W chwili obecnej budżetu państwa polskiego nie stać na danie nauczycielom 1000 zł podwyżki - powiedział szef KPRM Michał Dworczyk. Jak ocenił, prezes ZNP Sławomir Broniarz "próbuje brać dzieci jako zakładników".
Szef KPRM: chcemy dać nauczycielom podwyżki, ale nie 1000 zł
Dworczyk powiedział w TVN24, że rząd PiS od 2017 roku przeznaczył na podwyżki dla nauczycieli około 7 mld złotych. -W 2017 roku to było około 450 mln złotych, 2018 rok to było około 2 mld złotych, 2019 rok to 2 mld złotych w pierwszym półroczu i od 1 września około 1,9 mld, co łącznie daje około 7 mld złotych.
Zdaniem Dworczyka "nauczyciele słusznie domagają się wyższych wynagrodzeń". - I ja też chciałbym, żebyśmy mogli spełnić ich oczekiwania, ale z tego tysiąca w tej chwili rząd jest w stanie przeznaczyć na podwyżki około 500 złotych. Średnio nauczyciele otrzymają około 500 złotych podwyżki - podkreślił szef KPRM.
Na uwagę, że nauczyciele chcą 1000 złotych podwyżki, Dworczyk powiedział: - Ja wiem, i na to dzisiaj budżetu państwa polskiego nie stać. Natomiast chcemy podnosić wynagrodzenia dla nauczycieli, bo to jest bardzo ważna grupa zawodowa.
Szef KPRM poinformował, że w najbliższy poniedziałek 25 marca odbędzie się posiedzenie prezydium Rady Dialogu Społecznego poświęcone sprawom oświaty z udziałem przedstawicieli rządu oraz związków nauczycielskich.
Sławomir Broniarz "próbuje brać dzieci jako zakładników"
Jak ocenił, prezes ZNP Sławomir Broniarz "próbuje brać dzieci jako zakładników". - I próbuje straszyć nie tylko rząd, ale i rodziców i nie wiem kogo jeszcze, tym, że dzieci, albo nie będą miały egzaminów, albo nie otrzymają promocji do wyższej klasy - mówił Dworczyk. Dodał, że rząd zapewni możliwość każdemu dziecku przystąpienia do egzaminów bo "dobro dzieci jest najistotniejsze".
Broniarz apeluje do wszystkich nauczycieli o udział w strajku
Prezes ZNP Sławomir Broniarz powiedział, że jeśli nic się nie wydarzy, to ma nadzieję, że do strajku przystąpi 85 do 90 proc. szkół. Wystosował apel do wszystkich nauczycieli i pracowników niebędących nauczycielami, którzy pracują w szkołach, o włączenie się i uczestniczenie w strajku, niezależnie od tego, czy są związkowcami. Według Broniarza w większości szkół skala poparcia sięga 90-100 proc.
Konferencja Sławomira Broniarza, fot. PAP/Radek Pietruszka.
Broniarz odniósł się także do apelu premiera Mateusza Morawieckiego, o wyciszenie emocji. W poniedziałek premier zaapelował do związków zawodowych: - Apeluję i bardzo proszę związki zawodowe, żeby ostudzić emocje, a już żadną miarą nie powinno dochodzić do takiego szantażu moralnego, na jaki pozwolił sobie przewodniczący Broniarz, gdzie groził rodzicom, uczniom. Absolutnie nikt w takim języku nie powinien mówić – nie wyobrażam sobie, żeby do czegoś takiego doszło – podkreślił premier.
- Ja ten apel przyjmuję, ale też liczę na to, że pan premier i akolici również się do tego apelu dostosują – powiedział Broniarz. Proszony o komentarz do wypowiedzi premiera, zapewnił: "żadnego szantażu, ani żadnej groźby wobec kogokolwiek nie artykułowałem, zwracałem natomiast uwagę na te możliwości, które są przypisane w Prawie oświatowym".
Dobro polskiej edukacji leży nam na sercu
Broniarz zapewniał, że ZNP zależy mu wyłącznie na dobru edukacji, "i nie damy sobie przypiąć łatki politykierów". - Dobro polskiej edukacji, jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało, leży nam naprawdę na sercu – dodał.
Uczniowie napisali, że nie chcą strajku nauczycieli
"Każda grupa zawodowa ma prawo do strajku, ale nie można tego robić kosztem uczniów. To właśnie oni będą największą ofiarą takiego rozwiązania, a do tego nie możemy dopuścić" – czytamy w liście otwartym Rady Dzieci i Młodzieży Rzeczypospolitej Polskiej i Koalicji Młodzieżowych Rad na rzecz Praw Ucznia, skierowanym do MEN i do zawodowych organizacji nauczycielskich w związku z planowanymi na czas egzaminów ósmoklasistów i gimnazjalistów oraz matur strajkami w oświacie.
Nie można robić strajku kosztem niewinnych uczniów
Przedstawiciele uczniów podkreślili w liście otwartym, że "sytuacja, w której część uczniów nie będzie miała możliwości napisania egzaminu w wyznaczonym terminie ze względu na zapowiadany protest, jest zaprzeczeniem prawa każdego młodego człowieka do edukacji".
"Zdecydowanie nie zgadzamy się na to, żeby promocja uczniów była orężem w walce o wyższe płace nauczycieli. (…) Karanie niewinnych uczniów brakiem promocji do następnej klasy z uwagi na inne czynniki niż osiągane wyniki w nauce jest niedopuszczalne" – oznajmili w liście.
ja
Inne tematy w dziale Społeczeństwo