Ogólnopolska manifestacja Związku Nauczycielstwa Polskiego, fot. PAP/Jacek Turczyk
Ogólnopolska manifestacja Związku Nauczycielstwa Polskiego, fot. PAP/Jacek Turczyk

Manifestacja ZNP w Warszawie. Nauczyciele chcą podwyżek i dymisji Anny Zalewskiej

Redakcja Redakcja Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 117

Około 10 tys. nauczycieli bierze udział w ogólnopolskiej manifestacji zorganizowanej przez ZNP w Warszawie. Związkowcy domagają się  zwiększenia nakładów na edukację, w tym podwyżek o 1000 zł dla nauczycieli oraz dymisji minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej.

Protest nauczycieli przeciwko reformie edukacji


Manifestacja ZNP jest częścią ogólnopolskiej manifestacji organizowanej w Warszawie przez Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych pod hasłem "Polska potrzebuje wyższych płac!".

- Mamy dość chaosu w edukacji, którego twarzą jest minister edukacji Anna Zalewska. Mamy dość żenujących nakładów na edukację, które lokują polskiego nauczyciela na samym dole, jeśli chodzi o zarobki - powiedział prezes ZNP Sławomir Broniarz, otwierając manifestację. Podkreślił, że nauczyciele nie mogą dać sobie wmówić, że tylko oni są odpowiedzialni za edukację i jej poziom. - To wspólna sprawa rodziców, organów prowadzących, nauczycieli i tych wszystkich, którzy odpowiadają za polską edukację - wskazał.



Maszerujący mają ze sobą flagi związkowe, plakaty i transparenty z hasłami takimi, jak: "Chcemy godnie zarabiać! Teraz!", "Mamy dość niskich zarobków", "Mamy dość złego ministra edukacji", "Reforma Zalewskiej to krzywda dzieci", "Reforma Zalewskiej to krzywda nauczycieli", "Reforma Zalewskiej to okradanie samorządów". Uczestnicy manifestacji mają ze sobą też dzwonki i trąbki.



Według rzeczniczki związku Magdaleny Kaszulanis w manifestacji bierze udział ponad 10 tys. nauczycieli i pracowników oświaty. Jak podała, nauczyciele przybyli na demonstrację z całego kraju, przyjechali m.in. ponad 200 autokarami, część z nich na własną rękę.

image
Według organizatorów, do stolicy przyjechało 10 tys. osób, fot. PAP/Jacek Turczyk

Politycy wspierają demonstrantów

Na placu Trzech Krzyży odrębny marsz  ZNP została rozwiązany, a jej uczestnicy dołączyli do manifestacji organizowanej przez OPZZ. Zapowiada ono, że udział w nim wezmą pracownicy zrzeszonych w nim branż, m.in. górnictwa i energetyki, przemysłu, oświaty i nauki, usług publicznych, budownictwa, transportu i handlu. Udział deklarują też przedstawiciele sektora zdrowia, m.in. fizjoterapeuci.

Protestujących nauczycieli i inne grupy zawodowe wspierają kandydaci na prezydenta Warszawy. Rafał Trzaskowski, kandydat PO i Nowoczesnej, najpierw wezwał swoich kontrkandydatów do publicznej debaty, a po konferencji ogłosił, że - jako rodzic, a nie polityk - udaje się na demonstrację nauczycieli i rodziców w związku z "deformą edukacji" dokonaną przez PiS. Podkreślił, że edukacja jest jedną z najważniejszych spraw w Warszawie.

Poparcie dla demonstrujących wyrazili także Piotr Ikonowicz (Ruch Sprawiedliwości Społecznej), Andrzej Rozenek (SLD-Lewica Razem) i Jan Śpiewak (Wygra Warszawa).

Do protestujących w Warszawie nauczycieli zwrócił się także szef PO: - Jesteśmy po waszej stornie i żałuję, że za poprzednich rządów podwyżki waszych płac nie były wystarczające. Kryzys dawano się skończył, a PiS o waszych pensjach zapomniał. Mogę zagwarantować, że kiedy wygramy wyborczy maraton, zajmiemy się tą sprawą. To samo dotyczy pielęgniarek, ratowników medycznych, strażaków, pracowników służby cywilnej wojska - mówił Grzegorz Schetyna na konwencji we Wrocławiu.

image
Nauczyciele domagają się podwyżek płac i dymisji minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej, fot. PAP/Jacek Turczyk

Postulaty ZNP

Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się zwiększenia nakładów na edukację. Według związkowców w wielu szkołach i przedszkolach w Polsce brakuje nauczycieli. ZNP tłumaczy to tym, że doświadczeni nauczyciele odchodzą z pracy z powodu: chaosu wywołanego reformą, zmian w statusie i awansie zawodowym oraz niskich zarobków. Prezes ZNP wielokrotnie mówił w ostatnich miesiącach, że tegoroczna podwyżka nie poprawiła sytuacji finansowej pedagogów. Zgodnie z nią wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrosło od 93 zł do 168 zł brutto. Dlatego żądają podwyżki rzędu 1000 zł. Jak wyjaśnił Broniarz, 1000 zł to około 250 euro, czyli tyle, o ile mniej zarabiają polscy nauczyciele w stosunku do nauczycieli z innych krajów Unii Europejskiej.

Na wynagrodzenie nauczycieli składa się wynagrodzenie zasadnicze oraz dodatki. Obecnie wynagrodzenie zasadnicze wynosi dla stażysty 2417 zł brutto, nauczyciela kontraktowego - 2487 zł brutto, nauczyciela mianowanego - 2824 zł brutto, a dyplomowanego - 3317 zł brutto. Dodatków jest kilkanaście. Według związkowców, większość nauczycieli otrzymuje tylko kilka z nich.

Związek krytycznie ocenia też szefową MEN. Zarzuca jej pozorowanie dialogu, składanie deklaracji bez pokrycia i manipulowanie informacjami. Według ZNP Zalewska odpowiada za chaos organizacyjny i kadrowy w oświacie oraz za pogorszenie warunków pracy w szkołach. Związkowcy mówią, że w wyniku reformy pogorszyły się też warunki nauki w szkołach - ośmioletnie szkoły podstawowe są przepełnione, nauka na zmiany zaczęła się także w małych miejscowościach, a uczniowie są przemęczeni.

Zalewska: Szanuję ten protest

Minister edukacji Anna Zalewska pytana o protest nauczycieli zaznaczyła, że "bardzo szanuje sam protest i związki zawodowe". - Upominać się o racje nauczyciela to upominać się o podstawowe prawa nauczyciela, które ja oczywiście szanuję – podkreśliła podczas piątkowej konferencji prasowej. Przypomniała o zapowiadanych rok temu podwyżkach, które, jej zdaniem, są realizowane. Podkreśliła, że podwyżkę średnio o tysiąc złotych otrzymają nauczyciele w ciągu roku i dziewięciu miesięcy.

image
Minister edukacji narodowej Anna Zalewska, fot. PAP/Paweł Supernak

Rzeczniczka prasowa MEN Anna Ostrowska podkreśliła, że minister edukacji "wykazuje szczególną troskę o jak najlepsze warunki prowadzenia otwartego i efektywnego dialogu z przedstawicielami reprezentatywnych oświatowych związków zawodowych" oraz że "związki zawodowe to ważny partner MEN w kreowaniu krajowej, lokalnej polityki oświatowej".

Ostrowska dodała, że priorytetem rządu jest podniesienie prestiżu zawodu nauczyciela, m.in. przez sukcesywne podwyższanie płac nauczycieli. Przypomniała, że w 2017 r., pierwszy raz od 2012 r., zostały waloryzowane płace, a w kwietniu tego roku rozpoczęło się wprowadzanie podwyżek, podnoszących wynagrodzenia o 5,35 proc. Od stycznia 2019 roku i od stycznia 2020 roku pensje nauczycieli będą wzrastały o kolejne 5 proc. w każdym roku. Oznacza to, że w ciągu roku i 9 miesięcy wynagrodzenia zostaną podniesione łącznie o 15,8 proc. Rzeczniczka podkreśliła, że dzięki reformie edukacji jest więcej etatów nauczycieli, liczba ich wrosła o ponad 17 tys.

Odniosła się też do zarzutów dotyczących zmian w systemie oceny i awansu zawodowego nauczycieli. Napisała, że podstawą nowego systemu oceniania pracy nauczycieli jest większa przejrzystość i zobiektywizowanie ocen. Ostrowska zaznaczyła, że nowy system wpłynie na ujednolicenie sposobu oceniania przy jednoczesnym dostosowaniu go do specyfiki pracy w danej szkole oraz potrzeb środowiska szkolnego. Zauważyła, że uzyskanie najwyższej oceny pracy będzie uprawniało nauczyciela do skrócenia ścieżki awansu zawodowego.

źródło: PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo