Bazyli1969 Bazyli1969
1007
BLOG

Dlaczego przegrywamy bitwy z nową barbarią?

Bazyli1969 Bazyli1969 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Niektóre bitwy wygrywają miecze i włócznie, a inne gęsie pióra i kruki.
George R.R. Martin

image

Zanim przejdę do odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule notki zacznę od uzasadnienia powodu takiego a nie innego jego sformułowania. Otóż, w oparciu o nomenklaturę uznawaną od tysięcy lat za oddającą rzeczywistość i przyjętą w opracowaniach encyklopedycznych przyjmuję, że Polska została poddana atakowi barbarzyńców. Czy furia barbarii jest spontanicznym efektem procesów wewnętrznych, czy też wywołały ją i wspomagają  czynniki zewnętrzne,  pozostawiam kwestią do dyskusji. To po pierwsze. Po drugie, analiza przebiegu wydarzeń i faktów im towarzyszących doprowadziła mnie do przekonania, iż z wolna, ale systematycznie, zastępy współczesnych „Hunów” zdobywają przewagę. Nad kim? Nad nami, czyli ludźmi, którzy często różniąc się znacznie pod wieloma względami uznają, że ludzkość w ciągu swoich dziejów poczyniła znaczące postępy i powrót do czasów troglodytów byłaby dla niej straszliwym niebezpieczeństwem, a może nawet katastrofą. Skoro wiemy skąd wzięło się „my” i „barbaria”, to  idźmy dalej.


Całkiem niedawno natrafiłem na ciekawą książkę. To solidne opracowanie zawierające mnóstwo niezwykle żywych i oryginalnych, lecz i porażających świadectw z okresu wojny polsko-bolszewickiej. Zostały one spisane przez naocznych świadków wydarzeń (z Ziemi Dobrzyńskiej), a ich autorami byli ludzie z różnych warstw społecznych. Sądzę, że warto kilka z nich przytoczyć, bo stanowią doskonały materiał pomocniczy dla sformułowania wniosków odnośnie obecnej sytuacji w naszym kraju.


W przeddzień Bitwy Warszawskiej sytuacja na wojennym froncie była niezwykle napięta i niekorzystna dla strony polskiej. Zdawało się, iż odrodzona po 123 latach niewoli Rzeczypospolita rychło zakończy swój żywot. Bez rozpisywania się co do szczegółów wspomnę tylko, że manewry taktyczne zadekretowane przez dowództwo Wojska Polskiego spowodowały wycofanie się żołnierzy z pewnych regionów i tym samym oddanie ich – potencjalnie tylko na jakiś czas – wojskom bolszewickim. W ten oto sposób w drugiej dekadzie sierpnia 1920 r. większość Ziemi Dobrzyńskiej przeszła w ręce najeźdźców, którzy z marszu przeszli do wprowadzania porządków zalecanych przez przywódców czerwonej rewolucji. Jak one wyglądały opisał m.in. ks. I. Charszewski…


Jeszcze przed wycieczką spotykały mnie wieści hiobowe ze Szpetala, jedna od drugiej straszniejsza. Kościół jakoby obrabowany (prócz naczyń liturgicznych, które uwiozłem), sztandary porwane na onuce i owijki. Plebania splądrowana doszczętnie, podobno i dwór; w okopach widziano jakoby moje książki.
W okolicach Szpetala Górnego „grasowała jakaś jędza bolszewicka, baba-olbrzym, która na sposób szczególny znęcała się nad ludnością. Rozpruwała poduszki i pierzyny, puszczała pierze na wiatr, a wsypy zabierała. Delikatniejsze pierze zabierała jednak także. Tak samo czynili i mużyki, lecz z pewną dobrodusznością, gdy ta herod-baba zachowywała się jak furiatka, budząc dookoła siebie strach. Znęcała się też nad jeńcami za to, że w bitwie strzelali do „towariszczów”.


O wojenny modus operandi bolszewików można by długo, ale chciałbym zwrócić uwagę na problematykę z dzisiejszej perspektywy dużo istotniejszą. I do tego zwykle pomijaną, bo… wstydliwą.


Jedną z pierwszych czynności podjętych przez Sowietów po wkroczeniu na omawiane terytoria było „czyszczenie zaplecza”. Wyłapywano przedstawicieli elit. Nie tylko gospodarczych, lecz również politycznych, intelektualnych, religijnych, kulturowych i ogólnie patriotycznych. Proskrybowano takie osoby i zwykle bezlitośnie je mordowano. Oczywiste barbarzyństwo, tym dotkliwsze i godne pogardy, że znaczny współudział miała w nim… ludność polska. W tym miejscu warto przytoczyć wspomnienia J. Gawin-Wiśniewskiej, która była świadkiem poniżenia i męczarni jednego z ziemian; działacza społecznego, przedsiębiorcę i czynnego działacza ruchu niepodległościowego...

J. Starzyński był niegdyś prezesem Związku Ziemian, organizatorem i założycielem straży obywatelskiej, bardzo zacnym człowiekiem i bardzo dzielnym społecznym działaczem. Lud polski patrzał na to [tj. torturowanie i poniżanie nieszczęśnika] obojętnymi oczyma. Nikt nie rzucił się na oprawców, nikt nie wyrwał z rąk ofiary, nikt nawet nie zaprotestował! W polskim chłopie zamarły wszelkie ludzkie uczucia i sumienie. A przecież pan Starzyński kochał ten lud, bo pracował nad nim szczerze, aby go podnieść moralnie i uszlachetnić, ale właśnie polski chłop „jagielnik” oskarżył go przed bolszewikami i jak Judasz – wydał na męki.


Podobnie zachowywali się niektórzy włościanie z innych okolic. Pastwiono się nad właścicielami majątków w Skępem, Karnkowie, Kikole… Pewien obserwator tych ekscesów napisał bez ogródek, iż…
„wywrotowcy” wszelkich narodowości uderzają zwykle w stare rody, aby szerzyć zagładę w zabytkach kultury i pamiątkach całych wieków. Toteż w kikolskich salonach trzymano konie, a stare portrety Nałęczów, Zboińskich, Chełmickich i innych rodów z nimi spokrewnionych, cięto pałaszami, bo to byli przecież „burżuje-obszarnicy”, co bronili granic Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, to „matieżniki” co buntowali się niegdyś przeciw władzy rosyjskich carów.


W Sokołowie koło Dobrzynia nad Drwęcą, w majątku Bolesława Płoskiego służba do spółki z bolszewikami rabowała dwór, a potem całe noce kobiety i dziewczyny wyprawiały orgie z kozakami w okradzionych i zniszczonych doszczętnie salonach!


Mieszkanka powiatu rypińskiego, ww. Gawin-Wiśniewska, z rozdartym sercem dawała świadectwo prawdzie…


O chłopie polski, jeśli kiedykolwiek oświata zdejmie bielmo z twoich oczu, co powiesz tym, którzy cię do tego stanu upodlenia przywiedli? W Wąpielsku, po wyjeździe właściciela służba założyła „sowiet”, a wydając na wsie okoliczne zboże z dworskich stodół, podpisywała się na kwitach: „Kumitet wikunawczy”- A przecież pan Jerzy Siemiątkowski nie tylko, że był dla nich nadzwyczaj hojnym chlebodawcą, ale obiecywał nawet obdarować ich suto ziemią – za uczciwe dopilnowanie dworskiego dobytku. Ale natura przemogła, „polski kmiotek” woli ukraść sam niż dostać. Autor rosyjski Mareżkowski zapowiadał przed wojną europejską „nadejście chama”. Otóż „cham” właśnie nadszedł, brutalną pieśnią uderzył w cały ustrój społeczny, zburzył go, zbezcześcił i wykoleił istnień miliony. Wiarę, miłość ziemi rodzinnej, uczciwość – zastąpiła miłość rubla!„Cham” rozpętał wszystkie najniższe instynkta, zezwierzęcenie zasiadło na stołku cywilizacji i krzyknęło wielkim głosem: „Ja jestem teraz panem świata!” I wierzyli mu ludzie małego ducha – i ci o zajęczych sercach, cały legion zwyrodniałych histeryczek i dyletantów „na wszystkich polach”, których szkoła i kultura rosyjska wytworzyła.


Najjaskrawszym przykładem ówczesnych dramatów polsko-polskich był przypadek A. Borzewskiego, znanego nie tylko w regionie. Był on m.in. jednym z głównych założycieli Cukrowni Ostrowite, a następnie w latach 1901-1907 został członkiem rzeczywistym-dożywotnim Towarzystwa Rolniczego Płockiego. W 1907 r. był współzałożycielem Okręgowego Towarzystwa Rolniczego Ziemi Dobrzyńskiej, zaś w 1909 r. został jego wiceprezesem, a w latach 1914-1917 temu towarzystwo prezesował. Zakładał też Syndykat Rolniczy w Rypinie. Swoją aktywność jeszcze bardziej wzmógł w czasie pierwszej wojny światowej, kiedy w 1914 r. został członkiem Gubernialnego Komitetu Obywatelskiego w Płocku. W 1916 r., wykorzystując pewną autonomię w okresie okupacji niemieckiej, został członkiem Sejmiku Lipnowskiego, obejmującego wtedy powiaty lipnowski i rypiński. Jednocześnie został jednym z czterech komisarzy Tymczasowej Rady Stanu, wyznaczonych na powiat rypiński. W 1918 r. wybrano go na prezesa rypińskiego oddziału Związku Ziemian. Posiadał kilka pasji: zbieractwo dzieł sztuki i broni, był także założycielem Automobilklubu Polskiego. Wiarygodni świadkowie oceniali go tak…


Obdarzony niepospolitą inteligencją, rozumny, czynny, energiczny, wzorowy gospodarz ze swego rodzinnego gniazda uczynił majątek pierwszorzędny, nie było tam żadnej „mierności”, wszystko było – jak to mówią – „pierwsza klasa”, zacząwszy od urządzenia domu, a skończywszy na uprawie roli. Sam „wielki pan” rasowy i wykwintny, mający zawsze odwagę swoich przekonań, kochał nie „partie” tylko Polskę całą i pragnął, żeby w niej wszystkim było dobrze, dlatego nie podawał ręki burzycielom porządku społecznego, chociażby zajmującym wysokie stanowiska i odzywał się śmiało wobec wszystkich: „Ludzi, którzy za pomocą strajków oglądają miasta i chcą doprowadzić Polskę do ruiny, uważam na zdrajców kraju – mówił.


Gdy 16 sierpnia do jego rodzinnego Ugoszcza wkroczył ok. stuosobowy oddział kozacki, nie opuścił domu rodzinnego ale przez kilka godzin - wraz z kilkoma oddanymi mu osobami - bronił go do ostatniej kropli krwi. Gdy bohatersko zakończył życie, za plądrowanie posiadłości zabrali się czerwonoarmiści oraz… liczni mieszkańcy okolicznych wiosek.


Czytając tego rodzaju relacje można zachodzić w głowę: skąd brała się taka nienawiść, szał zniszczenia i chęć do kolaboracji? Nie ulega wątpliwości, że nie wszyscy chłopi darzyli sympatią elity. Niektórzy „urodzeni” czy wykształceni byli z pewnością bezwzględni i butni wobec warstw niższych. Czy uprawniało to jednak włościan do działania ręka w rękę z najeźdźcami? Nie sądzę. Tym bardziej, że prawdziwy stosunek bolszewickich hord do ludności podbijanych obszarów Polski świetnie ilustruje taki fragment…


W Steklinie u pana Linowskiego, gdy służba folwarczna zaczęła obejmować kozaków za kolana, aby się z nimi podzielili inwentarzem dworskim, oficer splunął w gromadę i wyrzekł z niewysłowioną pogardą: „Polska swołocz!”.


Wystarczy! Teraz czas na nieco kontrastu.


Gdy nadeszły ciemne lata okupacji niemieckiej a potem sowieckiej, ludność Ziemi Dobrzyńskiej aktywnie przeciwstawiała się opresji. Nie tylko poprzez bierny opór, lecz również czynnie; z bronią w ręku. W ruchu oporu uczestniczyły niedobitki elit, ale także mieszkańcy miast i wsi. Tych samych wsi, z których dwie dekady wcześniej rekrutowali się kooperanci bolszewickiego barbarzyństwa. Tracili zdrowie i życie w obronie spraw oraz idei, którymi ich dziadkowie i rodzice pogardzali lub ich nie rozumieli. Cóż takiego się stało?


Przyczyn gruntownej przemiany można szukać wszędzie i mniej lub bardziej zasadnie prokurować odpowiedzi. Jednak prawdziwym fundamentem ewolucji postaw tamtejszej ludności był niewątpliwe system wychowania i edukacji zbudowany i wdrożony przez władze II RP. Rzecz jasna moglibyśmy narzekać, iż nie był on tak wspaniały jak byśmy chcieli. Że miał wiele słabych stron. Że był „zarażony” duchem endeckim lub piłsudczykowskim. To prawda. Niemniej był efektywny, propaństwowy, kulturotwórczy, humanitarny, logiczny i patriotyczny. Po prostu sprzyjający ludziom. Było minęło…


Dziś tysiące polskich obywateli, młodziutkich, młodych i w sile wieku demonstruje na ulicach naszych miast i miasteczek zachowania godne maruderów z armii Attyli i Czyngis-chana. Nieświadomi (często!) istoty spraw w imię których, mniej lub bardziej ukryci, inspiratorzy wysyłają ich na demonstracje, zapamiętale pogrążają się w otchłań barbarzyństwa. Otumanieni prostackimi hasłami pałają żądzą zniszczenia, pożogi i wdeptania w ziemię każdego kto postrzega problemy odmiennie, rozsądniej, doroślej. Zapominają o niemal wszelkich hamulcach, przyzwoitości, szacunku dla procedur obowiązujących w państwach demokratycznych. Z lubością taplają się w cuchnącym bagnie chamstwa. Jednym słowem: rozpacz!


Oczywiście wnikliwy socjolog mógłby roztropnie zauważyć, że ciśnienie pod kotłem weszło na  taki poziom z określonych powodów. Zamknięto szkoły, dyskoteki, pływalnie, kluby, uczelnie, liczne zakłady pracy. Ba, zakazano wiele i nakazano stosować się do takich zarządzeń, że tylko święty wytrzymałby ten stan bez wybuchu agresji. Niby coś w tym jest, tylko że…


Sam jestem bardzo wkurzony. Mierzi mnie to i denerwuje tamto. Odbieram okres, przez który przechodzimy, jako jeden z najtrudniejszych od kilku dekad. Czy z tego względu mam prawo do wywrócenia mojego państwa na głowę? Czy moje niezadowolenie uprawnia mnie do tego, abym w - jakby nie było -  wolnym państwie, odzyskanym po latach niewoli, dawał publicznie upust moim atawistycznym instynktom? Czy cokolwiek upoważnia mnie do wściekłego burzenia rachitycznych ale jakoś tam uznawanych porządków i demolowania w rewolucyjnym zapale ostoi naszej tradycji? Czy mój gniew jest ważniejszy od interesu mojego narodu i państwa, na trudności których z zadowoleniem spoglądają liczne obcoplemienne siły? Moim zdaniem nie! Dlaczego tak sądzę? Bo poza wychowaniem przez rodzinę podlegałem (kulawemu, ale jednak) oddziaływaniu poczytalnego  nauczyciela, księdza, trenera. To były szare czasy, lecz wciąż w szkole, Kościele i organizacjach/klubach tlił się szacunek dla dobra wspólnego, sąsiadów, odmienności, umiaru. A za egoizm lub/i przekleństwa „pan od w-f” albo woźny bez krępacji „strzelali” w łeb.


Te czasy minęły. Czy bezpowrotnie? Mam nadzieję, że uda się zmienić obecny stan w zakresie nauczania, wychowania oraz edukacji i implementować do tych dziedzin życia społecznego wartości i zasady, które tak pięknie w ciągu niecałych dwudziestu lat odmieniły postawy mieszkańców Ziemi Dobrzyńskiej. Właściwie, to w dłuższej perspektywie – bez przesady! -  warunek sine qua non istnienia naszego państwa, a może i samego narodu. Jeśli czynniki decyzyjne nie będą potrafiły albo chciały tego zrozumieć, to niech się nie zdziwią, że to co odbywa się obecnie na naszych oczach trzeba będzie za niedługo określać jako „mały pikuś”.


Aby przetrwać koniecznie musimy zatrzymać barbarię. Wielu z naszych rodaków zostało już straconych dla normalności, lecz żyją i będą się rodzić nowe pokolenia, których w żadnym razie nie można oddać bez walki wiernym uczniom Attyli, Czyngis-chana i Marksa. To priorytet nawet w tak trudnej porze jak obecnie. Nie stać nas na kolejne przegrane bitwy. Dlatego z nadzieją, iż ktoś usłyszy, krzyczę: edukacja i wychowanie, głupcy!


Link:

Cytaty z książki M. Krajewskiego, ZIEMIA DOBRZYŃSKA W CIENIU CZERWONEJ GWIAZDY Rok 1920.

https://kpbc.ukw.edu.pl/Content/91160/PDF/Licencje_076_04.pdf

----------------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.



Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo