Bazyli1969 Bazyli1969
750
BLOG

„Czy oni dadzą nam wreszcie spokój?”, czyli rebeliantka M. Lempart i jej antenaci

Bazyli1969 Bazyli1969 Społeczeństwo Obserwuj notkę 28

Bardziej potrafi nam popsuć krew pchła niźli lew.
J.I. Sztaudynger

image

Sąsiadką mojej mamy jest nieco starsza od niej p. Halina. Osoba spokojna, uporządkowana, miła, zadbana, interesująca się sprawami publicznymi, sumienna uczestniczka wszelkich procesów wyborczych. Jako dziecko wraz z rodzicami przybyła do mego miasta ze wschodu, tj. z ziem zagrabionych Rzeczypospolitej przez Sowietów. Spotkałem ją kilka dni temu. Krótko po kolejnej hucpie sprezentowanej Polakom przez zawodowych i amatorskich rewolucjonistów. A witam! Dzień dobry! Zdrowie, dzieci, wnuki, czystość na klatce… A na koniec kilka zdań o sprawach istotnych. Zanim powiedziałem „do widzenia”, p. Halina, patrząc zmęczonymi oczyma prosto w moją twarz, wyraziła oburzenie odnośnie zachowania pań podczas ostatnich  manifestacji i zapytała: „Czy oni dadzą nam wreszcie spokój?”. Nie czekając na odpowiedź dodała jedynie ciche pożegnanie i drobnym kroczkiem ruszyła w kierunku przystanku tramwajowego. Hmm… Oni…

Właściwie zapomniałem o tym spotkaniu, ale przeglądając dziś informacje w Internecie przypomniałem sobie wspomnianą rozmowę. To co najbardziej poruszyło mą duszę to stwierdzenie „oni”. Czyli kto? Kogo miała na myśli sympatyczna staruszka? Skojarzyłem fakty i dokonałem błyskawicznego przeglądu materiałów i skojarzyłem fakty. Zapewne chodziło o te kobiety, które dały swoje oblicza podczas promowania protestów i w pierwszym szeregu defilowały po polskich miastach. A która z tych pań została okrzyknięta liderką i nadwiślańską Marianne? Oczywiście przesympatyczna panna… Nie, nie Krysia, tylko Marta. Marta Lempart. A któż to taki?

Dawnymi czasy dobry obyczaj nakazywał aby ludzie podczas pierwszego spotkania dokonywali prezentacji osób własnych. Rzecz jasna nie wchodzili w sfery nazbyt intymne, lecz podstawowym wymogiem było opowiedzenie się „skąd nasz ród”. W ten sposób człowiek napotykając człowieka mógł ocenić (choćby z grubsza) jego intencje i przewidzieć – w jakimś stopniu – jego zachowanie. Kowalski? Z tych Kowalskich? Platter? Z tych Paletterów? Radziwiłł? Z Radziwiłłów? Coś na wzór północnoamerykańskich Indian trafiających na siebie w kanadyjskiej głuszy czy teksańskiej prerii, albo z opowieści Tolkiena, w której każdy wędrowiec słysząc z ust nieznajomego, iż ma przyjemność z Aragornem, synem Arathorna i Gilraeny, mógł bez trwogi zasiąść z nim do posiłku. Tak to było. A dziś? Jest z tym źle. A nawet bardzo niedobrze!

Gdy ktokolwiek ze zwykłych obywateli próbuje się dowiedzieć czegoś o niektórych osobach publicznych (z dowolnej branży) natrafia często na czarne dziury. Dotyczy to szczególnie postaci znanych z niechęci do tzw. katotalibanu, narodowców, Kaczyńskiego, chrześcijaństwa, Dmowskiego, polskich dzieci zażywających kąpieli w Bałtyku i kanapek z jajkiem. To zaprawdę ewenement na skalę światową, bo całe mnóstwo polityków, działaczy społecznych, celebrytów, naukowców, publicystów, dziennikarzy i tym podobnych ludzi z drużyny progresywistów, sprawia wrażenie, iż pojawiło się na świecie w wyniku niepokalanego poczęcia. Kiedyś się urodzili… A potem, już po 1989 roku, zakładali, współuczestniczyli, działali, prowadzili… Co wydarzyło się pomiędzy i dzięki komu pojawili się na świecie… Eee… To bardzo dziwne, gdyż to samo środowisko z powagą godną lepszej sprawy dowodzi, iż wszechświatowy guru progresywistów, czyli J. Biden, wywodzi się w prostej linii od… Przemysława I Noszaka (XIV w.), księcia cieszyńskiego, czyli najprawdziwszego Piasta i potomka Mieszka I!

Ja tam do końca nie wierzę takim genealogiom, ponieważ o przodkach sprzed siedmiu wieków w ogóle mało kto pamięta. Wiem jednak, że nie jest zadaniem niemożliwym, czy nawet tylko zbyt trudnym, dotrzeć do korzeni współczesnych burzycieli porządku. W związku z tym zerkam tu i tam i znajduję…

Pani M. Lempart ma skąd czerpać wzorce rewolucyjne. I nie tylko, bo zacięta walka o interesy własne tez ma długa tradycję w jej rodzinie. Nadużycie? A skąd?! Przyjrzyjmy się przez chwilę uwarunkowaniom i otoczeniu, w którym p. Lempart wyrosła.

Tata p. Marty jest znanym deweloperem. Kontrowersyjnym i skłóconym z dawnym wspólnikiem, ale jednak. Musi mieć do tego niezwykły talent skoro z pewnych inwestycji uzyskał sporą dywidendę, choć ludzie, którzy zaufali biznesowym zapewnieniom p. A. Lemparta nie byli do końca zadowoleni. To jednak małe piwo. Najważniejszą jest rodzina. Dowodem na to jest fakt, iż firma ART. Budownictwo oraz Diamond Properites pozostająca pod nadzorem pana A. Lemparta powierzyła stanowisko prokurenta pani… M. Lempart. Ktoś powie: co w tym dziwnego? Może nic, ale o szczegóły warto zapytać dawnego udziałowca tej firmy, czyli p. P. Grochockiego, który na skutek działań ojca M. Lempart stracił to co budował przez lata. To jednak nie wszystko.

W obecnej dobie sumienne poszukiwania nie wymagają wizyt w archiwach. Wystarczy nieco samozaparcia i konsekwencji by odnaleźć naprawdę ciekawe informacje. I tak, odnośnie przywódczyni Strajku Kobiet możemy skonstatować, iż zapał rewolucyjny wykazywany przez p. Martę jest – że tak powiem – w jej krwi. Wniosek taki da się sformułować o oparciu o dane jej antenatów. Otóż, dziadek (lub pradziadek) p. Lempart według jej oświadczenia przybył na tzw. Ziemie Odzyskane i od komunistycznych władz otrzymał we Wrocławiu kamienicę. Tak. Pozostawiam ten przypadek ocenie Czytelników. Osobiście wątpię w to, że decydenci PPR i później PZPR z chęcią przekazywali zbiedniałym obywatelom majątek poniemiecki. Wszystko co wiemy świadczy przeciw takiej narracji. Przyjmijmy jednak, że to prawda. Kto zatem mógłby w czasach powojennych cieszyć się zaufaniem władz PRL tak bardzo, że były one gotowe obdarować przeciętnego obywatela majątkiem sporej wartości? Pan? Pani? Ty? Nic z tych rzeczy. Na takie fawory liczyć mogli jedynie…

W zasobach Instytutu Pamięci Narodowej znajduje się całkiem sporo ważnych dokumentów. To co zostało zniszczone, w większości nigdy zapewne nie zostanie odtworzone czy odzyskane. Mimo tego o pewnych rzeczach słuch nie zaginął. I tak, dowiadujemy się, iż dziadek (lub pradziadek) p. M. Lempart  nie wypadł sroce spod ogona. Ba! Był człowiekiem zasłużonym dla zwycięstwa socjalizmu na ziemiach obecnej Polski. Ten zamieszkały w przedwojniu we Lwowie człowiek przeżył niemiecką okupację dzięki pomocy znajomych Polaków. Po 1944 r. postanowił zmienić swoje  życie. W kontrze do traumatycznych przeżyć wojennego horroru nie zdecydował się jednak na życie według wzoru – jak Bóg przykazał. Nie został szewcem, kierownikiem produkcji w zakładach mechanicznych, krawcem lub nauczycielem. Zgodnie z ówczesną modą – charakteryzującą pewne odłamy ludności Rzeczypospolitej – wstąpił w szeregi funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Musiał przy tym bardzo się starać, gdyż już w roku 1949 uzyskał awans na stopień kapitana. Przez kilka lat sprawował funkcję naczelnika w Departamencie Szkolenia w Wydziale Kultury Fizycznej i Sportu, ale… Dwa lata później inny ubowiec oświadczył, że przekazał „pewne dokumenty obywatelowi Fischerowi w celu uratowania mu życia (ten bowiem był prześladowany przez okupanta niemieckiego z racji pochodzenia żydowskiego)”. Po krótkim śledztwie „wewnętrzniacy” z UB stwierdzili, iż T. Lempart vel Dawid Fischer (syn Leiby i Karoliny) „wstępując do pracy w organach BP sfałszował swoje personalia i inne dane z przeszłości". Najpewniej „trująca atmosfera antysemickiej Polski” nie była mu w smak i w dniu 21.11. 1968 r. wyjechał do… Izraela.

image

Ok. Powiedziałem co było do powiedzenia. Sądzę, że niektóre polskie kobiety idące krok w krok za panią M. Lempart wykazują się nadzwyczajną naiwnością. Zapewne na dziś nie są w stanie przyjąć tego oświadczenia do wiadomości. Może niebawem… W każdym razie gdybym miał jeszcze raz okazję spotkać p. Halinkę, czyli sympatyczną sąsiadkę mojej rodzicielki,  to na jej pytanie nie byłbym w stanie udzielić rzetelnej odpowiedzi. To co mógłbym odrzec na pytanie: „Czy oni dadzą nam wreszcie spokój?”, to li tylko: chciałbym, ale nie sądzę. A gdybym miał refleks J. Bonda, to prawdopodobnie zrewanżowałbym się odzywką: „Czy pani Marta jest grzechu warta?” Ależ skąd?! Tak naprawdę grzech jest warty pani Marty.

I niech to będzie memento dla moich sióstr, matek, córek, babek, koleżanek, cioć, stryjenek, sąsiadek i przyjaciółek...


Link:
https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/62515
https://solidaryzm.eu/2020/10/29/spolka-marty-lempart-kupila-za-bezcen-kamienice-w-centrum-wroclawia-odslaniamy-kulisy-sprawy/--

-------------------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.





Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo