Narzekania na stan polskiej piłki nożnej słychać zewsząd. Za większość niepowodzeń oskarża się narodowego trenera. Pewnie coś w tym jest- nie zamierzam dyskutować o dziedzinie, na której się znam jak kura na pieprzu. Chociaż mecze piłkarskie oglądać lubię.
Ale jest pewna sfera naszego życia, w której mamy wypisz wymaluj podobną sytuację. W lokalnych zawodach o palmę pierwszeństwa w swojej dziedzinie od czasu do czasu jakiś sukces(podobnie jak w klubach piłkarskich), ale kiedy należy powalczyć o sukces narodowy- znowu klapa.
Podobnie jak w piłce mamy bardziej i mniej spektakularne transfery dla podniesienia rangi „lokalsa”. Podobnie jak w piłce z transferem wiążą się określone pożytki dla jego podmiotu. Różnice tylko wystąpią w jednym: otóż zwykle trener w omawianym przypadku pozostaje mniej zmienny, niż to ma miejsce w klubach piłkarskich. Żeby klub piłkarski mógł zwyciężać, nowy nabytek transferowy musi ostro występować przeciwko swoim niedawnym partnerom z boiska. To wymóg niezbędny do zwyciężania.
I ta zasada jest żywcem przenoszona na poletko naszych partii politycznych. Przechodzi taki polityk z klubu do klubu i jednej szansy na zwycięstwo upatruje w strzelaniu do bramki przeciwnika, który jeszcze wczoraj był kolegą klubowym. Tyle, że nie można przenosić wprost zachowań z boiska piłkarskiego na życie polityczne. Partia polityczna, jeśli chce samodzielnie zaistnieć musi mieć wyrazisty program, sprecyzowane cele i dobre przywództwo.
PJN –poszedł drogą analogii piłkarskiej- wyrwał macierzystemu klubowi kilku zawodników. 2 może trzech niezłych. Nie przygotował strategii tylko wpuścił swoich graczy na boisko i próbował kopać do bramki. Bez względu na to, kto w niej aktualnie stał. W dodatku każdy czynił to na swój własny sposób. Liczyli na to, że jak odeszli od potępianego trenera, odniosą sukces. O grze zespołowej kompletnie zapominając. Efektem będą zapewne kolejne transfery. Permanentnie nokautujący przeciwników poszukają swoich odpowiedników w innych klubach, a nowy trener postara się uspokoić pozostałych. Czasu do jesiennych rozgrywek ma bardzo mało. I choćby był najlepszy -może sobie nie poradzić.
Kibice lubią spektakularne transfery do swoich Klubów. Jeśli jednak dobry kiedyś gracz skompromitował się nieudaną, chwilową grą w marnym klubie – sympatia zamienia się łatwo w niechęć.
Od dawna słychać, że Paweł Poncyliusz, Libicki i Joanna Kluzik Rostkowska szukają miejsc w nowych barwach. Pewnie niedługo usłyszymy na czyje listy trafią. Kluzik i Libicki najpewniej PO. I będzie im łatwiej wytłumaczyć przejście do partii Tuska, po okresie ostrej walki z Jarosławem Kaczyńskim niż gdyby przechodzili bezpośrednio z PiS do PO. Ostatnie wypowiedzi Matki Joanny od Gołębi na temat prezesa i jego wyborców (kordon wokół PiS) nie pozostawiają wątpliwości, co do jej sympatii. O programie nie wspominajmy – widać wyraźnie, że tu chodzi o miejsce na listach nie o program. Wszystko jedno z kim, wszystko jedno jak byle u żłobu.
I to jest także mój punkt sporu z oceną Łukasza Warzechy. Zgadzam się, że polityka to twarda gra nie dla grzecznych dzieci. Ale rozumiem też pogląd Chinaskiego. Bo i dla mnie wolta kluzikowców, którzy zaczęli głosić kompletnie inne poglądy i zwalczać ważne ideały swoich niegdysiejszych kolegów była naganna.To tak jakby brytyjski zagorzały konserwatysta nagle przeszedł do Partii Pracy. Moje odczucia do PJN najlepiej odda pewna wypowiedź Margaret Thatcher” Jeśli jest w polityce coś, czym gardzę, to jest to typ węgorza, który jest tak giętki, że najchętniej ugryzłby się we własny ogon.”.Czy Paweł Kowal zdoła to odczucie zmienić?
http://lubczasopismo.salon24.pl/czerwono-zieloni/post/313136,trudna-praca-kowala-polemika-z-chinaskim
http://lubczasopismo.salon24.pl/polemiki/post/313091,kowal-z-pjn-niczego-nie-ugra-janke-dla-rz-polemika
Inne tematy w dziale Polityka