Strajkujący nauczyciele. fot. PAP/Adam Warżawa
Strajkujący nauczyciele. fot. PAP/Adam Warżawa

Rozpoczął się strajk nauczycieli. Szkoły bez lekcji, flagi, plakaty

Redakcja Redakcja Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 397

Flagi państwowe, związkowe i czarne umieszczone na budynkach, brak lekcji – tak w dniu strajku w oświacie, organizowanego przez ZNP i FZZ wygląda część szkół i przedszkoli w Polsce. Według ZNP zamiar udziału w strajku zadeklarowało blisko 80 proc. placówek.

- Dziś od godziny 8,. rozpoczyna się największy od 1993 roku strajk w oświacie. I pytanie co na to strona rządowa. Jesteśmy gotowi do rozmów. Jesteśmy gotowi do próby przekonania rządu, że ten strajk nie ma tylko podłoża ekonomicznego, ale to jest strajk także w obronie jakości edukacyjnych, które niestety ostatnie lata zniszczyły. Aczkolwiek od strony formalnej strajk nie może być tak szeroko artykułowany, więc mówimy tylko kwestiach płacowych - powiedział w TVN24 prezes ZNP Sławomir Broniarz. Dodał, że związkowcy mają sygnały o interwencji policji, będą to sprawdzać.

Ogólnopolski protest ZNP i FZZ

Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych w styczniu rozpoczęły procedury sporu zbiorowego. W ich ramach przeprowadziły referenda strajkowe.

Według ZNP z informacji zgromadzonych do czwartku rano wynika, że w strajku zamierza wziąć udział 79,725 proc. ogółu szkół i przedszkoli w całym kraju. Największy odsetek szkół i przedszkoli deklaruje przyłączenie się do akcji strajkowej w województwach: kujawsko-pomorskim – 91 proc., łódzkim – 87 proc., zachodniopomorskim – 85 proc. wielkopolskim – 84 proc., świętokrzyskim i śląskim – po 82 proc., warmińsko-mazurskim i dolnośląskim – po 81 proc.

Z danych ZNP wynika, że w 92,04 proc. szkół i przedszkoli – z tych, w których odbyły się referenda – pracownicy opowiedzieli się za strajkiem.

MEN podawało w ubiegłym tygodniu, że według danych przekazanych przez kuratorów oświaty od dyrektorów odsetek szkół, w których przeprowadzono referenda strajkowe, wynosi 58,7 proc. Według Państwowej Inspekcji Pracy spory zbiorowe prowadzi 42,76 proc. placówek.

Termin protestu zbiega się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury.

Zgodnie z procedurami opisanymi w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych strajk jest legalny, gdy ogłosi go związek zawodowy (żadna inna organizacja ani grupa pracownicza nie może proklamować strajku), przed jego ogłoszeniem zostały wyczerpane rokowania i postępowanie mediacyjne, a żądania pozostających w sporze pracowników dotyczą wyłącznie warunków pracy, płac, spraw socjalnych albo praw i wolności związkowych.

Ogłoszenie strajku w placówce musi poprzedzić akceptacja większości głosujących w referendum strajkowym. W referendum musi wziąć udział co najmniej 50 proc. uprawnionych do głosowania w danej placówce.

Zakładowa organizacja związkowa, która jest stroną w sporze, musi przed strajkiem poinformować o nim pracodawcę. W przypadku szkół i przedszkoli jest nim dyrektor placówki. Z kolei dyrektor szkoły ma powiadomić o akcji rodziców i tak zorganizować pracę placówki, żeby nauczyciele, ci, którzy nie przystąpią do strajku, mogli zająć się uczniami, którzy przyjdą do szkoły.

Ostateczną decyzję o tym, czy przystąpi do protestu, każdy pracownik podejmuje w dniu strajku po przyjściu do pracy. Strajk polega na powstrzymaniu się od pracy. Żadna osoba pracująca w szkole lub w przedszkolu, która uczestniczy w strajku, nie może być zmuszona przez dyrektora do podjęcia czynności związanych z jej zawodem czy z opieką nad dziećmi. Udział w legalnym strajku nie może stanowić podstawy zastosowania przez pracodawcę jakiejkolwiek sankcji wobec pracowników.

Zobacz galerię zdjęć:

Sławomir Broniarz ogłosił największy strajk w oświacie. fot.PAP/Paweł Supernak
Sławomir Broniarz ogłosił największy strajk w oświacie. fot.PAP/Paweł Supernak Strajk nauczycieli. fot. PAP Strajk nauczycieli. fot. PAP Strajk nauczycieli. fot. PAP Strajk nauczycieli. fot. PAP
Strajk nauczycieli. fot. PAP

W Warszawie bezpłatne aktywności dla dzieci

W ubiegłym tygodniu dyrektorzy zawiadamiali rodziców na wiele sposobów, m.in. za pomocą dzienników elektronicznych, tradycyjnych ogłoszeń wywieszonych w szkołach oraz na zebraniach z rodzicami. Apelowali, by w czasie strajku nie przyprowadzać dzieci do przedszkoli i szkół, gdyż tam, gdzie będzie strajkować cała kadra lub jej większość, trudno będzie zorganizować opiekę nad dziećmi.

Do strajku przygotowały się samorządy jako organy prowadzące szkoły i przedszkola. Przykładowo w Warszawie już miesiąc temu powołano sztab kryzysowy, który ma koordynować działania samorządu w czasie strajku. Według danych urzędu strajk obejmie 321 z 376 szkół i zespołów szkół. Zamkniętych będzie prawie 160 przedszkoli. Jednocześnie około połowa ze strajkujących szkół zapewniła, że mimo strajku będzie mogła zapewnić zajęcia opiekuńcze. Miasto informuje, że na czas strajku przygotowało "bezpłatne aktywności w miejskich instytucjach kultury i sportu". Baza zajęć, a także lista strajkujących szkół i inne informacje znajdują się na stronie urzędu.

Część pracodawców poinformowała zaś w ostatnich dniach rodziców, że może przyprowadzić ze sobą dzieci do pracy. W sobotę i w niedzielę w niektórych miastach w Polsce, m.in. w Warszawie i we Wrocławiu, odbyły się manifestacje rodziców i uczniów popierających protest nauczycieli.

Negocjacje rządu z nauczycielami

Od 25 marca do niedzieli włącznie trwały negocjacje rządu ze związkami zawodowymi zrzeszającymi nauczycieli.

Rządowe propozycje dla nauczycieli to w sumie prawie 15 proc. podwyżki w 2019 r. (9,6 proc. podwyżki we wrześniu plus wypłacona już 5-procentowa podwyżka od stycznia), skrócenie stażu, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł, zmiana w systemie oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji.

Rząd przedstawił także "nowy kontrakt społeczny dla nauczycieli", obejmujący podwyżki i zmianę warunków pracy. Nauczyciel dyplomowany po wprowadzeniu zmian otrzymałby w kolejnych latach, w wariancie pensum 22 h w 2020 – 6128 zł, 2021 – 6653 zł, 2022 – 7179 zł, 2023 – 7704 zł. W przypadku ustalenia pensum na poziomie 24 h (poziom średniej OECD) nauczyciel dyplomowany mógłby liczyć średnio na następujący wzrost wynagrodzenia 2020 – 6335 zł, 2021 – 7434 zł, 2022 – 7800 zł, 2023 – 8100 zł. Zwiększenie pensum byłoby kroczące i obejmowało cykliczne jego podnoszenie co roku, wraz z przyznaną podwyżką, aż do osiągnięcia pułapu 22 (lub 24) godzin przy tablicy w 2023 roku.

Forum Związków Zawodowych i Związek Nauczycielstwa Polskiego w trakcie negocjacji zmodyfikowały oczekiwania (początkowo upominały się o tysiąc zł podwyżki) i obecnie postulują 30 proc. podwyżki rozłożonej na dwie tury – 15 proc. od 1 stycznia i 15 proc. od 1 września br.

Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" negocjowała m.in. podwyżkę wynagrodzeń w wysokości 15 proc. od stycznia 2019 r. oraz zmianę systemu wynagradzania, według którego pensje nauczycieli byłyby bezpośrednio powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej.

W niedziele wieczorem porozumienie z rządem zawarła tylko oświatowa "Solidarność". ZNP i FZZ odrzuciły propozycje rządu. Wicepremier Beata Szydło informując o zawarciu porozumienia zaznaczyła, że sprawy dotyczące zmian systemowych zostawione zostały na później. Przewodniczący sekcji krajowej oświaty i wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa powiedział zaś, że "S" osiągnęła wszystkie punkty, które zgłosiła do negocjacji. Zapowiedział, że związek odwoła pogotowie strajkowe.

Szydło zapowiedziała, że rząd jest gotów, jeżeli pozostałe centrale związkowe zwrócą się z propozycją takich rozmów, do kontynuowania dialogu, bo – jak podkreśliła – to jest potrzebne polskiej szkole.

"Chcemy, żeby ten protest jak najszybciej się zakończył i moja prośba, wielokrotnie wyrażana: pamiętajmy, że będziecie protestowali, kiedy młodzi ludzie przystępują do jednego z najważniejszych egzaminów w ich życiu. Dla wielu z nich to będzie pierwszy taki egzamin" – powiedziała wicepremier. Zwróciła się z apelem do protestujących: "Rozważcie to, jest jeszcze trochę czasu, czy nie złagodzić tego protestu w czasie egzaminów tak, żeby młodzież te egzaminy spokojnie mogła napisać".

Prezes ZNP Sławomir Broniarz – po niedzielnym spotkaniu – po raz kolejny ocenił propozycje rządu jako "nie do przyjęcia". Jak mówił, propozycje rządu są nieadekwatne do oczekiwań środowiska nauczycielskiego, "notabene rozbudzonych także wieloma wypowiedziami rządu". Podkreślił, że nie ma powodu, by strajk nauczycieli nie rozpoczął się w poniedziałek – dodał. Poinformował, że do protestu dołączyła "wielusettysięczna" rzesza osób nienależących do żadnego związku zawodowego.

Szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz mówił, że w czasie niedzielnego spotkania rząd pozorował jakikolwiek rozmowy. Według niego, propozycja rządu sprowadza się do dwóch rzeczy: "jak będziecie więcej pracować, to jest szansa, że za cztery lata będziecie więcej zarabiać" oraz "jak będzie was mniej i nie zmniejszymy nakładów na oświatę, to być może nawet zrealizujemy dla niektórych jakieś podwyżki". "Przez ostatnie dwa tygodnie pieniądze znalazły się dla wszystkich, nie tylko dla ludzi. Nie ma ich tylko dla nauczycieli" – dodał Wittkowicz.

Przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego Dorota Gardias zadeklarowała w niedzielę wieczorem, że jest dalej gotowa do mediacji, jeżeli któraś ze stron w trakcie strajku będzie miała propozycje i będzie chciała rozmawiać.

Ogólnopolski strajk organizowany przez ZNP i FZZ nie jest pierwszym protestem w tej formie w oświacie w Polsce po 1989 r. Po raz ostatni po taką formę protestu sięgnięto w 2017 r., kiedy przeprowadzono strajk jednodniowy.

KJ

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo