Uczciwość jest cnotą, która dużo kosztuje.
K. Irzykowski
Na początku było słowo. Również dziś słowo ma wielką siłę oddziaływania. Przykładem jest prof. N. Finkelstein, amerykański historyk i politolog. Środowiska naukowe za oceanem w znacznym stopniu składają się z osób pochodzenia żydowskiego, jednak przypadek prof. Finkelsteina jest ekstraordynaryjny. Człowiek ten, wbrew presji środowiska, odważył się wyjść poza paradygmat bezwzględnego żydowskiego solidaryzmu i głosić opinie postponowane przez mainstream. Cezurą wyznaczającą coming out Finkelsteina był rok 2000, tj. czas, w którym wydał swoja sławną książkę zatytułowaną „Przedsiębiorstwo Holokaust”. Od tej pory nasz bohater stał się wrogiem nr 1 grup żydowskich, które z własnego pochodzenia uczyniły sposób na życie. Smaczku tym wydarzeniom dodaje fakt, iż profesor został mianowany nie tylko wrogiem zaatlantyckich hucpiarzy, ale również został uznany za persona non grata w samym Izraelu. W roku 2008 został zaaresztowany na izraelskim lotnisku i odesłany do USA z zakazem przyjazdu do państwa żydowskiego przez dziesięć lat. Zaznaczę, że nigdy nie ulegam modnym fascynacjom, lecz po przeczytaniu kilku wywiadów z Finkelsteinem mogę stwierdzić, że jest to człowiek o wyjątkowej odwadze i cechach charakteru.
Mam nadzieję, że autorzy wywiadu wybaczą mi sięgnięcie po ich materiał, ale uznałem, że wypowiedź prof. Finkelsteina z dnia dzisiejszego trzeba propagować. Zaryzykuję twierdzenie, że gdyby po obu stronach polsko-żydowskiego sporu prym wiedli ludzie tacy jak Finkelstein, mielibyśmy do czynienia ze zdecydowanie mniejszym ładunkiem złej krwi. Dzięki profesorze!
Komentarze