Gosia Butler Gosia Butler
228
BLOG

Amerykanizmy i inne paniki moralne

Gosia Butler Gosia Butler Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Kiedy ja dumam, dlaczego Polacy nie wprowadzili ani jednego słówka do brytyjskiej angielszczyzny (tak podatnej na zapożyczenia) jeden z –Komentatorów podsuwa mi, czym naprawdę powinnam się martwić:  napływem anrerykanizmów  i w konsekwencji szybkim końcem British English.

Chuć muszę tu nadmienić, że mam szczęście do –Komentatorów i zwykle komentarze są wysokiej jakości, to jednak – wybaczcie złośliwość – czy Polak może uciec od:

1.       bycia tak z ponad pięćdziesiąt lat do tyłu,

2.       bycia preskryptywnym (regułki, regułki!),

3.       siania paniki i ogólnie „bycia na nie”,

4.       traktowania angielskiego wyłącznie z polskiego punktu widzenia,

5.       dużej niechęci do angielskiego w ogóle...

Ad. 1.

Bo oto mamy rok 2017 (koncówkę), a komentarz taki przywodzi mi na myśl artykuły pana Orwella (lata czterdzieste) jak   „Decline of the English Murder” – już wtedy Amerykanie tu byli ze swoim nieszczęsnym wpływem, bo drzewiej to Anglik mordował z rozmysłem, jakieś czekoladki zatruwał, ślady zacierał, tak, że Sherlock miał co robić (Jak wiadomo ten niezwykle długowieczny detektyw żyje do tej pory, przynajmniej wciąż odpowiada na listy, adres: 221b Baker Street w Londynie jakby ktoś morderstwo miał do wyjaśnienia.) – a tu „z hamerykańska” – pociągnął za spust – i po ptokach!

Ad. 2.

Teoria angielszczyzny z brytyjskiego punktu widzenia A.D. 2017 to DESKRYPTYWIZM (w 99%) – opisujemy, co jest, a nie „co powinno być”... Czy w Polsce dalej PRESKRYPTYWIZM króluje? Jeżeli przyjdzie słowo czy wyrażenie zza oceanu – a jest tego na pewno dużo - przyjmie się albo nie (the proof is in the pudding).  Wyrażenia przyjmują się, bo na przykład są przydatne.

Jeżeli przchodzę rano do pracy i widzę grupę osób szybko palących papierosa przed wejściem, to mówię:

a.       Jeżeli to są trzy babki: „Morning, LADIES!”

b.      Jeżeli to trzech panów: „Morning, GUYS!”

c.       Jeżeli to towarzystwo mieszane: „Morning, GUYS!”) - niektórzy Polacy tu by „teatralnie” (i nieprawidłowo): „Hello ladies i gentlemen”*, ale oczywiście głównym problemem większości Polaków w UK jest to, że NIC nie mówią (bo po co buzię na drobnostki otwierać, to nie rozmowa kwalifikacyjna). A ja jestem wdzięczna Amerykanom, że takie uproszczenie wprowadzili i mogę się szybko (i uprzejmie) zwrócić do grupy osób.

Ad.3.

Paniki moralne są różne, ale tu akurat kulą w płot, bo brytyjski angielski ma się dobrze jak nigdy. Wrowadza też wiele wyrażeń do amerykańskiej odmiany angielskiego (głównie przez popularne brytyjskie programy telewizyjne). Przykład – „ginger” chociażby, słówko spopularyzowane przez „Harry’ego Pottera”. Oczywiście, że jest dużo różnic, ale one raczej służą do opowiadania anegdotek i pisania zabawnych artykułów - a nie do siania paniki.

Ad. 4.

O ile ruch słówek z angielszczyzny (odmiana amerykańska czy brytyjska) do polskiego jest JEDNOSTRONNY, to w przypadku odmian angielskiego – ruch ten odbywa się w obie strony (a nawet więcej, bo przecież australijska odmiana się tu liczy – wszystko zależy od popularności programu telewizyjnego emitowanego w danej chwili). No i regionalizmy są niezwykle silne, chociażby popularność książki i filmu „Trainspotting” z akcentem z Glasgow  (w USA książka wydana ze słowniczkiem). 

Ad. 5.

Ja KOCHAM angielski, bo może on o wiele więcej niż polski. Ale napisanie takiego zdania wywołuje jakby  instynkt obronny u Polaków...  Czy można się nauczyć dobrze języka będąc na „nie”?

 

 

*Metro londyńskie porzuciło ostatnio „Ladies and Gentlemen” na rzecz „Good morning everyone!”

Ale mieszkam od lat w UK! Tu się raczej maskuje, niż wywnętrza.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo