fot. Masti - praca własna, CC BY-SA 4.0
fot. Masti - praca własna, CC BY-SA 4.0

Od dzików po referendum. Wszystkie histerie polskiej opozycji

Rafał Woś Rafał Woś Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 146
Przez osiem długich lat polska opozycja doszła do perfekcji w nakręcaniu kolejnych kampanii moralnej paniki. Szkoda tylko, że nie starczyło im już czasu na cokolwiek innego.

Opozycja wciąż powtarza ten sam błąd

Reakcja antyPiSu na rozpisane przez rząd referendum w sprawie prywatyzacji, migracji, emerytur i obronności jest tak przewidywalna, że aż bolą zęby. Oczywiście jest to posunięcie „antydemokratyczne”, „absurdalne” i „szkodliwe”. I rzecz jasna każdy szanujący się demokrata musi być jego zaciekłym przeciwnikiem. 

Uderzające jest jedno. Przywódcy liberalnej opozycji oraz jej medialni sojusznicy kolejny raz nie widzą nawet potrzeby tłumaczenia komukolwiek dlaczego tak uważają. Czemu pytanie Polaków o zdanie w sprawach - było nie było - całkiem dla kraju istotnych oraz dzielących opinię publiczną - miałoby być rzekomo rozwiązaniem „antydemokratycznym”? Tak bo tak. To jasne jak słońce w letnie warszawskie południe. A jeśli masz co do tego jakieś wątpliwości, to jesteś pewnie otwartym albo zakonspirowanym PiSiorem. I nie warto tracić nawet czasu na tłumaczenie ci czegokolwiek.  

To nie jest - proszę Państwa - przypadek. Dokładnie według tego samego - sprawdzonego - wzorca liberalna opozycja i jej media postępują od długich ośmiu lat. Dziki i Seicento. Polexit, TSUE i KPO. Wolne sądy i wolne media. LGBT i Margot. Pandemia i wybory kopertowe. Druga Grecja i inflacja. Tylko nie mów nikomu i granica z Białorusią. Lasy i rtęć. Czarnek i Joanna z Krakowa. I tak dalej i tak dalej.  


W tym opozycja nie ma sobie równych

Reakcją polskiej opozycji na każde z tych wydarzeń było automatyczne rozkręcania zjawiska, które w socjologii nazywa się paniką moralną. Polega ona na rozbudzaniu atmosfery rozedrgania i niepokoju. Konsumentami tej paniki (w pewnym sensie także ofiarami) są zwyczajni ludzie. Tacy, którzy najcześciej nie mają czasu, energii, przestrzeni albo ochoty przegryzać się przez każdy temat. Nie wyrabiają sobie opinii sięgając do dwóch niezależnych źródeł. Słyszą tylko, że dzieje się coś bardzo niedobrego. I że powinni być tym stanem rzeczy zmartwieni, a nawet przerażeni. Mało tego. Muszą być zestrachani. To jest - by tak rzec - dowód ich obywatelskości, demokratyzmu i postępowości. A jeśli nie są to… ho ho. Znaczy, że z nimi coś nie tak. Opanowała ich „znieczulica” albo - jeszcze gorzej - dali się „przekupić” albo „uśpić” wrażym siłom. 

Ta strategia przynosi opozycji pewne sukcesy. Jakaś - i to niemała - część Polek i Polaków faktycznie żyje od ośmiu lat w apokaliptycznym przekonaniu, że „świat się kończy”. A może nawet już się skończył. I oto za naszymi oknami i w duszach triumfuje zło, podłość oraz małość. A Polska to jeden wielki obóz koncentracyjny, gospodarcza pustynia i pośmiewisko całej Europy. To zysk opozycji z ciągłego nakręcania kolejnych spektakli moralnej paniki. To naturalne środowisko, w którym rozkwitły klimaty takie jak fejsbukowe KODziarstwo niezłomne czy twitterowi #SilniRazem. Liberałowie zawsze zazdrościli PiS-owi, że ma swój pancerny elektorat. Taki, który niczego nie kwestionuje i nie zadaje dodatkowych pytań. Teraz wreszcie go mają. 


Problem polega jednak na tym, że nie zbudowali niczego poza tym. Miło i komfortowo było Tuskowi a wcześniej Schetynie i Trzaskowskiemu (Hołowni i Czarzastemu z resztą też) reagować na każde kolejne wyzwanie naciskając przycisk paniki moralnej. 500+? Panika moralna. Spory PiSu z Unią? Panika moralna. Pandemia? Panika moralna. Mur na granicy z Białorusią? Panika moralne. Inflacja? Panika moralna. To było łatwe. Zbyt łatwe. I niestety miało także ten efekt, że przez tych osiem lat opozycja liberalna nie wypracowała żadnej spójnej oferty politycznej. Poza mechanicznym antyPiSizmem. Ilekroć dochodzi więc do szczegółów to opozycja stoi myślowo i programowo naga. Bo antyPiSizm w starciu z realiami po prostu się sypie. Nie da się jednocześnie mówić, że PiS robił źle nie podnosząc stóp procentowych a potem robił źle właśnie je podnosząc. Nie można najpierw przekonywać, że 500+ i obniżka wieku emerytalnego to dramat, a zaraz potem przedstawiać się jako zwolennik świadczeń i skrócenia czasu pracy. Nie da się przekonująco dowodzić, że PiS łamie prawa człowieka budując mur na granicy z Białorusią i jednocześnie nie dba o bezpieczeństwo Polski chroniąc granicę zbyt słabo. 

To znaczy da się tak mówić. I tak właśnie opozycja próbuje postępować. Ale siła ich przekonywania jest od tego ograniczona. Przekaz paniki moralnej trafia bowiem wyłącznie do najwierniejszych fanbojów. A co z resztą? Co z tymi, którzy nawet chętnie by się dali przekonać, że dzieje się coś niedobrego. Ale trzeba ich najpierw właśnie przekonać. Sformułować argument. Pokazać dowody. A nie tylko pohukiwać na inaczej myślących. Wedle zasady „kto nie z nami ten przeciwko nam”. 

Im opozycja nie miała i nie ma nadal nic do zaproponowania. I dlatego od ośmiu lat przegrywa.  

fot. Masti - praca własna, CC BY-SA 4.0

Czytaj dalej:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka