Gosia Butler Gosia Butler
448
BLOG

Popraw sobie swoją wymowę angielską!

Gosia Butler Gosia Butler Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Jest to możliwe, a nawet konieczne w dzisiejszych czasach – piszę do Czytelników na różnych poziomach. Dlaczego piszę „popraw” – no, bo spodziewam się, że Czytelnik prawdopodobnie mówi z ciężkim* Eastern European accent, który atrakcyjny nie jest,  no i nie niesie żadnego przekazu pozytywnego (autorytarność**, przyjazność). No i  w Anglii takim akcentem możesz mówić TYLKO o Polsce i Polakach.

Sorka, jak komuś się to nie podoba, ale taki jest stan istniejący. Niby nic nie przeszkadza Polakom, żeby wygłaszali jakieś poglądy z ciężkim akcentem (pan Bauman*** to robił), a nawet gdyby to robili masowo, może akcent stałby się mainstream  (jak akcent hinduski) – ale tego nie robią, po prostu unikają konfrontacji i wywnętrzają się potem na polskich forach. Co ciekawe, przybywszy w takiej ilości do UK nie wprowadzili jeszcze do tej pory żadnego polskiego słowa do języka angielskiego – języka, który jest bardzo podatny na takie „pożyczki”!

I tak mamy sytuację, że gdy Polak odważy się publicznie otworzyć usta (jak Polka w programie publicystycznym) – to jest zaraz zauważone, że po dwudziestu tu latach – nadal mówi z ciężkim akcentem i nie jest ważne, co w sumie powiedziała (The medium is the message). Druga pani też w programie reality stacji BBC (unintended consequences of Brexit) poszła na lecje wymowy (elocution lessons), bo „nagle” zauważyła, też po ponad dwudziestu latach, że jest określana TYLKO przez akcent.

Jeżeli powiesz po tych przykładach: No, to ja tracę czas!  to jednak mylisz się, bo „wymowa”  nie jest dana raz na zawsze, jest też jakieś kontynuum w akcencie od bardzo ciężkiego do lekkiego. Może przejdę do konkretów to tym przydługim wstępie.

Dowód na możliwość dobrego akcentu?

W latach dziewięćdziesiątych młodzi Polacy zaczęli masowo grać w gry komputerowe i nagle pojawiły się w ówczesnej sieci artykuły typu: „O, patrzcie, jestem Polakiem a nie mam akcentu wcale!” Niestety, długo to nie trwało, bo chyba te gry przetłumaczono na polski i skończyło się! A oni mieli dobry akcent po prostu przez wielotysięczne odsłuchanie i powtarzanie utartych zwrotów!

- Szkoła tego nie nauczy, bo by się dopiero zamieszanie zrobiło, gdybyśmy uczniom kazali krzyczeć (wkład emocjonalny) i to to samo po setki razy! Lepiej w ciszy – ćwiczenia gramatyczne!

- Szkoły prywatne – są nastawione na „klienta” i nawet nauczyciele native speakers muszą uczyć tego, czego sobie klient zażyczy: A klient Polak – zawsze – „Ale może byśmy tak gramatykę powtórzyli-utrwalili?” Też się skończyły dobre czasy, gdy native speakers przybyli masowo do Polski i uczyli „na swoją modłę”.

- Laboratoria językowe... Moda kiedyś była taka... Minusy: nudne i nie ma wkładu emocjonalnego (jaki istnieje  w grach komputerowych).

- Lekcje „przez Skajpa” – za dłuuugie (udzielający lekcjii chce zarobić, więc przeeeciąga) – bo w sumie prawdziwa koncentracja trwa tylko piętnaście minut.... (Tak samo lekcje szkolne nauki języka są za dłuuugie). No i – oczywiście – lektorka nam obiecała, że będzie „wymowy” uczyć, ale po paru już „lekcjach” – zgadnijcie?  „Ale może byśmy tak gramatykę powtórzyli-utrwalili?”

Wniosek pierwszy: masz syna, który lubi grać w gry komputerowe – kupuj mu gry po angielsku (i sam graj!), upieczesz dwie pieczenie przy jednym ogniu (You’ll kill two birds with one stone).

Wniosek drugi: szukaj na YouTube i Facebooku earworms (po polsku: melodia, której nie można pozyć się z głowy, ale oczywście pojęcie obejmuje też wypowiedzi) krótkich tekstów z ładunkiem emocjonalnym. „Charlie bit my finger” na YouTube – malutki chłopczyk automatycznie „wpada” w rytm angielskiego: naprzemienne sylaby akcentowane i nieakcentowane. Odsłuchaj wielokrotnie i powtarzaj. Nie martw się teorią – chodzi o wyrobienie nawyków. Musisz to zrobić SAM (rano czy wieczorem przed snem), skompletuj sobie „bibioteczkę” krótkich wypowiedzi i odsłuchaj! Również (a może koniecznie) gdy jesteś profesorem!

 

*Jest też wersja „lekka”, np. dzieci imigrantów.  Może być.

**No niestety konieczne, gdy chcesz być menadżerem!

***Kolejny „wzorzec” po panu Sikorskim, którego nie ma co stawiać za wzór (choć pan Bauman „daleko zaszedł” w brytyjskiej socjologii), bo się „dostaje” od Czytelników... Więc pozwólcie, że stchórzę...


Ale mieszkam od lat w UK! Tu się raczej maskuje, niż wywnętrza.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo