"Polska, czyli dno urojone". Fot. PAP/Darek Delmanowicz / Canva
"Polska, czyli dno urojone". Fot. PAP/Darek Delmanowicz / Canva

Polska, czyli dno urojone

Rafał Woś Rafał Woś Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 300
Rozumiem historyczne przyczyny powstania negatywnego autostereotypu Polski i Polaków. Rozumiem jego obronną i autoterapeutyczną funkcję. Ale na Boga! Życie toczy się dalej. I po to mamy oczy, uszy i łeb na karku, by te stereotypy stale konfrontować z rzeczywistością.

„No dno po prostu jest Polska”

„Za co Polacy nie znoszą swojej ojczyzny i innych Polaków? Fatalną opinię o Polakach mieli Piłsudski i Dmowski, Norwid i Krasiński. Lista negatywnych cech przypisywanych Polakom przez nich samych jest bardzo długa – od kłótliwości i zawiści po niedbalstwo i niechęć do mycia”. Wiecie z kogo ten cytat? Nie, nie zgadliście. To nie Jarosław Kaczyński objaśniający swoją głośną przed laty tezę o ojkofobii. Czyli - przypomnijmy pojęcie - o „niechęci do swojej własnej wspólnoty”, na którą cierpieć ma spora cześć polskich elit. Cytat, który przywołuję pochodzi z (mniej znanej) książki lewicowego historyka i publicysty Adama Leszczyńskiego wydanej w 2017 roku pod wymownym tytułem „No dno po prostu jest Polska”. Na podstawie szeregu źródeł historycznych z ostatnich kilkuset lat - od pamiętników i listów po publicystykę, poezję i prozę – Adam pokazał tam jak wyglądał ten polski negatywny autostereotyp w czystej postaci. Polecam.

Przekorny tytuł „No dno po prostu jest Polska” przypomina mi się przy okazji każdej publicystycznej kaskady tryskającej z trzewi polskich mediów liberalnych. Jest źle - dowiadujemy się od nich każdego dnia. Nie tylko, że źle. Jest coraz gorzej. Nic nie działa. Wszystko się zwija. Państwo z kartonu. Koniunktura z gliny. Społeczeństwo z g***wna. Niemcy nas nie cierpią. Amerykanie się nami wysługują. Francuzi się z nas śmieją. No dno po prostu jest Polska.


Dlaczego straszą nas Polską?

Opowieść o tym polskim dnie jest jak ryba, która wyskoczyła ze strumyka. Nie sposób jej chwycić, bo zawsze ucieknie nam z rąk. Tak samo z „polskim dnem”. Tu też nie dostaniemy nigdy szansy pogadania „co jest właściwie i konkretnie nie tak z tą straszną Polską?”. Zadając takie pytanie od razu stajesz się wrogiem. Bo przecież każdy porządny człowiek wie o co chodzi? Nie wiesz? Widocznie jesteś albo idiotą albo PiSowcem. A jak pójdziesz dalej i spróbujesz polemiki, powołasz się na dane nie pasujące do tezy o „polskim dnie”, albo po prostu rzucisz na nią jakikolwiek cień wątpliwości, to jest już koniec. Wtedy już nawet nie będziesz miał szansy uchodzić w ich oczach za kretyna. W tym sensie debata o „polskim dnie” się w Polsce nie odbywa. Bo nie może być debaty tam, gdzie tezy nie można sfalsyfikować. Ani nawet przytoczyć danych, które mogłyby jej zaprzeczyć.

Weźmy opowieść o tym, że „jest źle”. Bo „najwyższa w Europie inflacja”, „płace nie nadążają za wzrostem cen”, do tego „idzie recesja”. A rząd „nic nie robi” i w ogóle „zapaść usług publicznych”. A poza tym „gdzie jest milion samochodów elektrycznych” i „dlaczego jeszcze nie ma CPK”? No dno po prostu jest Polska. Ok, ciekawa opinia. Ale…

Skończyć z negatywnymi stereotypami o Polsce

Ale w normalnej rozmowie powinien być taki moment, w którym te wyobrażenia zderzamy z rzeczywistością. Inną niż tylko nasza własna (i naszej grupy odniesienia) subiektywna perspektywa. No to po kolei. Czy polska inflacja jest najwyższa w Europie? Nie do końca. Jesteśmy w grupie krajów dawnego bloku wschodniego (Polska, Czechy, Słowacja i kraje bałtyckie) które wszystko jak jeden mąż mają podobny poziom inflacji (13-15proc. według nowych danych Eurostatu). Odstają od tego rekordziści Węgrzy (24proc.). Ale nie Polska.

Czy płace nie nadążają za inflacją. Tak, nie nadążają teraz. I nie ma dziś jednego kraju w Europie, gdzie płace byłyby na plusie. Ale… W porównaniu z innymi krajami Unii Polska miała bardzo dynamiczny wzrost płac realnych przez ładnych kilka poprzednich lat. Licząc w ten sposób płace realne w Polsce urosły od 2015 roku o jakieś 20 proc. Podczas gdy w takich Włoszech albo Belgii o 20 proc…. spadły.


Czy „nadchodzi recesja”?

Idziemy dalej. Czy „nadchodzi recesja”? Wielu tak właśnie interpretuje strzępki zasłyszanych gdzieś informacji, że polskie PKB - licząc kwartał do kwartału - spadło ostatnio o 0,2 proc. Tylko, że znów trudno nam będzie cokolwiek z tej cyfry zrozumieć jeżeli nie zestawimy tego z innymi krajami oraz paroma ostatnimi latami. Patrząc w ten sposób trzeba naprawdę wiele złej woli by upierać się, że Polska jest dziś „chorym człowiekiem Europy”. W rzeczywistości jeśli sobie sprawdzicie jak sobie różne europejskie gospodarki radzą z kolejnymi szokami (covid, inflacja, wojna) to Polska będzie raczej wśród prymusów, a nie maruderów. Porównując PKB w roku 2019 i 2023 Polska jest 11,2 proc. na plusie. Strefa euro urosła w tym czasie o 2,5 proc. (a wyjąwszy zawyżającą statystyki Irlandię o 1,6 proc.). Włochy i Portugalia plus 3,5 proc. Niemcy i Hiszpania koło zera. Wielka Brytania pod kreską.

I tak dalej i tak dalej. I bez histerii proszę. Nie próbuję nikogo przekonywać, że „wszystko jest super”. Tak naprawdę chciałbym jedynie pokazać, że popadanie w drugą skrajność (no dno po prostu jest Polska) to przejaw kompletnego oderwania od rzeczywistości i głębokiej pogardy dla faktów.

Potęga negatywnych stereotypów

I teraz najważniejsze. Wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z czymś więcej niż tylko czystym uzależnieniem od anty-PiS-izmu. Owszem, spora część opinii publicznej pewnie w międzyczasie uwierzyła w obraz kompletnej zapaści, który sami od lat malują. Nie pomaga też to, że wszystkie odmienne głosy zostały z mediów anty-PiS-owskich dawno wygumkowane.

Ale jest coś jeszcze. Jest w tym wszystkim jakiś rodzaj głębokiego przyzwyczajenia do negatywnego autostereotypu Polski i Polaka. W myśl, którego Polska była, jest i będzie dnem. Musi być dnem, bo jest Polską. A skoro jest Polską to musi być dnem. Rozumiem historyczne przyczyny powstania tego autostereotypu, rozumiem jego obronną i autoterapeutyczną funkcję. Ale życie toczy się dalej. I po to mamy oczy, uszy i łeb na karku by te stereotypy stale konfrontować z rzeczywistością.

A jak się nie zgadzają to trzeba je zmieniać. A nie powtarzać jak stara wyliniała papuga, że… dno po prostu jest Polska.  

Rafał Woś

"Polska, czyli dno urojone". Fot. PAP/Darek Delmanowicz / Canva

Czytaj dalej:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo