Nie każdy musi umieć obsługiwać komunikator SKYPE. Nie mam więc zamiaru dołączać się do kpin na ten temat. Natomiast każdy, kto zamierza wygłosić prezentację przed szerokim audytorium zebranym w sali Sejmu RP i w dodatku transmitowaną w sieci oraz (choć częściowo) przez główne stacje telewizyjne powinien się do tego przygotować. W przeciwnym przypadku po prostu lekceważy swych słuchaczy. Wczorajsze posiedzenie Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M było znakomitym przykładem takiego lekceważenia. Jak jednak można nazwać świadome odebranie i kontynuowanie prywatnej rozmowy z „Kaziem lub Kazią” w trakcie wygłaszania takiej prezentacji? Po prostu brak słów, aby określić takie zachowanie, które w moich oczach oznacza po prostu brak dobrego wychowania.
Ciekaw jestem, czy Utytułowani Panowie podobnie podchodzą do swych wystąpień na prawdziwych konferencjach naukowych, na których występują.
Tyle uwag co do formy – a teraz nieco o treści. Dlatego jedynie nieco, ponieważ tej treści nie było zbyt wiele. W trakcie kilku godzin, podczas których słuchałem kolejnych wystąpień rozdzielanych płomiennymi filipikami p.Macierewicza prowadziłem (jak zazwyczaj podczas innych konferencji, w których uczestniczę) notatki. Gdy zacząłem je przeglądać stwierdziłem, że zmieściły się one na jednej stronie. Pewną nowością w stosunku do poprzednich posiedzeń było omówienie instrukcji badania wypadków ICAO, co zachęciło mnie (i innych – np. blogera „Lord Sith”) do bliższego zapoznania się z tym dokumentem. Nawet pobieżna lektura oryginału pozwala stwierdzić, że prezentowana interpretacja zawartych w nim zaleceń została co najmniej „nieco podrasowana” w taki sposób, aby potwierdziła podstawowe tezy głoszone przez Zespół p.A.M. Potwierdzeniem tych tez miały być również prezentowane zdjęcia uszkodzonych elementów małego samolotu (tym razem go nie nazywano „motorynką”). Prezentowano nity i fragmenty zerwanego poszycia, co miało być zapewne dowodzić, że uszkodzenia samolotu o masie rzędu 80-100 ton powinny wyglądać podobnie. Poza tym dowiedziałem się, co to jest przyspieszenie pionowe i że może być dodatnie albo ujemne.
O kolejnym wystąpieniu (p.Szuladziński) w ogóle nie warto wspominać, bo ograniczyło się ono w praktyce do prób skonfigurowania komunikatora. Jak można być tak nieprzygotowanym, jak można nie zestawić dzień wcześniej próbnego połączenia (można było wtedy poprosić kogoś o pomoc)?
Rozpoczęto więc prezentację p.Biniendy (szczerze rozbawił mnie komentarz p.Macierewicza „Stany Zjednoczone są bliżej od Australii”). Pan Binienda jak zwykle zaczął opowiadać o piance oraz podawał przykład ataku na World Trade Center. Miało to dowieść, że jeśli samolot z aluminium mógł przeciąć stalowe kolumny nośne budynków WTC, to tym bardziej mógł przeciąć brzozę. Zapomniał jednak opowiedzieć, co się stało z samolotami, które uderzyły w wieże WTC i ich pasażerami. Tym razem nie było kłopotów z bieżącą obsługą SKYPE, jednak na ekranie zaczęły pojawiać się różne, dodatkowe informacje o próbach nawiązywania połączeń. A więc znów wyszedł brak przygotowania – Pan Profesor zapomniał o wyłączeniu obsługi połączeń przechodzących. Widoczna na ekranie informacja o adresie SKYPE wręcz zachęcała dowcipnisiów internetowych do prób ich nawiązywania. W międzyczasie Pan Profesor uciął sobie krótką pogawędkę – którą po pewnym czasie i naleganiu p.A.M. zdecydował się jednak zakończyć mówiąc „Kaziu, nie teraz...”.
Poza tym nie zaprezentował właściwie nic nowego...
Pan Nowaczyk (tytułowany oczywiście profesorem) opowiedział nam zachowaniu się samolotu podczas podejścia – znów stare twierdzenia o urwaniu skrzydła przed brzozą i po brzozie. Jego wystąpienie miało dowieść, że samolot został zniszczony w powietrzu. Znów słyszeliśmy w kółko o TAWS 38 – to, co było wcześniej oczywiście p.Nowaczyka nie interesowało.
Jedyne naprawdę kompetentne i dobrze przygotowane było wystąpienie Pani doktor (niestety, nie zanotowałem nazwiska). Słuchałem go z prawdziwą przyjemnością i dowiedziałem się wielu nowych rzeczy. Pani doktor nie formułowała „porażających” oraz „bezspornych” i „nie budzących wątpliwości” tez i co więcej nie dała się w to wciągnąć. Dało się odczuć, że dysponuje głęboką i rzetelną wiedzą w swojej dziedzinie i podchodzi do swej pracy w pełni profesjonalnie.
Pan Zagrodzki – znów o tlenku węgla - ale ponownie bez rzetelnego omówienia błędów zastosowanych metod analitycznych.
Pewien Ważny Pan pochwalił się, że posiadał kiedyś diamentową kartę linii KLM co zapewne dowodzi jego najwyższych kwalifikacji jako specjalisty od analizy wypadków i katastrof lotniczych.
O agitkach Pana Macierewicza, którymi obficie nas raczył pomiędzy wystąpieniami nie byłoby warto wspominać, gdyby nie pewna istotna zmiana. Pojawiły się w nich zastrzeżenia w rodzaju „ja nie twierdzę tego z całą pewnością”, „to oczywiście tylko przypuszczenia” itp. Czyżby Pan A.M. zauważył wreszcie, że „zapamiętane będą słowa i twierdzenia” i Internauci dokumentują jego ogniste filipiki?
Na koniec wydano komunikat. Nie będę go przytaczał dosłownie, ponieważ jest dostępny w sieci. Warto jednak przytoczyć główne jego tezy i opatrzyć je krótkimi komentarzami:
- Zespół bezspornie wyklucza jako przyczynę katastrofy błąd załogi samolotu, ponieważ:
Tu 154M był pilotowany przez doświadczonego pilota, czego dowodem jest jego ogólny nalot na samolocie Tu-154M, wykształcenie, staż pracy, funkcje służbowe, znajomość języka rosyjskiego, uczestnictwo w delegacjach do zakładów remontujących polskie tupolewy oraz ogólne doświadczenie lotnicze. W toku dotychczasowych badań Zespół stwierdził, iż w 36. splt kpt A. Protasiuk był najlepszym specjalistą od wykorzystania automatycznych funkcji samolotu Tu-154M.
Zespół nie przyjmuje więc a priori do wiadomości, że do wielu katastrof lotniczych przyczyniły się błędy pilotów dysponujących o wiele większym doświadczeniem, wykształceniem oraz stażem niż załoga Tu-154M.
Zespół nie podjął również żadnych prób analizy przebiegu podejścia, wykonywania go przy użyciu autopilota itp.
- Zespół słusznie podkreśla, że brak jest wiarygodnego wyjaśnienia, dlaczego decyzja o odejściu na drugi krąg została wydana w ostatniej chwili i rozpoczęto jej realizację z dużym opóźnieniem – lecz nie podejmuje żadnych prób wyjaśnienia takiego działania załogi.
- Zespół kategorycznie stwierdza w swym oświadczeniu, że o katastrofie przesądził wybuch (lub wybuchy), które zniszczyły samolot w momencie rozpoczęcia odejścia na drugi krąg. Niestety nie zaprezentował spójnego łańcucha dowodów potwierdzających tą tezę (np. synchronizacji zapisów rejestratorów parametrów lotu i rejestratora głosów i dźwięków w kabinie pilotów). Zespół przytacza jedynie pojedyncze argumenty na poparcie swych tez – a np. nie wyjaśnia braku jakichkolwiek odgłosów wybuchów w zapisie dźwiękowym.
- Zespół twierdzi, że polecenie wydane przez przełożonych kontrolerów (z Moskwy) sprowadzania samolotu do wysokości 100 m było jedną z przyczyn katastrofy – nie przyjmuje do wiadomości, że zezwalało ono jedynie do sprowadzenia do wysokości decyzji obowiązującej na lotnisku „Smoleńsk Siewiernyj”.
Podsumowując – wczorajsze posiedzenie Zespołu w zasadzie nic nowego nie wniosło. Trzeba więc poczekać na II Konferencję Smoleńską i mieć nadzieje, że wniesie ona coś nowego i nie ograniczy się jedynie do prezentowania dość wątpliwych argumentów na rzecz góry przyjętych tez.
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka