fot. Mielon - Own work, CC BY-SA 3.0
fot. Mielon - Own work, CC BY-SA 3.0

Polska na kolana przed Unią nie padnie. Czas pokazał, że Bruksela nie jest nieomylna

Rafał Woś Rafał Woś UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 286
Rządy PiS uświadomiły Polakom, że z Unią Europejską wolno się nie zgadzać. I że świat się od takiej niezgody nie załamie.

Od niezgody z Unią świat się nie skończy

Gdy po przejęciu władzy w roku 2015 rząd Beaty Szydło ogłosił, że nie zamierza uczestniczyć w unijnym planie relokacji migrantów polska opinia publiczna zagotowała się z oburzenia. No bo jakże to? Jak można nie zgodzić się z pomysłami Brukseli? Wstyd i hańba. Wyrzucą nas z tej Unii jak nic! Będą wytykać palcami! Wstyd będzie po polsku na wakacjach zagranicznych się odezwać! I pieniądze nam odbiorą! Zagłodzą! 

A dziś? Zobaczmy tylko wydarzenia ostatnich dni. Dziwny wyrok WSA w sprawie Turowa przypomniał, że od trzech lat mamy wiszącą nad Polską sprawę kar nałożonych przez unijne sądy. I co? I nic. Polska kar nie płaci twierdząc, że są nałożone w sposób nielegalny. A kopalnia pracuje dalej obsługując zapotrzebowanie Polek i Polaków na prąd. 

Albo najnowszy powrót planu unijnych ministrów spraw wewnętrznych dotyczący powrotu schematu przymusowej relokacji migrantów. Polska i Węgry są przeciw temu rozwiązaniu. Argumentują, że takie decyzje powinny zapadać na szczeblu unijnych przywódców (Rada Europejska). A nie w Radzie Unii Europejskiej (spotkania ministrów), gdzie głosuje się większością kwalifikowaną. W tym temacie można przypuszczać, że polski rząd nie położy uszów po sobie. I w razie czego nie da sobie narzucić cudzej woli żadną miękką ani twardą perswazją. 


I to nie będzie nic nowego. Przez osiem długich lat Polska nie raz i nie dwa nie zgadzała się z szeregiem propozycji płynących z Brukseli, Strasburga, Berlina albo Luksemburga. To nie było - jak twierdzą niektórzy - permanentne sabotowanie. Na przykład polityka klimatyczna i pakiet Fit For 55 został co do zasady przez rząd Morawieckiego zaakceptowany. A częścią tej akceptacji był choćby kontrowersyjny plan zamykania polskich kopalni. Nie jest też przypadkiem, że Polska w ostatnich latach bardzo mocno postawiła na rozwój energetyki odnawialnej. Sytuacja zmieniła się jednak w momencie, gdy Komisja Europejska zaczęła blokować Polsce pieniądze na KPO. Bo to właśnie miały być pieniądze służące do sfinansowania proekologicznych inwestycji wymaganych przez Brukselę. Dla nauczonego tamtymi doświadczeniami rządu w Warszawie Fit For 55 do dziś działa jak płachta na byka. Albo rodzaj przypomnienia, że w negocjacjach z Brukselą nie należy chodzić na ustępstwa „dla idei” i pokazywać zbyt wielu gestów dobrej woli. Bo nie zostaną one docenione. I nie będzie tu większej wzajemności. 

Enfant terrible Europy. Ale to nie ma znaczenia

Generalnie Polska PiS ma dziś w Europie opinię unijnego „enfant terrible”. Ale jednocześnie nasz kraj (politycy, media, komentatorzy) zyskał bardzo wiele cennego doświadczenia. Zmieniło się naprawdę sporo. 

Po pierwsze, decyzje i inicjatywy płynące z Brukseli nie są już u nas traktowane jako prawda objawiona. To nie jest już żadne wyobrażone nadprawo (albo superkonstytucja), do których muszą się dopasowywać lokalni politycy nad Wisłą. To prawo, które dobrze jest godzić z demokratycznie uchwalonym polskim prawem. Ale tylko wtedy, gdy nie stoi ono w sprzeczności z interesem i dobrobytem polskich obywateli. Bo to oni wybrali polskich polityków. A politycy są przed tymi obywatelami odpowiedzialni. Na tym polega demokracja. A także unijna - gwarantowana traktatami - zasada subsydiarności. Głosząca, że jak decyzje można podjąć na szczeblu narodowym, to trzeba to zrobić. 


Po drugie, mityczna Unia nie jest traktowana jako obiektywy „vox Dei”. Jest dziś w Polsce nieporównywalnie większa świadomość interesów i gry sił, które stoją za każdym orzeczeniem europejskiego trybunału, propozycją komisji czy decyzją Europarlamentu. Mówienie, pisanie i zwracanie na to uwagi wyszło z oszołomskiej niszy. I stało się częścią tego, jak o Unii rozmawiamy w poważnej publicystycznej rozmowie. 

Po trzecie, mam wrażenie, że urodziła się też świadomość, że Unia do niczego nas zmusić nie może. Pokazała to sprawa KPO. Aresztowali środki? No to aresztowali. Co z tego? I bez tego turbodoładowania Polska w latach 2019-2023 rozwijała się szybciej niż inne duże gospodarki UE. Bezrobocie jest niskie. A wyższa niż na zachodzie inflacja związana jest z położeniem geograficznym i naturą powiązań energetycznych. A nie brakiem KPO albo innych pożyczonych pieniędzy.

Oczywiście, że musimy się z Europą jakoś układać. I układamy. Ale nie będzie to już ten sposób rozumowania, który dominował przez rokiem 2015. Bruksela także to w końcu zrozumie. Bo i Unię czeka przewartościowanie relacji z krajami takimi jak Polska. To się nie wydarzy od razu. Ale stopniowo jest to nieuchronne. 

Kto wie, może coś ruszy już po następnych eurowyborach. 

fot. Mielon - Own work, CC BY-SA 3.0

Czytaj dalej:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka