Bazyli1969 Bazyli1969
562
BLOG

Wakacyjnie o zaginionych plemionach polskich

Bazyli1969 Bazyli1969 Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Naród jest przede wszystkim bogaty ludźmi. Bogaty człowiekiem. Bogaty młodzieżą. Bogaty każdym.

Jan Paweł II

Kilka ostatnich dni spędziłem w jednym z ulubionych przeze mnie regionów naszego kraju. Gdzieś pod koniec lat dziewięćdziesiątych  pojechałem tam pierwszy raz i zwyczajnie zakochałem się. Od tej pory bywam tam dość regularnie i co rusz odkrywam kolejne ciekawostki i zaskoczenia.


Unikam miejscowości nastawionych na masową turystykę i choć całkowicie wolnym od towarzystwa słuchającego  "na dychę" Sławomira przy grillu nie  jestem, to zwykle udaje się mi znaleźć miejsce ustronne i sprzyjające kontemplacji.   Rejony położone na północy-wschód od Słupska są zdumiewająco oryginalne. Co prawda z dawnej ludności nie pozostało literalnie nic, ale np. wizyta w Słowińskim Parku Narodowym czy w  skansenie w Klukach zawsze pozwala mi na naładowanie akumulatorów na kilka kolejnych tygodni. Jest tam jakaś trudno uchwytna magia. Gdy tam bywam czuję, iż zostawiam współczesny świat gdzieś daleko i kąpię się w dawnych czasach. Czemu jednak przemieszczając się na owym terytorium czuję się niczym w sterylnym muzeum? Odpowiedź jest powalająco prosta. Otóż nie ma już ludzi, którzy tworzyli miejscowe społeczności jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Mieszkańcy m.in. Smołdzina, Rowów, Kluków, Objazdy, Człuchów i Gardny (Wielkiej i Małej), przez bez mała dwa wieki podtrzymywali obyczaje przodków opierając się narastającej presji państwa niemieckiego. Potrafili zbojkotować nasyłanych  przez Berlin pastorów, nauczycieli, urzędników. W swej ludowej mądrości czuli, iż język ojców władze państwowe starają się odesłać w niebyt, a to co było dla nich i dla ich przodków święte zamknąć w szufladzie z napisem "nigdy nie otwierać".


Spory bywały tak gwałtowne, że władze niemieckie zmuszane bywały do wysyłania oddziałów wojskowy dla spacyfikowanie krnąbrnych słowiańskich rybaków, chłopów i rzemieślników. Wydarzenie te odbijały się głośnym echem w środowiskach naukowych. Jeden z badaczy pochodzenia niemieckiego lecz zrusyfikowany i po części uznający kulturę polska za cząstkę swego jestestwa, skontaktował się około połowy XIX w. z miejscowymi działaczami słowiańskimi i odbył jedyną w swoim rodzaju podróż po ziemiach stanowiących żywy słowiański skansen w granicach II Rzeszy. To co widział i przeżył opisał w pracy "Resztki Słowian na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego".  Gdybym miał opisać zawartość tejże w żołnierskich słowach musiałbym powiedzieć: powalająca lektura.


Twardość miejscowej ludność, ich przywiązanie do tradycji, szacunek dla ojczystego języka wprost  zdumiewają. Usilne starania Niemców doprowadziły wprawdzie do przełamania zasadniczego oporu, lecz jeszcze w okresie tuż przedwojennym spora grupa mieszkańców ziem pomiędzy jeziorami Gardno i Łebsko posługiwała się językiem przodków. Niestety zgodnie z doktryną i praktyką postępowania władz bolszewickich zarządzających Polską od 1944 r. miejscową ludność (czyli Słowińców)   uznawano za element wywrotowy i zbyt przesiąknięty germanizmem aby traktować ją z szacunkiem i zrozumieniem. Postępowanie komunistów oraz współpracujących z nimi prymitywnych bandziorów doprowadziło do tego, że chętnych do emigracji z Polski w latach czterdziestych było bardzo wielu. Niemrawe i nieszczere zabiegi zogniskowane wokół zintegrowania Słowińców z narodem polskim spełzły na niczym. Spośród kilkuset dawnych mieszkańców pozostałych w Polsce po 1951 roku w latach siedemdziesiątych wyemigrowali prawie wszyscy. Zostało kilku. Dziś ich nazwiska można odnaleźć na odległym od Kluk jakieś trzysta metrów cmentarzu. Po Słowińcach - poza tzw. Cepelią - nie pozostało dziś nic.


Być może był to jedynie niewiele znaczący epizod historii. Być może tak mielą nieubłagane żarna historii. Gdy jednak przyjrzymy się problemowi bliżej musi uderzać każdego człowieka dobrej woli, iż w wyniku barbarzyńskiej działalności władz PRL utraciliśmy bardzo wiele. Dodać warto, iż rządy II RP miały jako takie rozeznanie w uwarunkowaniach narodowościowych Europy. Nie bez  kozery wspierały one działaczy pro-polskich na Opolszczyźnie, Warmii, Mazurach, Śląsku Cieszyńskim, Spiszu, Orawie... Więcej nawet! Również wśród Serbołużyczan starania polskie znajdowały żywy rezonans. Dopiero bolszewicki prymitywizm polityczny, społeczny i gospodarczy spowodowały, iż jeśli nie podczas pierwszej fali (1945-1950) to w ciągu kolejnych lat setki tysięcy Warmiaków, Mazurów, Kaszubów, Słowińców, Ślązaków, mieszkańców regionu babimojskiego a nawet obywateli Bydgoszczy, Torunia, Kalisza, Poznania czy Katowic emigrowało na zachód od Odry (pozostali de facto jedynie Mazurzy z okolic Działdowa). Czy wybrali RFN  bo tęsknili za mową Goethego? W żadnym razie! Uciekali - bo tak należy to nazwać - z przyczyn politycznych i ekonomicznych. Dziś w Wikipedii łatwo odnaleźć mnóstwo biogramów niemieckich liderów wywodzących się z ludności słowiańskiej przynależnej onegdaj do szeroko pojętej grupy polskiej. Ludzie ci działali i działają na niwie nauki, kultury, sportu, biznesu, polityki...


Po II Wojnie Światowej Niemcy utracili znaczą część swego terytorium. Przemieściły się "plemiona" niemieckich Pomorzan, Ślązaków, Sudetczyków. Jednak ludność ta, choć rozproszona, wciąż funkcjonuje w społeczeństwie niemieckim i zasila je w znaczącym stopniu. Posiada stowarzyszenia w Hamburgu, Bremie, Hanowerze, Monachium, Augsburgu, Linzu, Wiedniu... I wciąż pracuje na rzecz Bundesrepublik Deutschland oraz Republik Osterreich. My natomiast utraciliśmy kilka milionów ludzi bezpowrotnie. Przywykłych do systematycznej pracy, praworządnych, solidnych, często dających świadectwo swego przywiązania do etnosu polskiego. I to jest jedna z największych krzywd wyrządzonych Polce przez komunistycznych durniów. Te polskie "plemiona" zaginęły bezpowrotnie. I nikt oraz nic  już tego nie zmieni.

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo