Czy wizyta Obamy w Polce jest ważna? Jest. Obama był 9 razy w Europie, w tym dwa razy w Czechach. W Polsce dociera na koniec kadencji, ale daje z Warszawy swoim Obywatelom - ważny sygnał. O Polsce zapominać nie należy. Nawet jeśli prezydent USA nie liczy się z Polską tak bardzo, jak chce nam to przekazać w pięknych słowach, to na pewno liczy się z kilkoma milionami wyborców pochodzenia polskiego w Stanach. Nie należy zapominać, ze Obama stratował do boju o fotel prezydencki z Chicago. Bastionu polskiej emigracji. Podobnie liczy się z diasporą żydowską w USA. Stąd wizyta pod pomnikiem Bohaterów Getta Warszawskiego.
O nadzwyczajnych środkach ochrony amerykańskiego prezydenta zagwarantowanych przez polskie służby specjalne, policje i straż miejską pisałam ja, a jeszcze lepiej Witold Gadowski. Interesuje mnie jednak najbardziej, kto jest odpowiedzialny za to, że Warszawa może jawić się Obamie w jego wspomnieniach z pobytu w stolicy jako miasto wymarłe. Czy udział w tworzeniu pasów ochronnych przyległych do tras przejazdu kolumny Obamy miała niezastąpiona HGW? Zainspirowana wskazówkami PR-owców kolegów swojej formacji? I raczej nie obawiano się ataku terrorystycznego.Należy podejrzewać, że Obamę chroniono przed ewentualnym natłokiem plansz, które dzisiaj pojawiły się (wskutek poluzowania zakazu wstępu) przed Pałacem Prezydenckim. Autorstwa Solidarni 2010, ale i inicjatorów Lasu Smoleńskiego.
Obama był chroniony nie tylko na ulicach. Podobnej zasady ochrony przedstawiciele naszego MSZ zapewnili podczas spotkania prezydenta z przedstawicielami szeroko rozumianej opozycji. O ile udział opozycji solidarnościowej nie wymagał wydzielenia z programu ogólnego, to już spotkanie z opozycją parlamentarną w obecności aktualnych władz jest z punktu widzenia racjonalizmu dyplomatycznego, zupełnie niezrozumiały. Zrozumiały jest jedynie jeśli ocenimy to, jako typowy gest wizerunkowy. Bardziej potrzebny stronie polskiej, niż samemu Obamie.
Bardzo piękne było powitanie Obamy przed Pałacem Prezydenckim. Chociaż może komuś mógł się wydać zanadto obciachowy gest prezydenta USA, podczas odgrywania Hymnu swojego państwa, trzymającego rękę na sercu.
Czy wiele zmieni w stosunkach z USA ta wizyta? Nie sądzę. Zmienić może tylko żmudna praca lobbystyczna polskiej dyplomacji w amerykańskim Kongresie. Tyle, że nic na takie działania nie wskazuje, a nakłady na naszą Ambasadę w USA –takiej możliwości nie przewidują. I tu jest pies pogrzebany. Bo to jest tak, jakby biedaka zaprosić na Bal Bogatych Przebierańców, on to zaproszenie przyjmuje, a zapytany za co się przebierze, odpowiada spokojnie: za ser szwajcarski. To znaczy jak? Wcale. Więc dlaczego to ma symbolizować ser szwajcarski? Ano dlatego, że będę stał w kącie i będę śmierdział.
Oprócz pieniędzy brakuje także determinacji. Chociaż Polak naprawę potrafi, (jeśli chce), czego dowodem jest wywiad z prezydentem Obamą, którego sprawcą jest nasz Szef salon 24.pl
Obama przyjechał do Polski bez wcześniejszych ważnych dla nas negocjacji, które poprzedzają podpisywanie jakichś ważnych umów międzynarodowych. Jest to wizyta bardziej wizerunkowa. Obama wypada znakomicie. Polska strona także. Oczywiście poza stworzeniem wokół Obamy ścisłego systemu ochrony dostępu do niego.
Jedynym wyjątkiem odstępstwa od ścisłego reglamentowania przepływu informacji: polskie społeczeństwo –prezydent USA jest spotkanie z przedstawicielami rodzin smoleńskich, które organizowała strona amerykańska. Tam będzie okazja do rozmów mniej ściśle reglamentowanych. Z zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego wynika, ze przekaże prezydentowi Obamie memorandum w sprawie Katastrofy Smoleńskiej, przygotowane przez część przedstawicieli rodzin Ofiar oraz specjalistów, zajmujących się problematycznymi dokonaniami rosyjskiej Komisji MAK. To bardzo dobrze, bo może rzucić nowe światło na ten, obowiązujący od kilku miesięcy w świadomości międzynarodowej, raport.
Słowa mają lekkość ulotnego puchu. To memorandum + rozmowy, to może być dobry krok w kierunku żmudnego wyjaśniania bez kluczowych dowodów, Tragedii Smoleńskiej.
Nie bez znaczenia będzie też bezpośrednia rozmowa z córką śp. Lecha Kaczyńskiego, Martą. Marta Kaczyńska jest osobą, która w bezpośrednim kontakcie emanuje i ciepłem i inteligencją. Nie może nie wywrzeć bardzo pozytywnego wrażenia na prezydencie Obamie. Co nie jest bez znaczenia przy ewentualnej próbie rozważania przez Obamę, czy polskie prośby o umiędzynarodowienie śledztwa w sprawie Smoleńska, nie są objawem oszołomstwaJ
Wielu dziennikarzy podkreśla charyzmatyczność Obamy. Na mnie pan prezydent sprawił wrażenie po prostu typowego, miłego amerykańskiego luzaka. Doskonale przygotowanego do tego, aby każdemu powiedzieć coś miłego, pięknie się uśmiechać i stwarzać wrażenie starego przyjaciela. Czyli doskonały produkt marketingowy. Charyzma to coś więcej, Bo to jest zdolność do wzbudzania pozytywnych emocji u przeciwników. Nie przez chęć przypodobania się.
Mało kto pamięta, że w 1955 r. w dobie głębokiego komunizmu, senator John Fitzgerald Kennedy był gościem w Polsce. Jego wizyta była mniej odgrodzona murem od społeczeństwa polskiego. W efekcie późniejszy amerykański prezydent, bardzo celnie opisywał swoje wrażenia pobytu w Polsce. Właśnie dzięki temu, że miał okazję zobaczyć kawałek Polski własnymi oczami. Tego elementu zbrakło w wizycie Prezydenta Obamy, który wizytował kraj o wiele bardziej mu życzliwy, niż w 1955 roku, senator JFK.
P.S. Senator, który z Warszawy do Częstochowy podróżował samochodem, zauważa, że świątynie są pełne ludzi. W Częstochowie, którą określa jako centrum Polski katolickiej, tylko w Boże Narodzenie 1954 r. aż 50 tys. wiernych przyjęło komunię. Kennedy opisuje, jak po Jasnej Górze oprowadzał go ksiądz władający angielskim; objaśniał, jakie eksponaty znajdują się w skarbcu Jasnej Góry, jakie było i jest znaczenie tego miejsca dla Polski. To tutaj JFK dowiedział się o oblężeniu klasztoru przez Szwedów w 1655 r. czy o zwycięstwie Jana III Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 r.
Oczami Amerykanina
Pisząc o sytuacji politycznej, Kennedy zauważał, że, na co dzień dominacja sowiecka nie jest zbytnio zauważalna, ale np. szefem polskiego wojska pozostaje przysłany z Moskwy Konstanty Rokossowski. Pisał, że władze zdają sobie sprawę, iż Polacy nienawidzą Rosjan, i dlatego jego zdaniem choćby na lotnisku Okęcie w Warszawie dominują flagi narodowe, a nie symbole komunistyczne czy symbole polsko-radzieckiej „przyjaźni”. To odróżnia, wspominał, lotnisko warszawskie od praskiego: w stolicy Czechosłowacji królowały plakaty ściskających się przywódców ČSR i ZSRR.
Z tekstu Kennedy’ego można wysnuć wniosek, że amerykański senator widział wtedy zasadniczo dwie drogi rozwoju Polski komunistycznej. Z jednej strony zauważał, że Zachód nie może zawrzeć z Moskwą definitywnego porozumienia o pozbawieniu Polski niepodległości: choć Polacy mają żal do Zachodu o opuszczenie Polski w czasie wojny i po wojnie, to jednak zdają sobie też sprawę, że wolność mogą przynieść Polsce tylko państwa zachodnie. Dostrzec można u Polaków, zauważał, liczne związki z Ameryką, np. przez wielomilionową Polonię za Atlantykiem. Z drugiej strony JFK sądził, że represje komunistyczne wobec społeczeństwa idą tak daleko, iż mogą mieć poważne skutki dla przyszłości. Przykładowo, w opinii JFK, władze PRL liczą, że uda im się, drogą indoktrynacji, wychować ludzi na komunistów – w sytuacji, gdy w dorosłe życie wejdzie wkrótce pokolenie, które zna tylko realia komunizmu i nigdy nie widziało wolnej Polski. Z perspektywy ponad półwiecza można powiedzieć, że JFK się pomylił – na szczęście.
http://tygodnik.onet.pl/1,62587,druk.html
Inne tematy w dziale Polityka