"Dziewięć wieków pobytu,dziewięć wieków sąsiedztwa i wspólnego mieszkania - jednak mamy jeszcze dziś "kwestię żydowską", nie rozwiązaną, palącą dziś - w przyszłości groźną".
K.Szaniawski [K.Junosza].
Tak nasz XIX wieczny powieściopisarz i felietonista podsumował obserwacje dotyczące społeczności żydowskich na ziemiach polskich. Spojrzenie iście prorocze ale tylko z naszej, tj. dzisiejszej, perspektywy. Nasi co bystrzejsi przodkowie rozumowali podobnie i z ich punktu widzenia żywioł żydowski stawał się w owym czasie bezpośrednim, a może nawet najgroźniejszym - to nie żart! - konkurentem narodu polskiego. Współcześni sądzili, że ani carski żandarm, ani pruski urzędnik nie będą w stanie odebrać Polakom tego co najcenniejsze - środków do życia i duszy! W przypadku Żydów takiej pewności nie mieli. To przekonanie pogłębiało jeszcze przeświadczenie o niewyobrażalnych wpływach i znaczeniu Izraelitów w najważniejszych stolicach i na najważniejszych dworach XIX wiecznego świata. Ciągnęło się to latami i - co tu kryć - trwa do dziś. Obezwładnia ono duchowo i fizycznie, wypala umysły i budzi niepokój nawet u politycznych "zawodników" wagi super ciężkiej. Czy jest jednak prawdziwym?
Aby dobrze zrozumieć wagę problemu i podejść do niego rzeczowo należy odrzucić wszelkie opowiastki generowane zarówno przez ultra-ortodoksyjnych wrogów jak i chwalców Żydów. W przeciwnym przypadku narazimy się na stworzenie koślawego opisu przypadku. Z tej przyczyny jako najlepsze rozwiązanie jawi się sięgnięcie do annałów historii. Wszak "historia magistra vitae est"... A co nam "mistrzyni życia" podpowiada?
Jakieś trzy tysiące lat temu (z małym okładem) w mieście Ur lub jego okolicach pojawił się człowiek, który - tak jak wtedy wielu innych - żył ze swym rodem na ziemiach Mezopotamii. Czy był silniejszy, czy był słabszy od swych konkurentów? Trudno powiedzieć. Z pewnością był bystrzejszy. Przywołał tuziemców i zebrał wokół siebie sporą grupę ludzi, którzy powodowani ubóstwem, żądzą przygody albo potrzebą uczestniczenia w czymś gwarantującym stały dopływ adrenaliny zdecydowali się przyłączyć do oryginała. Nie było to jednak jedno z wielu podobnych przedsięwzięć. Lider grupy uzyskał przewagę nad swymi walczącymi o pastwiska i wodę rywalami dzięki odwołaniu do sił nadprzyrodzonych. Dobrze to wykombinował. W krótkim czasie zebrał kilkaset osób i... ruszył w świat. Tak właśnie narodził się naród żydowski.
Przez wiele kolejnych wieków Izraelici nie ustawali w wędrówkach i zmaganiach. Walczyli z Moabitami, Filistynami, Kananejczykami, Asyryjczykami... Wbrew potocznym opiniom czasem, a nawet bardzo często, przegrywali. Niekiedy dziesięć do zera. Takie klęski ponieśli w zmaganiach z Babilończykami, Grekami czy Rzymianami. W obliczu niepowodzeń uznali, że lepszą metodą na wybicie się na niezależność może być zakulisowe wpływanie na możnych tego świata. Stąd wzięła się Berenika, Estera i Esterka (ta od naszego Kazimierza W.). Niestety i ta metoda okazała się niedoskonałą. Choć już u schyłku starożytności i w wiekach średnich wyznawcy mozaizmu należeli do osób bardzo zamożnych i posiadających rozliczne koneksje nie uchroniło ich to przed dotkliwymi niedogodnościami. I tak w roku 612 wizygocki król Sisebut wypędził ich z Płw. Iberyjskiego, podobnie postąpił w Italii król Ludwik II w roku 855. Potem poszło niczym lawina: rok 1012 ziemie niemieckie, 1180 Francja, 1288 królestwo Neapolu, 1290 Anglia, 1328 Nawarra, 1348 Szwajcaria, 1349 Węgry, 1389 Czechy, 1422 Austria, 1492 Hiszpania, 1497 Portugalia, 1510 Brandenburgia, 1547 Rosja... A potem było już tylko gorzej. Pogromy, Holokaust... Ktoś nie spętany okowami polit-poprawności mógłby zapytać: Skoro Żydzi są tak potężni i wszechmogący to czemu spotyka ich tyle nieszczęść? Nie musimy sięgać do prac Finkelsteina czy Sanda. Odpowiedź jest banalnie prosta. Udzielił jej R. Dmowski: "Ta jednolitość instynktów i spójności, będąca wynikiem tresury niezliczonej ilości pokoleń w jednolitych instytucjach teokratycznych, ratuje Żydów przy ich wybitnej kłótliwości i znacznej rozbieżności ich świadomych dążeń, przy ich wreszcie znanej próżności i pysze, która dyktuje im często bardzo nierozważne kroki polityczne, pociągające za sobą fatalne dla nich następstwa"*. " Mamy zatem przyczynę. A ich mityczna siła?
Najnowszy Ranking Fire Power lokuje Izrael na miejscu 15 (Polska zajmuje 19 lokatę). Zapewne przede wszystkim ze względu na posiadanie w arsenale broni atomowej. Tak wiec - jak mawia młodzież - szału nie ma. To "twardy" ranking. "Miękka" klasyfikacja również nie powala z nóg. Wprawdzie w USA i - po części - w Europie lobby żydowskie jest dość wpływowe, ale jeśli chodzi o nowych globalnych graczy nie jest już tak różowo. Chiny, Indie, Brazylia... Gwoli sprawiedliwości należy zaznaczyć, iż za kilka lat (a może już teraz) mądre izraelskie głowy szukać będą sposobów zagnieżdżenia się na stałe w decyzyjnych ośrodkach Państwa Środka. Biorąc pod uwagę doświadczenia historyczne (rozpłynięcie się w XVIII i XIX w. wyznawców mozaizmu w masie ludności chińskiej), szanse na sukces są stosunkowo niewielkie. Podobnie w Indiach (zanikająca społeczność Żydów Malabarskich), Pakistanie, Jemenie... Zatem prawdziwe "korzenie" mocy żydowskiej znajdują się dziś w państwach cywilizacji łacińskiej. Trochę niczym huba. I tak jak w przypadku tego grzyba są one bardzo płytkie.
Chciałby bardzo aby Żydzi pogodzili się z faktem, że rodzaj ludzki jest tylko jeden. Tak chciał Pan. Podważanie tej oczywistości jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Wierzę też, że są w Polsce ludzie mający tego świadomość. Nie jestem naiwny i popieram tych, którzy zawalczą o tę prawdę bez oglądania się na to "co powiedzą inni". My, Polacy mamy w sobie wielką siłę. Tę siłę trzeba wykorzystać.
To ostanie zdanie pragnę zadedykować naszym decydentom.
*R. Dmowski, Polityka polska i odbudowanie państwa, Wa-wa 1989.
Inne tematy w dziale Kultura