Marsz środowisk narodowościowych zorganizowany we Wrocławfot. PAP/Maciej Kulczyńskiiu,
Marsz środowisk narodowościowych zorganizowany we Wrocławfot. PAP/Maciej Kulczyńskiiu,

Rozwiązano marsz narodowców we Wrocławiu. Na czele szedł Jacek Międlar

Redakcja Redakcja Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 207

Zaledwie godzinę trwał marsz we Wrocławiu zorganizowany przez środowiska narodowe z okazji Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Magistrat rozwiązał go ze względu "groźby i nawoływanie do nienawiści na tle wyznaniowym".  Policja zapowiedziała skierowane wniosków o ukaranie do sądu wobec 11 osób.

Marsz narodowców wyruszył w piątek wieczorem z placu Solnego. Stamtąd jego uczestnicy przeszli ulicą Świdnicką pod pomnik rotmistrza Pileckiego. Współorganizatorem marszu byli były ksiądz Jacek Międlar i Roman Zieliński, autor książki "Jak pokochałem Adolfa Hitlera".

Maszerujący skandowali m.in. "To my, to my, Polacy", "Precz z komuną!", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". Nieśli m.in. flagi narodowe i baner z napisem "Śmierć wrogom ojczyzny". W marszu wzięło udział kilkaset osób. Wg relacji "Wyborczej" podczas przemarszu Międlar palił zdjęcia, a tłum skandował "Żydowscy komuniści gorsi niż naziści" i "To my jesteśmy gospodarzami w tym mieście, my Polacy!".



Obserwatorzy z urzędu miasta rozwiązali zgromadzenie, gdy jego uczestnicy znajdowali się już pod pomnikiem rotmistrza Pileckiego. - Zgromadzenie zostało rozwiązane po dwóch ostrzeżeniach za groźby i nawoływanie do nienawiści na tle wyznaniowym - poinformował na Facebooku Bartłomiej Ciążyński, pełnomocnik prezydenta ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii.


Podczas przemówień pod pomnikiem rotmistrza Pileckiego Roman Zieliński, organizator marszu, przekazał ostrzeżenia uczestnikom. - Teraz wszyscy jesteśmy tutaj prywatnie - dodał. Jacek Międlar, jeden ze współorganizatorów dodał: - Nie idziemy, nie idziemy. Zostajemy.


image
Były ksiądz Jacek Międlar przemawia podczas marszu, fot. PAP/Maciej Kulczyński.

Gdy przedstawicielka miasta po raz drugi przekazała informację o rozwiązaniu zgromadzenia, tłum zaczął skandować: "Wypier..." oraz "Precz z komuną" oraz "Precz z żydowską okupacją". Nikt jednak nie ruszył się spod pomnika.

Jak przekazał rzecznik Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu Łukasz Dutkowiak, przedstawiciel urzędu miejskiego poinformował uczestników zgromadzeniu o możliwości rozwiązania marszu, jeśli będą naruszać prawo. Ponieważ zgromadzeni nie reagowali, o godz. 21 podjął decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia, informując o tym jego uczestników.

- Spora część osób, z blisko 200 biorących w nim udział, rozeszła się. Byli jednak też tacy, którzy pozostali i nie chcieli opuścić miejsca zgromadzenia. Dwie osoby, z tych które pozostały, tuż po rozwiązaniu zgromadzenia odpaliły materiały pirotechniczne – mówił rzecznik. - Ponieważ osoby dalej nie stosowały się do przepisów, policjanci przystąpili do legitymowania uczestników już rozwiązanego zgromadzenia  - dodał.

image
Kordon policji odgradzający przeciwników marszu od jego uczestników., fot. PAP/Maciej Kulczyński.

Policjanci wylegitymowali łącznie kilkanaście osób. Wobec 11 zostaną teraz skierowane wnioski o ukaranie do sądu. - Odpowiedzą one m. in. za wzbranianie się od opuszczenia miejsca zgromadzenia pomimo jego rozwiązania i przewodniczenie mu oraz posiadanie środków pirotechnicznych – tłumaczył Dutkowiak.

Jeszcze przed rozpoczęciem marszu narodowców Obywatele RP zorganizowali pod pomnikiem rotmistrza Pileckiego kontrmanifestację pod hasłem "Pamiętamy o bohaterach, nie gloryfikujemy zbrodniarzy". Przeciwnicy marszu rozłożyli tam transparent "Rotmistrz Pilecki nie dzielił ludzi ze względu na światopogląd i wyznanie", a następnie złożyli pod pomnikiem znicze i białe róże.


źródło: PAP, wyborcza.pl

ja


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo