Bazyli1969 Bazyli1969
1081
BLOG

O prawdziwej naturze mecenasa G. i drugim dnie zamieszania z KNF.

Bazyli1969 Bazyli1969 Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 56

Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za to, co robimy, także za to, czego nie robimy.
 Molier

image

Ludzie to skomplikowane istoty. Pod każdym względem. Ukazaniem tej prawdy zajmowali się najwięksi mistrzowie pióra, pędzla i dłuta. Jednym  z ulubionych motywów był (i jest!) ten, gdy wielki drań zdobywa się na ludzki, a nawet godny pochwały, odruch. Często przemiana dokonuje się w sytuacjach typu "być albo nie być", to znaczy takich, które decydują ostatecznie o tym gdzie spędzimy wieczność. Widz i czytelnik lubią tego rodzaju zwroty akcji i trudno się temu dziwić, bo widok miejscowego abnegata stającego w godzinie prób ramię w ramię z poturbowanym szeryfem, zawsze porusza serca.  Niestety, w realnym życiu scenariusz taki realizuje się równie często co zaćmienie słońca, na co dowodem może być ostatnie zamieszanie z KNF.


Jako człowiek postrzegam mecenasa Romana G. w niezbyt różowych barwach. Powiem nawet, że w wybitnie szarych. Pozostawiając na boku jego fizis (na to nikt osobiście nie ma przecież istotnego wpływu), zaznaczę, że zachowanie i wypowiedzi tej osoby zwyczajnie nie są w moim guście. Mecenas po prostu zdaje się być osobą niesympatyczną i skoncentrowaną na własnym ego. Jako obywatel uważam go za szkodnika. Mocne słowa, ale uzasadnione. Wielu z nas pamięta nie tylko dokonania Romana G. z czasów tzw. wielkiej koalicji, ale także rok 2014. Wtedy to tygodnik "Wprost" ujawnił fragmenty rozmowy naszego bohatera z dziennikarzem, który pracował nad książką o J. Kulczyku. Z nagrań wynikało, iż Roman G. namawiał piszącego do popełnienia kolejnych pozycji kompromitujących innych biznesmenów i za  pomocą wspomnianych "dzieł" wyłudzania pieniędzy. Mecenas indagowany o gangsterskie w swej naturze zachowania twierdził, że był to zwyczajny blef. Czy te oczy mogą kłamać? Chodzi "po wolności" i to często w towarzystwie owieczek, które zamierzał przystrzyc. Generalnie żenada!


W ostatnich dniach życie polityczne, przynajmniej to medialne, skoncentrowało się wokół "afery" KNF. W rolach głównych - tym razem w zamierzeniu scenarzystów pozytywnych - wystąpił jeden z najbogatszych Polaków, czyli L. Czarnecki oraz - a jakże! - Roman G. Para krystalicznie uczciwych i łagodnych obywateli zatroskanych o losy Rzeczpospolitej. Szkoda prądu na zgłębianie przyczyn wewnętrznych rozterek i powodów heroicznego czynu wspomnianego duetu. To można interpretować na wiele sposobów. Bardziej interesującym jest coś innego. Otóż wszystko wskazuje na to, że tzw. afera trzydziestolecia to de facto nadmuchany incydent. Godny potępienia, lecz drobiazg, którego stopień szkodliwości ma się nijak do skali przypisanego mu szumu. Ale...
Wyobraźmy sobie, iż były szef wspomnianej instytucji byłby rzeczywiście trybikiem w maszynie zła, czerpiącej nieuzasadnione profity z zajmowania stanowisk decyzyjnych w strukturach państwa polskiego. Takie deep state ukryte nie tylko przed wzrokiem zwykłych obywateli, ale również niewidoczne dla najważniejszych figur w państwie. Każdy przedsiębiorca czy inwestor wagi ciężkiej, zarówno krajowy jak i zagraniczny, musiałby płacić tej ukrytej oraz bezwzględnej organizacji haracz. Siłą rzeczy byłoby to potężne zagrożenie dla bezpieczeństwa  Polski i jej obywateli.  Czy w takim przypadku zaniepokojony obywatel nie powinien przekazać takiej informacji odpowiednim służbom albo nawet premierowi oraz prezydentowi? Rzecz jasna, że tak. Tym bardziej, iż obywatel L. Czarnecki to jednak nie byle kto i na jego odpowiednio uzasadnioną prośbę zarówno gospodarze małego jak i dużego pałacu najpewniej odpowiedzieliby pozytywnie. Pan L. Czarnecki wraz z mecenasem wybrali jednak inne rozwiązanie. Zamiast dać szansę polskim służbom załatwić sprawę po cichu i dzięki temu nie narażać naszego państwa i gospodarki na niepotrzebne perturbacje, wybrali drogę nagłośnienia sprawy. Zero zwyczajnie ludzkiej i obywatelskiej odpowiedzialności.


 Prawdopodobnie nie odbije się ona znaczącym echem w środowiskach decydujących o stanie światowej, a poprzez to - polskiej gospodarki. Szybka i zdecydowana reakcja najprawdopodobniej  zminimalizowały ryzyko poważnych konsekwencji. Nie mniej  zamieszanie z KNF i działania strony "pokrzywdzonej" pozwalają na sformułowanie następujących przypuszczeń :

 Opozycja jest tak zdesperowana i nierozumna, iż nie bacząc na interes Polski i jej obywateli gotowa jest podejmować działania nie tylko demolujące wizerunek naszego państwa, ale również potencjalnie groźne dla naszej ekonomiki.


Albo.


Całe zamieszanie zostało zaplanowane, wyreżyserowane i rozdmuchane przez konkretnych ludzi na zamówienie obcych sił.


Tertium non datur. A że w tym żałosnym spektaklu mecenas Roman G. gra jedną z głównych ról... Cóż, jakoś wcale mnie to nie dziwi.


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka