Referat Pan Cieszewskiego wywołał oczywiście burzę. Wydaje mi się, że jednak wiele osób nie zadało sobie trudu, aby bez emocji zapoznać się z jego treścią oraz znaczeniem.
Po pierwsze – referat Pana Cieszewskiego był poświęcony jednemu zagadnieniu – analizie stanu drzewostanu (ze szczególnym uwzględnieniem „pancernej brzozy”) w rejonie katastrofy z wykorzystaniem zdjęć satelitarnych.
Pan Cieszewski posiada niewątpliwie wysokie kompetencje w wykonywaniu takich analiz i nie ma żadnych podstaw, aby uważać, że nie wykonał swych prac z należytą starannością. Nie oznacza to jednak, że nie można mieć wątpliwości co do uzyskanych rezultatów – pozostaje jeszcze sprawa wiarygodności wykorzystanych danych (zdjęć satelitarnych oraz zdjęć z motolotni), oraz ich interpretacji. To oczywiście szczegóły, które mogą (i powinny) być rozważone w kompetentnej dyskusji naukowej prowadzonej przez specjalistów, jednak referat, który przedstawił Pan Cieszewski spełniał wszelkie wymogi pracy naukowej – zaprezentowano dane wejściowe, przedstawiono (oczywiście w skrócie) zastosowaną metodykę analizy oraz przedstawiono wnioski – różniła się więc zasadniczo choćby od „organoleptycznych” badań kawałka metalu z widocznymi połączeniami nitowanymi...
Jednak chyba każdy się zgodzi, że badania Pana Cieszewskiego koncentrują się na jednym z wielu aspektów katastrofy smoleńskiej – możliwości zderzenia (lub/nie) z „pancerną brzozą”. Posłużyła ona autorom raportu MAK do wyjaśnienia mechanizmu destrukcji samolotu (MAK pisze explicite „Collision with birch”). W raporcie Millera mechanizm zniszczenia opisano bardziej ogólnie, a „pancerna brzoza” w opisie przyczyn katastrofy w ogóle się nie pojawia (zamienia się w „przeszkodę terenową”:
3.2.1. Przyczyna wypadku
Przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.
Faktem jest, że samolot (niezależnie, czy zderzył się, czy nie) z „pancerną brzozą” nie sposób zanegować faktu, że samolot znalazł się zbyt nisko i zniżał się zbyt szybko. Referat Pana Cieszewskiego oczywiście nie odnosi się do tego problemu. Tym po prostu Pan Cieszewski się nie zajmował. Jednak „pancerna brzoza” w moim przekonaniu nie może być w żadnym przypadku określana jako przyczyna katastrofy i przywiązuje się do niej zbyt dużą wagę. Jeśli na przykład samochód opuści drogę na zakręcie (śliska jezdnia, nadmierna prędkość, mgła itp.) to jest możliwe, że trafi w rosnące na poboczu drzewo, a przecież nikt nie stwierdzi, że drzewo było przyczyną wypadku. Jeśli zaś drzewo by tam nie rosło, to samochód zatrzymałby się np. na ornym polu i pewnie uległby niewielkim uszkodzeniom oraz zapewne nikt by nie zginął.
Uderzenie w brzozę zostało wykorzystane dla wyjaśnienia skutków wypadku – przewrócenia się samolotu „na plecy” i efekcie jego tragicznych skutków. Na pewno zaś nie była jego przyczyną. Wyniki przedstawione przez Pana Cieszewskiego kwestionują prawdziwość tej tezy – nie po raz pierwszy zresztą. Wcześniejsze prace Pana Biniendy (brzoza nie może przeciąć skrzydła), Pana Nowaczyka (samolot przeleciał nad brzozą) również poddawały w wątpliwość oficjalne wyjaśnienie destrukcji samolotu jako skutku zderzenia z brzozą. Praca Pana Cieszewskiego, jest już trzecią próbą zakwestionowania prawdziwości twierdzenia o zderzeniu samolotu Tu-154M z „pancerną brzozą”. Trudno doprawdy nie odnieść wrażenia, że zanegowanie uderzenia w brzozę lub próba pomniejszenia jego skutków jest niezbędna do promocji innych mechanizmów destrukcji samolotu (wybuchy, zamach itp.) - zaś dyskusja o rzeczywistych przyczynach katastrofy jest konsekwentnie spychana na margines – także podczas Konferencji, na której jeden z prelegentów uznał za stosowne zaprezentować w swym referacie (podobno naukowym) obraz płonącego samolotu z okładki „Gazety Polskiej”.
P { margin-bottom: 0.21cm; }A:link { }
P { margin-bottom: 0.21cm; }
P { margin-bottom: 0.21cm; }
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka