Alex_Disease Alex_Disease
333
BLOG

Dogmat pandemii

Alex_Disease Alex_Disease Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Nie da się dokładnie określić jaka liczba ludzi naprawdę boi się modnego wirusa, natomiast w pandemię wierzy około 80% polskiego społeczeństwa. Jednocześnie przynajmniej sondażowo 40% deklaruje, iż nie boi się wirusa, wiadomo jednak, że ta liczba jest znacznie większa, dlatego ciężko oszacować ilość realnie wystraszonych. Skąd to wiadomo? Choćby z codziennej ludzkiej aktywności, reakcji na komunikaty, w końcu protestów ulicznych, na których na przykład "wściekłe macice" krzyczą na rząd, by ten się zajął walką z wirusem, nie zaś ich macicami. Tylko osoba mało spostrzegawcza nie dostrzeże tutaj swoistego dysonansu. Bo macice swoimi protestami udowodniły, że wirusa de facto się nie boją i spotykają się tysiącami by manifestować swoje niezadowolenie wobec polityki rządu w kwestii aborcji. Pandemia jest wartością samą w sobie, nie potrzeba jej udowadniać, ona po prostu ma być, a każdy kto ją zakwestionuję, zostaje objęty społecznym ostracyzmem. Jednocześnie lud zahipnotyzowany dziennymi komunikatami Ministerstwa Zdrowia, czeka na kolejne wytyczne rządu, zupełnie bezrefleksyjnie przyjmując je jako autentyczną walkę z pandemią. Skompromitowani eksperci, których prognozy się nie sprawdzają, dalej są stawiani jako autorytety, zaś nikomu nawet nie przyjdzie na myśl, by zakwestionować metody walki z rzekomo śmiertelnym wirusem. Wierzący w dogmat świętej pandemii, wierzą bowiem, że wirus dostosowuje się do tego co mówią politycy. A więc z dnia na dzień, bez żadnej zmiany w rzeczywistości wirus może być groźniejszy albo słabszy, w zależności od zapotrzebowań politycznych. Jeśli ludziom powie się, że mają zdjąć szmatki z twarzy, to odetchną z ulgą, chociaż nic się nie zmieni. Jeśli każe im się je ponownie założyć, założą i to z dokładnie wyznaczoną datą od której wirus będzie znów wielkim zagrożeniem. To są rytuały pandemiczne.

Wirus będzie groźny przy stu przypadkach zakażeń dziennie i każe się siedzieć ludziom w domach, a przy trzystu powie się, że sytuacja opanowana i można wracać do normalnej aktywności. Nie ma się co dziwić, że ktoś kto wierzy w tę cyniczną paranoję i jest święcie przekonany o istnieniu poważnego zagrożenia modnym wirusem, będzie bronił dogmatu na przekór wszystkiemu i wszystkim, ze złością atakując werbalnie tych, którzy podważą święty dogmat oparty na jednym. Na cyferkach z Ministerstwa Zdrowia. Te cyferki, plus socjotechnika stosowana z mediach podtrzymują kult pandemii. Bez tej dziennej pożywki pandemia znika, bo modny wirus sam w sobie nie jest ani tak groźny, ani nawet te statystyki nie są tak straszne, by dla nich rezygnować z życia, czyli tego co de facto życie stanowi, a więc normalnej dziennej aktywności. Od codziennego śledzenia wirusowych statystyk, karmienia się nimi i zajmowania się wyłącznie tym jednym zagadnieniem, można nabawić się choroby psychicznej. Wkrótce kraj może wyglądać jak jeden wielki dom wariatów, bo media nie znają umiaru, a ogień wiary w pandemię musi być stale podsycany, tak by ludzie się przypadkiem nie znudzili nową religią. Ta religia na trwałe musi wejść do ich życia, stać się częścią ich samych i zajmować ich myśli jako coś najważniejszego na świecie. Ludzie mają bezwarunkowo uwierzyć w dogmat, nie zadawać zbędnych pytań, nie kwestionować metod walki z wirusem, które to metody wirusa nie zwalczą i nie zwalczają, co widać po rezultatach kolejnych obostrzeń, ale są wartością samą w sobie. Bo o to w tym wszystkim chodzi, nie zaś o prawdziwą walkę z wirusem.

Sceptykom zaś, zarzuca się, że nie wierzą w koronawirusa. Nie wierzę w koronawirusa w sensie wyznawania jego religii, ale wierzę w istnienie koronawirusów, które są z nami od dawna. Może ten jest faktycznie jakiś nowy, ale co z tego? Czy to ma wywracać porządek świata jaki znamy? Czy ktokolwiek zastanawiał się nad tym, jak będzie wyglądał kraj po wielomiesięcznej "kuracji" tego rodzaju polityką wobec relatywnie mało groźnego mikroba? No ale ludzie nie mają sobie zaprzątać głowy takimi burzącymi błogostan zamordystów pytaniami, ile lockdownów jest w stanie wytrzymać kraj i jak długo można w takim reżimie funkcjonować. Nie ma być pytań w rodzaju ile ludzi umarło, bo służba zdrowia na wytyczne rządzących zamiast leczyć zgodnie ze swoim przeznaczeniem, niemal całe swoje siły kieruje na walkę z jednym tylko wirusem. Mogę oczywiście podać przykład ze statystyk, że między 36 a 44 tygodniem roku 2020 zmarło 16 tysięcy więcej Polaków niż w analogicznym okresie roku poprzedniego, z czego niecałe 4 tysiące na modnego wirusa, a reszta z powodu bycia chorym na niemodne choroby, ale co to zmieni? Czy wierzący w dogmat pandemii przyjmą to jako argument? Ci co nie boją się wirusa, a wierzą w pandemię to zignorują, reszta wierzących rzuci się do gardła broniąc swojej świętości, nowej religii. Nowej religii! Dokładnie tak. Ludzie rezygnują z pójścia do kościoła, bo po co? Nowa religia niemal tego im zabrania, a na pewno nie zaleca. Według tej nowej religii masz siedzieć w domu i patrzeć z trwogą w ekran telewizora. I tym właśnie jest owa nowa normalność. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości