Wszystko wskazuje na to, że długo wyczekiwane expose Donalda Tuska, miało być jedynie odpowiedzią na alternatywnych premierów opozycji i ich debaty ekonomiczne, oraz kolejnym czarowaniem wyborcy oratorskimi zdolnościami szefa rządu. Jak bowiem u diabła można poważnie traktować obiecanki z wydatkami sięgającymi setki miliardów złotych? Premierowi z pewnością nie brakuje chęci, ale premier nie ma żadnego planu dla Polski. I to wystąpienie utwierdziło mnie w tym przekonaniu lepiej, niż jakiekolwiek pozorowane działania w ministerstwie finansów.
Skoro cała nadzieja Tuska skupia się wokół pieniędzy unijnych, które mają zasilić inwestycje zakrojone na szeroką skalę, to ja się pytam na jakiej podstawie premier przypuszcza, że dostaniemy 300 miliardów z Unii, i skąd weźmie dodatkowe miliardy na wsparcie tych inwestycji, co jest jednym z unijnych wymogów? Zresztą dziwi mnie, że w dobie kryzysu w strefie Euro, ogromnych problemów państw południa Europy, premier pokłada nadzieję w dotacjach z UE. Natomiast nie wiem czy zdaje sobie sprawę ze spowolnienia gospodarczego jakie nas czeka, bo mówił jakby nie brał tego w ogóle pod uwagę. Inwestycje w infrastrukturę, choć mają może jakieś znaczenie (i tak mniejsze niż im się przypisuje, gdyż Polska potrafiła się ze swoją kiepską infrastrukturą rozwijać w tempie 7%, szybciej niż Niemcy z super drogami), tak głównym motorem napędowym gospodarki jest konsumpcja. A przecież Tusk chcąc prowadzić jakiekolwiek inwestycje, spełniać jakiekolwiek obiecanki socjalne (a tych w expose też nie zabrakło) musi sięgnąć do kieszeni Polaków jeszcze głębiej. I co? O tym ani słowa?
Skąd Donald Tusk weźmie na to pieniądze, skoro prognozowany wzrost gospodarczy na najbliższy rok ledwie przekracza 2% PKB, a do samego tylko ZUSu w następnym roku będziemy musieli dopłacić 65 miliardów złotych? Wiecie co ja o tym myślę? Nic się nie zmieni, ta atrapa reform zaprezentowana dzisiaj przez Tuska, miała spełnić dwa założenia o których na wstępie napisałem. Bo żadnych realnych korzyści nie osiągniemy, ludziom pieniędzy w kieszeniach, od nawet próby zrealizowania części tego nie przybędzie. Rząd chce pokazać że ma mandat parlamentarny do rządzenia, po czym łudząc się na odwrócenie trendu w sondażach znów zrobi swoje, czyli niewiele. A tymczasem trzeba chyba ostrzec Polaków:chowajcie swoje portfele, nie dowody babciom. Bo premier inwestuje, a tu nie ma żartów.
Inne tematy w dziale Polityka