i prezydenta, to szef kancelarii premiera był osobą decydującą w sprawie lotów – skomentował słowa Donalda Tuska Antoni Macierewicz.

– Porozumienie to obligowało pana Arabskiego do podjęcia decyzji w sprawie organizacji lotu do Katynia. Być może współpracował z jakimiś podległymi mu urzędnikami, ale ostateczną decyzję podejmował on - Tomasz Arabski. Jeżeli dziś pan Tusk sugeruje coś innego, to mija się z prawdą –  dodał szef podkomisji smoleńskiej.

„Niezależnie od tego, jaka kultura polityczna panuje dzisiaj w Polsce na ten temat - nie jest i nie powinno być zadaniem premiera, czy prezydenta wpływanie na jakiekolwiek decyzje dot. miejsca lądowania, momentu lądowania, kierunku lotu, charakteru maszyny, doboru maszyny etc.” - mówił Donald Tusk.

Zobacz: Tusk o Polsce po katastrofie smoleńskiej: Szczególnie paskudny spór

– Jeżeli mówimy o organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to niezwykle istotne jest też ustalenie okoliczności wyboru samolotu, który miał ją obsłużyć. To wszystko musiało przechodzić zarówno przez pana Arabskiego, jak i pana Tuska. Być może Tusk nie czytał dokumentów dotyczących tych ustaleń, ale na pewno musiał mieć wiedzę dotyczącą wybranych opcji i ostatecznie je akceptował. Próbując wyprzeć tę odpowiedzialność, pan Tusk omija w tym zakresie istotę rzeczy – stwierdził z kolei Antoni Macierewicz.

Były premier zeznał, że ani on, ani prezydent Lech Kaczyński nie planowali wspólnej wizyty w Katyniu w 2010 roku. – Termin „rozdzielenie wizyty” to termin polityczny, służący zdyskredytowaniu mnie – podkreślił Donald Tusk.

image
Donald Tusk przez zeznaniami w stołecznym Sądzie Okręgowym. Fot. PAP/Tomasz Gzell

– To rzeczywiście termin polityczny, bo decyzja pana Tuska była decyzją polityczną – komentował zeznania byłego premiera Antoni Macierewicz. – Z dokumentów, które zostały w tej sprawie zebrane, ewidentnie wynika, że decyzję o rozdzieleniu wizyty podjął osobiście pan Tusk, wspólnie z panem Putinem. Oczywiście nie mogę być pewny, czy była to swobodna decyzja premiera Tuska. Być może był postawiony wobec takiej konieczności przez premiera Putina - tego nie jestem w stanie wykluczyć. Jeżeli Tusk wypiera się dziś decyzji o rozdzieleniu wizyt, to znaczy, że nie mówi prawdy. Można to zweryfikować przywołując notatkę, jaka musiała być sporządzona z rozmowy telefonicznej obu premierów – powiedział polityk PiS. 

Tusk zeznał, że w jego planach i z tego co pamięta „w planach prezydenta Kaczyńskiego, nie było wspólnej wizyty”.

Czytaj: Warszawska PO nie chce Lecha Kaczyńskiego jako patrona ulicy

Na początku marca 2010 r. prezydent Lech Kaczyński mówił dziennikarzom, że byłoby lepiej, gdyby prezydent i premier wzięli wspólnie udział w uroczystościach w Katyniu.

„Ja myślę, że byłoby lepiej, żeby to była wspólna wyprawa prezydenta i premiera, ale jeżeli jest to niemożliwe, to ja jadę w dniu, w którym będą podstawowe uroczystości, a to jest 10 kwietnia” - mówił wtedy dziennikarzom prezydent Lech Kaczyński. – Jest oczywistością, że prezydent musi tam być – mówił tragicznie zmarły prezydent.


Źródło: PAP

KW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła. 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka