barbie barbie
7035
BLOG

Należy się!

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 236

     Artykuł „Newsweeka” o wyjazdach w okresie pełnienia mandatu posła (i e-posła) przez Andrzeja Dudę wzbudził mnóstwo emocji. Wbrew niektórym opiniom nie sądzę, aby doszło do złamania prawa, posłom przyznano bowiem dość szerokie i nieograniczone dodatkowymi warunkami uprawnienia.

     Emocje (i słusznie) budzi jednak uzasadnione podejrzenia (zbieżność dat), że ówczesny poseł Andrzej Duda korzystał z darmowych przejazdów oraz refundacji przez Kancelarię Sejmu lotów krajowych w relacji Warszawa-Poznań w związku z swoją pracą w jednej z prywatnych poznańskich uczelni.
     Przy okazji powróciła również sprawa urlopu bezpłatnego udzielonego przez Rektora UJ asystentowi dr Andrzejowi Dudzie. I znów – nie sądzę, aby nastąpiło tu naruszenie przepisów, ponieważ udzielanie urlopu bezpłatnego na czas pełnienia ważnych funkcji państwowych lub społecznych w wyniku wyborów jest (nie tylko na uczelniach) powszechną praktyką.

    Niewątpliwie „wyciągnięcie” tych spraw jest elementem ataku na samą osobę wybranego (choć stosunkowo niewielką większością głosów) Prezydenta RP oraz zapewne wstępem do negatywnej kampanii wyborczej, ale jednak cała ta sprawa budzi (przynajmniej moje) wątpliwości:

    Przypominam sobie dość podobną sprawę z czasów I Solidarności. Na uczelni, na której wówczas byłem adiunktem wielu pracowników jednego z wydziałów dysponowało uprawnieniami do darmowych lub ulgowych (z ulgą 80%) przejazdów pociągami, rozliczali oni jednak przejazdy delegacyjne bez uwzględniania tych uprawnień (w tych czasach nie było obowiązku załączania biletów). Dawało im to dodatkowe (choć w gruncie rzeczy groszowe) zyski. Pomimo, że uczelnia w zasadzie nic na tym nie traciła (zwrot kosztów podróży obliczano zgodnie z obowiązującymi przepisami) uczelniana „S” uznała takie praktyki za naganne, pomimo że cel tych wyjazdów służbowych pozostawał w ścisłym związku z pracą tych osób na uczelni.
   Jeśli poseł, który prowadzi płatne wykłady na prywatnej uczelni, a koszty z tym związane (przeloty, noclegi itp.) przedstawia Kancelarii Sejmu do refundacji to sprawa budzi jeszcze uzasadnione wątpliwości. To po prostu "nie uchodzi"!

    Takie praktyki („kombinacje” na delegacjach) są jednak dość powszechne – i np. Parlament Europejski stara się przed nimi bronić. Byłem kiedyś delegowany na spotkanie w Brukseli finansowane przez UE. Okazało się, że zwrot za bilet lotniczy mogę otrzymać dopiero po przedstawieniu kart pokładowych! Rachunek za bilet uznano za niewystarczający, ponieważ nie uznano go za dowód, że lot faktycznie odbyłem. Chodziło o dość sporą sumę (powrót za dwa dni), a ja niestety nie zachowałem tych kart. Udało mi się jednak uzyskać z „Brussels Airlines” zaświadczenie, że bilet „został wylatany” i zwrot otrzymałem, jednak świadczy to o tym, że próby uzyskania zwrotu za drogi bilet lotniczy, a podróż np. w kilka osób samochodem nie należały do rzadkości. Taki mechanizm opisała mi zresztą bez żenady pani rozliczająca moją delegację.

    Podobnie sprawa ma się z urlopem bezpłatnym na uczelni. Taki urlop jest udzielany przy założeniu, że po jego zakończeniu pracownik wróci do pracy na swoje (lub równorzędne) stanowisko. I tak na przykład jedna z pracownic mojej firmy wróciła do pracy po „podwójnym” urlopie wychowawczym, a więc po 6 latach. Pan Prezydent Andrzej Duda wystąpił o przedłużenie urlopu bezpłatnego na okres kadencji, ponieważ urlop udzielony mu na czas pełnienia mandatu posła (uczelnia musi udzielić takiego urlopu na wniosek zainteresowanego) formalnie zakończył się wraz z wygaśnięciem mandatu. Proszę wybaczyć, ale bardzo trudno jest mi sobie wyobrazić Prezydenta Polski, który po zakończeniu kadencji (a w sumie po kilkunastu latach przebywania na urlopie!) wraca na stanowisko asystenta na uczelni (nawet tak prestiżowej, jaką w Polsce jest UJ). Były Prezydent, w dodatku z tytułem doktora praw może przecież prowadzić wykłady na prawie każdej uczelni na Świecie!

    Cała ta sprawa budzi mój niesmak – jest bowiem wyrazem dość typowej postawy „Należy się – więc korzystam, bo pozwalają na to przepisy!” bez głębszej refleksji nad możliwymi ocenami takiego postępowania. Szkoda, że dotyczy te pierwszej osoby w Polsce.

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka