Maciej Eckardt Maciej Eckardt
2116
BLOG

Księża księżom zgotowali ten los

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Na Kościół patrzę nieklerykalnie. Od dawna w kościele się wiercę. Nie dlatego, że mówi się w nim rzeczy niesłuszne, ale dlatego, że Sacrum zostało przesłonięte tak infantylną narracją, że mam z tym kłopot. Piszę za siebie, więc być może tylko ja tak mam. No, ale mam.

Zawsze uważałem, że mówienie do ludzi w imieniu Boga wymaga sporej odwagi. Nigdy nie wziąłbym substytucji do głoszenia słów w imieniu Najwyższego, wiedząc jak lichą i marną naturę posiada człowiek, której to marności nie zdejmują nawet święcenia. Podziwiam tę księżowską pewność siebie, kiedy spod ołtarza, z taką łatwością i oczywistością, mówią mi, czego ode mnie oczekuje Pan Jezus lub Matka Boża. Ale być może to wynik mojej małej gorliwości. Nie wiem.

Nie szukam w Kościele gotowych recept, ani agendy na życie. Szukam raczej tchnienia Tajemnicy, wobec której człowiek staje bezradny, bo tylko bezradność daje możliwość jej pełnego poczucia. Tajemnicy, która nie jest odzierana zestawem figur retorycznych, nijak do niej pasujących. Nie szukam w Kościele księży idealnych, choć chciałbym w nim wiedzieć jak najwięcej takich, którzy pokorą dotykają Absolutu, takich, w których widać jego odbicie, takich, którzy nie milczą, gdy w Kościele panoszy się zło.

A że się panoszy, to widać wcale nie za sprawą filmu Wojciecha Smarzowskiego „Kler”, który z hukiem wchodzi do kin. To, co Smarzowski nakręcił po swojemu, czyli z nawiązką, fajerwerkami i jazdą bez trzymanki, to nihil novi w Kościele. Dlatego błędem byłoby się obrazić na ten film. Najlepszą odpowiedzią ze strony Kościoła, byłoby wzięcie byka za rogi, czyli ściery w garść, wytarcie dokładnie zbrukanych szlamem wnętrz, a potem wyżemnięcie szmaty do suchego, dokładne napastowanie wszystkiego i pilnowanie, by syf znowu tam nie wszedł.

Bo o ile wódkę, baby, a nawet mamonę nasz grzeszny naród jest w stanie księżom wybaczyć, o tyle pedofilii nie wybaczy nigdy. I słusznie, bo jest to wyjątkowo odrażające przestępstwo, które nabiera dodatkowego ciężaru, gdy ma miejsce w murach instytucji tego, który nauczał – „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Słowa te powinny zatem wisieć nad Kościołem, jak dobrze zaostrzony miecz i spadać momentalnie, gdy ktokolwiek w sutannie czy habicie palcem ruszy, by skrzywdzić dzieciaka.

Sprawy pedofilii nie ma co brać na przeczekanie, ani tym bardziej zamiatać pod dywan. Podobnie jak sprawy lobby homoseksualnego w Kościele (tego wątku Smarzowski w filmie jakoś nie poruszył), o którym wspominają nie tylko świeccy, ale przede wszystkim wołający na puszczy nieliczni księża, za co są sekowani. W zasadzie tylko odważny głos kapłanów, tych na dole, czujących poparcie wiernych, może uzdrowić tę chorą sytuację. W tak hermetycznej wspólnocie w jakiej żyje duchowieństwo nie da się pewnych spraw ukryć, więc milczenie w tej sprawie może sprawiać wrażenie zmowy.

Zabiegać trzeba o to, żeby wewnętrzna kościelna „szeptanka” przestała być szeptanką, a stała się donośnym i twardym głosem. Lęk przed biskupem czy opacznie pojęta solidarność zawodowa, nie może być powodem zatykania nosa, gdy czuć trupi swąd. Taka zdecydowana i klarowna postawa należy się przede wszystkim wiernym, którzy mają prawo wiedzieć, jak się w końcu sprawy mają w ich Kościele, bez konieczności chodzenia do kina. Kościół to moralny punkt odniesienia dla laikatu, więc specjalnego wyboru nie ma – „tak” musi znaczyć tak, a „nie” nie.

Tak naprawdę tylko marginalna część księży ma cokolwiek wspólnego z pedofilią, a mniej marginalna z homoseksualizmem. Pozostała część grzeszy – nazwijmy to – w granicach normy. To oni mogą cokolwiek zmienić, o ile wystarczy im odwagi. Wolę Kościół z mniejszą liczbą kapłanów, ale z to takich, z którymi można – przepraszam za ten zgoła niebiblijny przykład – konie kraść, niż taki, w którym kapłanów jest dostatek, ale co z tego. Ruszyć tyłki powinni więc ci porządni, na których spada całe to odium, bo co tak naprawdę mają do stracenia, jeśli na serio traktują swoje powołanie?

To w końcu księża księżom zgotowali ten los. I to oni doskonale wiedzą, którzy z nich to zrobili. Wiedzą też, kto wciąż "to" robi. To Kościół sam musi się oczyścić. Miejmy nadzieję, że ma jeszcze siłę, by to zrobić. Doskonale sprawdzi się tu zasada – po owocach ich poznacie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo