Bazyli1969 Bazyli1969
559
BLOG

O Irokezach Europy i Basi co bardzo chciała…

Bazyli1969 Bazyli1969 Społeczeństwo Obserwuj notkę 28

Każdy rewolucjonista kończy jako ciemiężca lub heretyk.
Albert Camus
image

O świcie 10 maja 1975 roku zajaśniało nowe słońce nad umęczoną krainą. W warszawskim szpitalu, Matka wydała na świat dziecię. Narodzinom towarzyszyły nadzwyczajne wydarzenia. Potrójna tęcza, wybuch supernowej, trzęsienie ziemi na Sumatrze, w pobliskim sklepie mięsnym pojawiła się kaszanka, a pani Henia - pierwszy raz od niepamiętnych czasów - umyła okna w klatce schodowej. Klękajcie narody! Na ziemię zstąpiła Basia. Jeszcze wtedy nie Barbara. Wydawać się mogło, iż od najmłodszych lat szczęście towarzyszyło dziewczęciu. Wszak już w latach osiemdziesiątych Basia pojawiła się w Telewizji Polskiej i tam czarowała setki tysięcy równolatków. Przepraszam. Oczywiście wejście do zespołu „5-10 -15” nie wynikało z faktu, iż oboje rodziców było mocno ustosunkowane w realiach PRL, ani też w wejściu na drogę medialnej kariery nie maczał paluszków dziadek, będący szefem PAN i zastępcą członka. Co to, to nie! Wszystko odbyło się w taki sposób jak opisał to pewien uczynny żurnalista (cytuję):

"Barbara Nowacka prowadziła "5-10-15" przez osiem lat. Do programu dostała się przypadkowo. Pewnego dnia twórcy show odwiedzili jej szkołę, by znaleźć nowe twarze. Nauczycielka języka polskiego wskazała Nowacką jako tę, która nie ma problemu z poprawnym wysławianiem się. I tak zaczęła się przygoda nastolatki z programem TVP."

No pewnie! Kto sądzi inaczej jest w gargantuicznym błędzie. Podobne przypadki dotknęły w owym czasie: Piotra K., Monikę R., Karolinę Sz., Krzysztofa I., Małgorzatę H. i całe mnóstwo młodzieży urodzonej w czepku. Zostawmy to i zajmijmy się sprawami poważnymi.

Lata mijały i Basia poczuła powołanie. To polityczne i – co tu kryć – biologiczne. Ale jak tu powiązać oba? To nie było dziecinnie proste, ale odpowiednie wychowanie, towarzystwo i starannie dobierane lektury przydały się w tym przypadku jak nic. Basia wiedziała, że świat jest wielki. Pełen podniecających idei oraz równie atrakcyjnych mężczyzn. Problem w tym, że otoczenie Basi było takie jakieś dziwne… Romek nie interesuje się polityką. Bogdan systematycznie chodzi – o zgrozo! – do kościoła co niedzielę. Wiktor każdego 13-go rozrzuca ulotki i próbuje obalić najlepszy z ustrojów. Rysiek, ten z bloku obok, zaplanował zostać inżynierem i non-stop czyta, liczy, kombinuje. Nuuuda… A gdyby! I w tym momencie Basia zrozumiała, że nie jest jej pisany nadwiślański „Janusz”. Ona potrzebuje atencji światowców, internacjonalistów, rewolucjonistów i przywódców. Ale skąd wziąć takiego? Kubańczyk? Miły, ale macho. Mongoł? Kto by chciał po trudach propagowania rewolucji odpoczywać w jurcie. Koreańczyk z północy? Niby ok., ale w Phenianie nie da się kupić flakoniku Tiziana Ternenzi. Białorusin? Bułgar? Albańczyk? No nie… „Wiem!” wykrzyknęła Basia przeistaczająca się w tym momencie w Barbarę. Potrzebuję Niemca. Takiego świadomego, pachnącego proletariackim schnapsem, z uśmiechem dzierżącego każdego 1. Maja czerwony sztandar, gotowego wyruszyć z Basią do Angoli i noszącego dumnie na głowie fryz a’la Limahl. Ten pomysł spodobał się Basi. Ale… Pech chciał, że NRD lub jak zwali ten twór miejscowi DDR wziął się i upadł. Co robić?! Co robić?!

Basia nie byłaby sobą, gdyby i z tej trudnej sytuacji nie znalazła wyjścia. A pojawiło się ono na własnych nogach. Adrian… Postawny mężczyzna, z tubalnym głosem, ciągnący za sobą cały tabun oderwanych od realu panienek. To po pierwsze. Po drugie, Adrian emanował fluidami o zapachu znanym Basi. I jeszcze… I jeszcze wtedy, gdy przypadkiem się spotkali rzucił cytat z Marksa. Ech… Adrianie… Oczywiście coś mu brakowało, bo nie był Niemcem, ale Germaninem już tak. Po części. Wszak wiele lat spędził w Danii, a ta – jak powszechnie wiadomo – zamieszkana jest w przeważającej mierze przez duńskich Germanów. „Co mi tam!” – pomyślała Barbara (tak, już Barbara) i niemal bez zastanowienia rzuciła się wraz z Adrianem w wir walki o świat pozbawiony kołtunów, nacjonalistów, kiboli i ministrantów. Krótko mówiąc o tęczowe życie oraz idee Che. Adrian. Ech… Pech chciał, że fascynacja Adrianem – tak jak większość fascynacji – zwiędła. A przecież musiała, ponieważ Adrian był tylko takim przyszywanym Niemcem… Pardon, Germaninem i w żaden sposób nie mógł na dłuższą metę zaspokoić aspiracji Barbary. Cóż czynić? Zdawało się, iż smuta potrwa bardzo długo. Jednak los ponownie uśmiechnął się do urodzonej w czepku niewiasty.

image

Pojawił się On. Veni, vidi, vici. Nakręcił, nakłamał, nastraszył i… wygrał. Rzecz jasna nie zachował się jak rasowy zawodnik szanujący zasady i przeciwników, ale kto by tam sadził zwycięzców. Tym bardziej, iż Barbara miała w tym własny interes. A ten – jak wiadomo – zwykle czyni ślepym nie tylko na jedno, lecz nawet na oboje oczu. Przecież Barbara chce Niemca, a więc po szczęśliwym i przypadkowym (aha!) objęciu stanowiska szefa Ministerstwa Edukacji Narodowej przystąpiła do pracy. Oczywiście najpierw zapowiedziała audyty (to takie totemiczne zawołanie jej plemienia), a następnie przystąpiła do stworzenia nad Wisłą uśmiechniętej szkoły. Rzecz jasna w kooperacji z „fachowcami”.

Sienkiewicz (ten przyzwoity)? Do piachu. Inka Sidzikówna? Do piachu. Tolerancja Polaków wobec odmienności? Do piachu. Żołnierze Niezłomni? Do piachu. Rola chrześcijaństwa w procesie ukonstytuowania się państwa polskiego? Do piachu? Filozofowie greccy? Do piachu. Rola Zakonu Krzyżackiego, Prus i III Rzeszy w zainicjowaniu europejskich i światowych hekatomb? Do piachu. Nauka o rodzinie? Do piachu. Zjawisko terroryzmu w świecie islamu? Do piachu. Zawisza Czarny jako przykład odwagi i heroizmu? Do piachu. Rozpoznawanie dobra i zła? Do piachu. Witold Pilecki? Do piachu. Zbrodnie komunizmu i relatywizm moralny? Do piachu. Wiktorie polskie? Do piachu. Podział ról pomiędzy kobietą i mężczyzną? Do piachu. Zrujnowanie Polski przez Niemców i Rosjan? Do piachu. Dekalog? Do piachu. Wszelkie próby oceny i wyważania za i przeciw. Do piachu. Itd. itp. Takie coś sprezentowała nam Barbara wraz ze swoimi pomagierami. A ci swoje internacjonalistyczne aberracje umotywowali w ten sposób (cytuję):

„Zespół historyczny kierował się przekonaniem, że dokonywane skróty zwiększają szansę na rzeczywiste uczenie się w klasie i są krokiem w drodze od programu szerokiego na kilometry, głębokiego na palec do programu szerokiego na kilometr i głębokiego na kilometr”.

Mądre głowy, że ho ho! Lepszych pewnie nie znajdziemy. Dlatego tak ma wyglądać edukacja w nowej wersji programu „5- 10-15”.

Wbrew pozorom Barbara wie co robi. To nie jest – jak twierdzą niektórzy – głupota, dywersja lub brak kompetencji. Zwyczajnie i po prostu Barbara uznała, iż dzięki jej pomysłom ziści się marzenie Fryderyka Wielkiego i już za lat kilka z polskich szkół wyjdzie pokolenie (z całym szacunkiem dla Indian) Irokezów Europy. Taki rozwój wypadków z pewnością ucieszy znaczną część naszych zachodnich sąsiadów. Ba! Bardzo ucieszy. Taki europejski beztożsamościowy albo nawet antytożsamościowy Irokez nie będzie miewał wybujałych aspiracji. Nie zaklnie pod nosem, gdy prawdziwi Europejczycy przemienią jego kraj w skansen i truskawkowe pola. Będzie za to dozgonnie wdzięczny, kiedy mieszkaniec Paryża, czy jeszcze lepiej Berlina, przyjedzie na weekend, zakupi od niego słomiany kapelusz i klepiąc prostaka po ramieniu rzuci przyjacielskie: „guter Pole”. To jednak mało ważne. Najistotniejsze jest to, że dzięki takim działaniom Barbara znacząco zwiększy swe szanse na zdobycie Niemca. Wprawdzie już nie z NRD, ale takiego prawdziwego, pachnącego, rewolucyjnego, tęczowo-zielonego. Po to przecież trzęsła się ziemia na Sumatrze…

Link:

https://www.gov.pl/web/edukacja/zmiana-podstawy-programowej--zaczynamy-prekonsultacje


--------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo