Rodzicami urodzonego w 1956 r. Borisa byli Jefim Dawydowicz Niemcow i Dina Jakowlewna Niemcow (z domu Ejdman). Bohater notki w trakcie swej kariery piastował stanowisko gubernatora obwodu niżnonowgorodzkiego, ministra ds. paliw i energetyki, wreszcie wicepremiera. Prawdziwa szycha, no może teraz już tylko szyszka. Jak powszechnie wiadomo władza często deprawuje. Nad Wołgą również. Przeglądając informacje zamieszczane w sieci (w tym w języku Puszkina), Niemcow w znaczącym stopniu uczestniczył w „cywilizowaniu” Rosji za czasów B. Jelcyna. W trakcie tego procesu trup ścielił się gęsto (nie tylko w przenośni). W nowym stuleciu dość intensywnie parał się polityką. W sumie ciekawy człowiek. Sporo widział, wiedział i miał. I teraz pytanie: Jakim cudem rządząca naszym krajem „elita” uzyskała przeświadczenie, iż p. Borys Niemcow stał się ofiarą kremlowskiej kamandy?
Ludzie pokroju Niemcowa pod każdą szerokością geograficzną padali i padają ofiarą:
- przeciwników politycznych,
- rywali biznesowych,
- gangów,
- zazdrosnych mężów.
Który z tych wariantów okaże się prawdziwym? Ja nie wiem. Ale np. p. B. Borusewicz, A. Smolar, G. Schetyna czy J. Lityński* już wiedzą. Może to jakiś rodzaj solidarności? Ciekawe…
*Przed chwilą usłyszałem z ust tego pana, że Borys Niemcow reprezentował sobą „wszystko co najlepsze w Rosji”. Hmmm...
Inne tematy w dziale Polityka