barbie barbie
1304
BLOG

Wszyscy pokochali JOW'y!

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 64

 Wszyscy nagle pokochali JOW'y, bo okazało się, że JOW'y mogą dać GŁOSY!

    Jeśli jednak dobrze zrozumiałem wypowiedzi Pana Kukiza, to nie chodziło mu tylko o JOW'y, ale przede wszystkim zasadniczą zmianę systemu politycznego w Polsce. Same JOW'y nie wystarczą, bo obecne pożal się Boże partie polityczne działają ciągle według schematów dobrze znanych ich przywódcom chyba jeszcze z czasów PRL:

Zasada pierwsza - „spadochroniarzy”:

    O tym, kto kandyduje decyduje partia – o dokładniej jej „PolitBiuro”. Mechanizm jest bardzo prosty – kandydata lub kandydatów na posłów w określonym okręgu wyborczym wystawia partia polityczna. Dziś to jej przywódcy decydują o układzie listy i o tym, kto otrzyma słynną „jedynkę” w danym okręgu. Czas układania list to czas targów politycznych.
     Czy mechaniczne wprowadzenie JOW´ów to zmieni? Oczywiście, że nie. W dalszym ciągu o tym, kto z ramienia partii XXX będzie kandydował w przysłowiowym Pcimiu Dolnym będzie decydować jej „PolitBiuro”. Czas „spadochroniarzy” się więc nie skończy. „Rycho, Zdzicho lub Wojtek”, zasłużeni działacze różnych partii z Warszawy, Krakowa, Gdańska czy Wrocławia zostaną wystawieni na liście w Pcimiu Dolnym – przecież to tacy doświadczeni i sprawdzeni działacze. O to, aby zostali wybrani zadba już maszynka propagandowa finansowana przez „jeleni” podatników łożących na utrzymanie partii politycznych.

Zasada druga - „skoczków”:

   Wbrew pozorom działała ona także w "jednopartyjnym" systemie PRL. Świetnie to ilustruje kariera pewnego dość prominentnego polityka:

    Rozpoczął karierę w sądownictwie, ale dość szybko się zorientował, że aby piąć się w górę trzeba mieć poparcie polityczne. W stanie wojennym wstępuje więc do ZSL (pewnie uznał to za mniejsze ryzyko), i oczywiście zostaje później prominentnym działaczem PSL. Dalsza jego kariera staje się możliwa dzięki poparciu SLD, jednak nasz polityk dość szybko zmienia front kierując swe sympatie w stronę ZChN. Manewr okazuje się nieudany, a więc zakłada własną partię odwołującą się oczywiście do tradycji przedwojennego „Piasta”, z którą szybko chowa się pod skrzydła PiS, uzyskując z listy tej partii kolejne mandaty. Zaiste, świetny to (choć dość typowy w światku polskich „elyt”) przykład ewolucji poglądów, która zapewniła naszemu politykowi „godne” wynagrodzenie i dostatnie życie.

Zasada trzecia - „nie wy mnie wybraliście, a więc nie wy będziecie mnie zdejmować”:


    Dobrze pamiętam tą zasadę z czasów „komuny”. Działa on bardzo skutecznie do dziś. Wybrany poseł jest odpowiedzialny w zasadzie przed „Bogiem i historią” oraz przede wszystkim przed „PolitBiurem” partii, która go wpisała na listę wyborczą. Jeśli jednak poseł lub posłanka dobrze wyczują „tryndy polityczne” mogą zmienić swoje barwy partyjne w trakcie kadencji nie pytając w ogóle wyborców o zdanie. Co z tego, że poseł wszedł do Sejmu wykorzystując głosy zwolenników partii XXX oddane na jej listę? Dziś lepsze możliwości kariery zapewnia partia YYY! Nawet do głowy nie przyjdzie posłowi zapytać, co o takiej zmianie sądzą wyborcy! Ważne jest, aby doczekać się przyznania miejsca „mandatowego” (najlepiej „jedynki”) przez „PolitBiuro” nowej partii.

Szanowni współwyborcy!

W tym „demokratycznym” systemie nie mamy właściwie nic do gadania:

   Bierne prawo wyborcze jest iluzją– jeśli nawet uda się obywatelowi znaleźć na liście kandydatów, to bez poparcia partii politycznej i finansowania kampanii szanse wyboru są niewielkie.

   Czynne prawo wyborcze jest bardzo ograniczone – na ogół można wybierać pomiędzy „dżumą i cholerą”. Wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich tylko potwierdza tezę, że społeczeństwo oczekuje „odblokowania” układu partiokracji – kandydaci wyznaczeni przez establishment uzyskali w nich poparcie swoich „twardych elektoratów” (po ok. 30%), zaś (o zgrozo!) kandydat niezależny zaczął im „deptać po piętach” z 20% poparciem. To może być początek lawiny – jeśli wyborcy uwierzą, że ich głos może mieć znaczenie „elyty” mogą wkrótce stracić lukratywne stanowiska i posadki.

    Prominenci i ich doradcy wybrali więc taktykę „mniejszego zła” - wszyscy są dziś za JOW'ami! Ale oczywiście same JOW'y nie zmienią powyższych zasad – niczego więc na załatwią. Można więc je rzucić ludowi jako kolejną przynętę.

A tu wcale nie chodzi tylko o JOW'y – Polsce jest potrzebne upodmiotowienie obywateli i zamiana „partiokracji” na faktyczna demokrację, w której obywatele będą mogli swobodnie korzystać ze swych konstytucyjnych praw i swobodnie zrzeszać się w partie polityczne zgodnie ze swymi przekonaniami – a nie jedynie wstępować do organizacji zarządzanych centralnie przez różnych „wodzów”, w których obowiązują często zależności i prawa mafijne...

Nie dajmy się zrobić „w jajo” przez nowosamomianowanych „miłośników JOW'ów”!

 

 

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (64)

Inne tematy w dziale Polityka