Alex_Disease Alex_Disease
4032
BLOG

Demograficzne załamanie, czyli w szponach "cywilizacji śmierci"

Alex_Disease Alex_Disease Polityka Obserwuj notkę 125

Z żalem przyjąłem ostatni pomysł profesora Rybińskiego (nie wiadomo po co bratającego się z PiSem), że najlepszym rozwiązaniem problemu dzietności, będzie tzw stypendium demograficzne czyli 1000 zł miesięcznie na dziecko do ukończenia przez nie 18 roku życia. Dziwi mnie że doktor nauk ekonomicznych fantazjuje w swojej dziedzinie ocierając się o skrajny populizm w stylu Andrzeja Leppera (pamiętacie propozycje 900 zł dla każdego bezrobotnego "nie z własnej winy"?). Problem demografii to problem złożony, który jedynie drasnę, bo szczegółowo niech zajmują się tym statystycy. Od razu na wstępie proszę o wybaczenie swoistego nihilizmu, który mnie w dyskusjach na te tematy nachodzi. Najpierw jednak trochę banalnego konkretu.

Zewsząd słyszymy, że Polacy nie chcą posiadać potomstwa, gdyż to zbyt drogo w dzisiejszych czasach kosztuje, a nie ma też wystarczającego wsparcia od państwa. Co bardziej trzeźwi zauważają, że problemem są wysokie podatki jakie płacimy bezpośrednio i pośrednio, zjadające od 70 do 80% wypracowanego dochodu.  Z kolei dwójka pracujących na utrzymanie dziecka rodziców, boryka się nierzadko z trudnością znalezienia żłobka czy przedszkola dla swojej pociechy. I to są rzecz jasna realne problemy, dające odpowiedź na pytanie, dlaczego zakładanie rodziny nie jest w obecnych czasach modne. Ale czy tylko o to chodzi? Czy kwestie finansowe są jedynym i kluczowym powodem niechęci do rozmnażania się?

Najbiedniejszym kontynentem świata jest Afryka. Problem z dzietnością tam owszem istnieje, bowiem rodzi się za dużo dzieci zmuszonych do życia w skrajnym ubóstwie. Nikt nie powie tego głośno ze względu na polityczną poprawność, ale "dzicy to w końcu dzicy, nie znają antykoncepcji, ani innych rozrywek". A może właśnie to tam mamy do czynienia z prawdziwą (prymitywną ale jednak) kulturą, nie zaś w zdegenerowanej Europie, gdzie statut społeczny wyznacza sportowa fura i mieszkanie w modnej dzielnicy dużego miasta? Może to z czym mamy do czynienia od kilkudziesięciu lat na naszym kontynencie to antykultura? Kościół katolicki szafuje terminem "cywilizacja śmierci" i nie jest to ani trochę dalekie od prawdy.

Kto nam da gwarancję, że po obniżeniu wszystkich podatków nawet o połowę będzie rodziło się więcej dzieci? Żadnej, absolutnie żadnej gwarancji, że poziom dzietności podniesie się na tyle, by utrzymać fatalnie funkcjonujący system emerytalny. Bo młody człowiek zamiast inwestować w dziecko, będzie wolał zainwestować w "podróż dookoła świata", żeby zwiedzić miejsca które widział na swojej wypasionej plazmie tudzież oglądał na zdjęciach w internecie. To jest dla mnie jasne jak słońce na równiku i też z drugiej strony nie można mieć o to do nikogo pretensji. Każdy bowiem powinien spożytkować większą częścią wypracowanego przez siebie dochodu wedle uznania. Zatem co? Zmuszać kobiety do rodzenia? No i teraz nihilistyczna część wpisu.

A po jaką cholerę? Po jaką cholerę trzeba dążyć za wszelką cenę by ta cywilizacja przetrwała, skoro zdążyła się już doszczętnie zdegenerować i zaprzeczyć wartościom na których została zbudowana? Czy nasze dzieci, wnuki i tak dalej, mają stale żyć pod pręgierzem jakiegoś pana, jak najgorsi niewolnicy? Jaką wartość przedstawia sobą współczesny model państwa demokratycznego? Czym jest jeśli nie niewolnictwem opartym na wyzysku podatkowym? To musi się w ten czy inny sposób skończyć, czy tego chcemy czy nie. Wolę więc całkowity upadek naszej cywilizacji, niż jej trwanie w takim układzie z jakim mamy do czynienia obecnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (125)

Inne tematy w dziale Polityka