Razem uporamy się ze wszystkim
I. Staffi

„Agere Contra”. To nie tylko warszawska kawiarnia, w której da się uraczyć smacznymi przysmakami oraz prawdziwy dom wolnego słowa. To także hasło dawnych jezuitów, brzmiące (w wolnym tłumaczeniu): „pod prąd”. I tak się złożyło, że gospodarz przybytku zaprosił do debaty dwóch mężczyzn z szeroko pojmowanego obozu patriotycznego, aby porozmawiali sobie o Żydach. A czemu nie? Skoro B. Piłsudski mógł gawędzić o Ajnach, a B. Malinowski o Melanezyjczykach, to o narodzie dość mocno obecnym w naszych dziejach też można, a nawet należy. No i się zaczęło…
Nie mam zamiaru sprawozdawać dokładnie przebiegu debaty, bo czynność ta zajęłaby mnóstwo czasu, lecz króciutko zreferuję moje wnioski po jej wysłuchaniu i przemyśleniu. Otóż trzeba zaznaczyć, że było gorąco. Nawet bardzo. Nie obyło się bez inwektyw i zagrywek nie fair. Interlokutorzy od samego początku, a najpewniej nawet przed samym spotkaniem, byli do siebie nastawieni negatywnie. To wynik zaszłości. W każdym razie zdarzały się momenty, iż nawet sam prowadzący dyskusję nie był w stanie okiełznać temperamentu obu mężczyzn. Taka sytuacja. Generalnie pod względem kultury wypowiedzi i szacunku dla oponenta spotkanie Sumlińskiego z Maciejewskim to czarna dziura. Przynajmniej jakieś 95% jego przebiegu. Ale nie w tym rzecz.
Znacznie ważniejszym jest spostrzeżenie innego rodzaju. Zarówno wypowiedzi Maciejewskiego, jak i Sumlińskiego koncentrowały się wokół zagrożeń jakie niosą ze sobą działania pewnych środowisk żydowskich, sprzymierzonych z innymi, niezbyt nam sprzyjającymi nacjami, dla Polski i polskiego narodu. Mają one nie tylko charakter materialny i kulturowy, ale również konstytutywny, gdyż de facto rozbijają chromą, lecz istniejącą jeszcze jedność Polaków. I ok. Tu dla obu Panów brawa. Problem w tym, że J. Maciejewski pisze recepty obronne na zupełnie innym druczku niż W. Sumliński. Ten pierwszy pokłada wszelką (chyba?) nadzieję w działaniach umiarkowanych, skoncentrowanych przede wszystkim na legislacji. Jego przeciwnik widzi metodę zupełnie inaczej. Sądzi bowiem, że potrzebne są działania ostre i spektakularne, głównie w sferze wizerunkowo-marketingowej.
Rzecz w tym, iż w przeciwieństwie do obu dyskutantów mam odmienne zdanie. Chodzi o to, że oba – nazwijmy je roboczo – tryby absolutnie się nie wykluczają. Bo przecież dla każdego przedsięwzięcia i uzyskania oczekiwanych oraz konkretnych efektów niezbędne są działania wspierające. Ludzkość przerobiła to w tą i z powrotem. Szkoda zatem kruszyć kopie. Stąd też w celu zabezpieczenia się przed przypięciem nam, Polakom, łatki nazistów-morderców oraz wymuszenia na nas „rekompensat” za tzw. mienie bezdziedziczne trzeba funkcjonować dwutorowo. Nie wystarczy przecież przyjmowanie po raz enty uchwał uznających, że „jaki jest koń, każdy widzi”, ale stworzenie takiego bezpiecznika prawnego, iż jeśli w jakiejś głowie narodzi się wieczorem pomysł wydojenia Polaków z dutków, to z samego rana pomysł ten ulotni się z tej samej głowy niczym senna mara. I odwrotnie! Samo – godne najwyższej pochwały! – „oprzyrządowanie” takich miejsc jak Jedwabne w prawdę nie wystarczy bez mądrej legislacji. Koniec i kropka.
Gdybym miał legitymację sędziowską i został zobowiązany do wskazania zwycięzcy wspomnianej debaty, to byłoby to niezwykle trudne. Wiem jednak, iż J. Maciejewski, w przeciwieństwie do W. Sumlińskiego, miał jakiś dostęp do czynników decyzyjnych i… No właśnie. I! W ciągu minionych lat nie zabezpieczyliśmy się na dobre jako państwo i naród przed bzdurnymi i bezczelnymi roszczeniami pewnych środowisk żydowskich. Z tego powodu dla frakcji p. Jakuba stawiam mały minus. Inaczej sprawy się mają z drużyną p. Wojciecha (choć mam do niektórych jej członków pewne zastrzeżenia). To oni, nie szczędząc energii i środków wyręczają na tym froncie państwo polskie. Przykładem jest Jedwabne oraz propolskie książki i aktywność w sieci. Z tej przyczyny (dla istoty wystąpienia, a nie jego formy) stawiam mały plus.
Kończąc chcę podkreślić, że podobne debaty są naszej wspólnocie potrzebne jak powietrze. Bez nich całe legiony naszych współobywateli pozostawałyby w błogiej nieświadomości, a nasi przeciwnicy mogliby przy flaszce piwa poławiać nad Wisłą wszystko to na co mają ochotę. Dlatego – brawo! Z drugiej strony apeluję o umiarkowanie i więcej chłodnej głowy. Liczy się skuteczność, a tę możemy uzyskać działając jak jedna pięść. W przeciwnym razie zawędrujemy w ślepą uliczkę, na której idąc osobno dostaniemy po gębie od każdego, nie tylko tytułowego zbója. To ważne, bo zegar tyka…
-----------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Polityka