Zabił się po kontroli skarbowej

Lawinowo rośnie fala samobójstw. Przyczyną wielu z nich jest coraz trudniejsza sytuacja materialna ludzi i patologie, na jakie natrafiają w urzędach. W ciągu dwóch tygodni cztery osoby targnęły się na swoje życie. Jan Gródek, rolnik spod Jeleniej Góry, wybrał śmierć po tym, jak urząd kontroli skarbowej nakazał mu zapłatę ponad 1 mln zł.

Tragiczna śmierć Jana Gródka nie wstrząsnęła sumieniami bezdusznych urzędników. Rzecznik jeleniogórskiej skarbówki Beata Cichocka nie chce komentować decyzji urzędników z kontroli skarbowej. Zdobywa się jedynie na zdawkowe słowa: – Współczujemy rodzinie, że coś takiego się wydarzyło.

Jednak dla rodziny rolnika z Mysłakowic problem się nie kończy. – Sprawa prowadzona przez urząd kontroli skarbowej została zawieszona – wyjaśnia Patryk Gródek, syn Jana. Urzędnicy do niej wrócą, kiedy zostaną załatwione sprawy spadkowe. Teraz należności wobec skarbówki przyjdzie płacić wdowie oraz dzieciom.

Patryk Gródek złożył już zawiadomienie do prokuratury w Jeleniej Górze. Zarzuca fiskusowi, że nieprawidłowości popełnione przez urząd kontroli skarbowej wpłynęły na decyzję ojca o samobójstwie. Śledczy prowadzą w tej sprawie czynności sprawdzające. – Po ich zakończeniu zostanie podjęta decyzja, czy zostanie wszczęte śledztwo – informuje prokurator rejonowy Adam Kurzydło.

Przypadek Jana Gródka (pierwsza opisała go „Rzeczpospolita”) nie jest wyjątkiem w ostatnich latach. W czasie rządów gabinetu Donalda Tuska doszło już do co najmniej kilku tysięcy samobójstw i prób samobójczych z powodu trudnej sytuacji materialnej lub nagłej utraty źródeł utrzymania. Rośnie także ogólna liczba zamachów na własne życie. W ubiegłym roku policja odnotowała niemal 5800 takich wypadków. Rok wcześniej było ich o niemal 600 mniej. W 2007 r. policyjne statystyki zawierały 4600 samobójstw i prób samobójczych.

Zdesperowani ludzie decydują się też na wyjątkowo dramatyczne gesty – samopodpalenia. Najgłośniejszy taki wypadek miał miejsce 23 września 2011 r., kiedy przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów podpalił się Andrzej Żydek. Protestował on przeciwko nadużyciom w Urzędzie Skarbowym Warszawa-Praga. Mężczyzna został uratowany, ale w sprawie, na którą chciał zwrócić uwagę, ostatecznie nikogo nie ukarano, mimo że wszystkie zarzuty Żydka się potwierdziły. 12 czerwca tego roku, również przed Kancelarią Premiera, podpalił się Andrzej Filipiak. Przyczyną samopodpalenia były fatalne warunki materialne, w jakich znalazła się rodzina Filipiaków.
Od 2007 r. było aż osiem wypadków samopodpaleń.

– Państwo pod rządami partii, która ma w nazwie obywatelskość, traktuje obywateli jak bezwolne i bezrozumne źródło finansowania własnych fanaberii. Z jednej strony słyszymy o cygarach i drogich winach, a z drugiej mamy represyjne państwo i obywateli pozostawionych samym sobie – ocenia Joachim Brudziński, poseł PiS u.

Podkreśla, że jakakolwiek krytyka takiego stanu rzeczy spotyka się z gwałtownym, zakłamanym i pełnym hipokryzji wrzaskiem przeciwników politycznych o żerowaniu na tragedii i śmierci. – Mając tego świadomość pytam – kto dzisiaj ponosi odpowiedzialność za polskie państwo i postawę urzędników, którzy doprowadzają do podobnych dramatycznych zdarzeń? Czy pan premier Donald Tusk, ministrowie Jacek Rostowski i Sławomir Nowak mają odwagę spojrzeć w oczy tym, którzy na tak dramatyczne czyny się zdobyli? – dodaje Brudziński.

Wojciech Kamiński, Jacek Liziniewicz/GPC