pixabay.com
pixabay.com
alamira alamira
1220
BLOG

Barbecue czy grill?

alamira alamira Gotowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Dzień po grillu to prawdziwa katastrofa. Nie dość, że czasem nie wiemy jak się zakończył, to jeszcze wizyta poranna w kuchni uzmysławia nam skalę upadku. Nie pomyte talerze i kieliszki, resztki sałatek i niedojedzone kiełbaski, karczki czy jakieś pół krupnioka lezącego na ekspresie do kawy. Czy może być coś gorszego? Może. Bo czasem jakiś gość przenocuje u was i trzeba się nim od rana zająć.

Amerykanie mają swój barbecue, a my grilla. Czym się to różni? Wszystkim i niczym, obie odpowiedzi są poprawne. W dniu po, umysł nie funkcjonuje najlepiej, na szczęście w tym bajzlu można też znaleźć jakieś niedopite lekarstwo na ociężałość umysłu. Więc już wam to wyjaśniam. W pierwszym tłumaczeniu "Przeminęło z wiatrem" słowo "barbecue" zostało zamienione na "barbekojza". Tak więc panowie zawodzili oczami za piękną Scarlett O'Harą na barbekojzie.

Gdyby zapytać Amerykanów o barbecue to dostaniemy różne odpowiedzi. Udajmy się na południe, gdzie barbecue powstał. Oznacza ono tam przygotowanie mięsa metodą pośrednią w niskiej temperaturze (110 - 120 stopni) przez kilkanaście godzin. Metoda pośrednia oznacza, że komora pieczenia jest niezależna od komory palenia, piecze się - my powiedzielibyśmy, że się wędzi na gorąco - na drewnie z dębu lub orzecha. Kucharz nastawia to wieczorem, wkłada zamarynowane duże kawałki mięsa w różnych przyprawach i sosach, które rzecz jasna stanowią jego tajemnicę, a jego pomocnik siedzi przy tym do rana, a nawet południa i dokłada drew pilnując temperatury. Kucharz wraca, otwiera lokal a na zapleczu trwa już "drapanie" świeżo wyjętego mięsa, które za chwilę ląduje na przekrojonej bułce z warzywami i sosami, a ludzie w kolejce ślinią się jak mój pies gdy siekam tatara.

Tak wygląda barbecue na południu, w Karolinie "drapią" łopatki wieprzowe a w Teksasie szponder wołowy. W innych stanach barbecue oznacza to co u nas grill, albo po prostu "imprezkę" pod gołym niebem z użyciem ognia i żaru. Aha, jeszcze jedno, w jednych stanach "drapią" a w innych "szarpią". Te sformułowania mogli by nam przybliżyć znawcy horrorów. Wiadomo , wampir jak rzeźnik, wie o co gra się toczy.

Wracam do swojej kuchni. Nic się nie zmieniło. Od pisania notek jeszcze nigdy nie wysprzątała się moja kuchnia. Takie dziwne zjawisko. A za chwilę goście wstaną. Jeszcze trochę lekarstwa i do roboty. Na ten cały ból istnienia mam jeden przepis. Przepis dzięki któremu za chwilę wszyscy wrócimy do - zachwianej grillem - homeostazy. Przepis nazywa się : "bigos wiosenny". Jest to danie niewinne, wystarczy młoda kapusta, coś tam z ogródka i resztki z grilla.

Siekamy młodą kapustę, zalewamy wodą i gotujemy, jeśli mamy w domu lub ogródku fasolkę szparagową, paprykę igołomską, kalafior albo jeszcze coś innego to wrzucamy i gotujemy razem przez dziesięć minut. W tym czasie przesmażamy cebulę na odrobinie tłuszczu i dorzucamy pokrojone w kawałki - jak do bigosu - resztki z grilla. Krupniok leżący na ekspresie się nie nadaje, ale cała reszta będzie za chwilę niezwykle pożądana. Przesmażamy krótko i odstawiamy. Z warzyw ugotowanych al dente odlewamy dwie trzecie wody. Do garnka z warzywami dorzucamy nasze mięsne towarzystwo i dokładamy jeszcze innych wiosennych ingrediencji, najlepiej z ogródka. Siekam liście rzodkiewki a korzeń w cienkie plasterki, koperek, dwa - trzy pomidory w kostkę, szczypior cebuli wg. fantazji kucharza, a ogórka gruntowego w plastry i dusimy to wszystko razem dalsze dziesięć minut na dość dużym ogniu, ciągle mieszając, by odparować nadmiar wody. Na koniec doprawiamy solą i pieprzem. Jedyną przyprawą dopuszczoną do wiosennego bigosu jest - oprócz soli i pieprzu - kminek. Dopuszczoną, ale nie nakazaną.

Kiedy zapach rozejdzie się po domu zapewniam, że wszyscy wstaną i zapytają co to takiego? Niby się wczoraj najedli, a tu proszę znowu są głodni. Homeostaza powraca.

alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości