Bazyli1969 Bazyli1969
326
BLOG

G. Soros - anioł ratujący świat czy kuzyn diabła?

Bazyli1969 Bazyli1969 Polityka Obserwuj notkę 16

Co trudów, co kłopotów miłość z sobą ciągnie…
 Jean Baptiste Racine

image

Ostatnimi czasy nadwiślański światek obywatelski karmi się cenami energii elektrycznej, charyzmą G. Schetyny i dokooptowaniem do drużyny tzw. dobrej zmiany młodego A. Andruszkiewicza. Sprawy te momentami rozgrzewają do czerwoności zastępy "robotników" politycznych w osobach posłów, ministrów,  publicystów, doradców, speców od PR oraz przynajmniej kilkumilionowe grono tzw. szarych obywateli. Zapewne warto poświęcić wspomnianym zagadnieniom nieco uwagi, ale czy są one naprawdę ważne? Osobiście uważam, że w kontekście wyzwań noworocznych znacznie istotniejszym jest inne, symboliczne i dające wiele do myślenia, wydarzenie.


Otóż, wg. "Financial Times", na miano "Człowieka roku" 2018 zasłużył G. Soros. W poprzednich latach  dziennik ten uhonorował m.in. byłą programistkę Ubera Susan Fowler, która ujawniła proceder molestowania seksualnego w tej firmie (2017), Donalda Trumpa (2016) i  Angelę Merkel (2015). Trudno nie zwrócić uwagi na fakt, iż każda z tych osób odegrała - najczęściej po otrzymaniu wyróżnienia - naprawdę sporą rolę w modelowaniu rzeczywistości społeczno-politycznej w skali globalnej. G. Soros z pewnością przynależy również do zbioru osób wybitnych. Problem w tym, iż jego nieprzeciętność jest - mówiąc delikatnie - mocno kontrowersyjna.


Założyciela Open Society Foundations (Fundacje Społeczeństwa Otwartego) przedstawia się na ogół jako filantropa zatroskanego ziemską niedolą ludzkości. To za jego przyczną i przy jego wsparciu funkcjonuje wiele instytucji oraz organizacji, dzięki którym ma ziścić się idea bergsonowsko-popperowskiego społeczeństwa otwartego. Rozmach przedsięwzięcia, jak na światową gwiazdę filantropii przystało, przyprawia o zawrót głowy. Właściwie poza Antarktydą, wszystkie kontynenty doświadczały i doświadczają szczodrobliwości starszego pana. Jego fundacja finansuje organizacje i stowarzyszenia walczące o prawa wszystkich mniejszości, w tym środowiska LGBTQ, a także prostytutek. Toczy zacięte boje o prawo do aborcji, eutanazji i o legalizację narkotyków. Jeden z funkcjonariuszy polskojęzycznych mediów stwierdził nawet, iż "bez George’a Sorosa wolności i tolerancji na świecie byłoby jeszcze mniej". Pięknie, prawda?


Niezwykle rzadko i ogólnikowo wspomina się, iż wymarzony sorosowski raj budowany jest w oparciu o zasoby zdobyte dość wątpliwymi metodami. Przynajmniej w rozumieniu osób nie dotkniętych ponurymi zaburzeniami. G. Soros i jego drużyna wsławili się atakiem na Bank Anglii, w którego efekcie dumny Albion stracił, a genialny (?) finansista zyskał miliardy funtów. Następnie angażował się w kolejne ryzykowne przedsięwzięcia. Zaatakował m.in. waluty azjatyckie w 1997 r., doprowadzając np. Malezję, Tajlandię i Taiwan na skraj bankructwa.  Zarabiał też majątek na krachach na rynku akcji (praktykowana przez niego "krótka sprzedaż" pozwala zarabiać właśnie na spadkach), zarówno po pęknięciu bańki internetowej na początku wieku, jak i w 2008 r., gdy załamanie na rynku nieruchomości w USA dało początek globalnemu kryzysowi. Świat drżał wtedy w posadach a Soros mówił cynicznie w telewizji: "Mamy bardzo dobry kryzys". Można ostrożnie przypuścić, że posiadł bez mała boską zdolność kreowania pieniądza z niczego. Natomiast z pewnością trzeba stwierdzić, że tworząc swoje imperium nie podążył drogą H. Cegielskiego, H. Forda czy nawet L. Kronenberga.


Zasobność portfela wykorzystuje Soros nie tylko na "miękkie" akcje mające zmieniać stopniowo  świadomość i system wartości milionów ludzi, ale również na działania"twarde". Sam przyznaje, że różnokolorowe rewolucje w Iranie, Kirgistanie, Gruzji czy na Ukrainie  wybuchły z jego błogosławieństwem. Gwoli prawdy trzeba podkreślić, iż mimo swej finansowej potęgi nie jest wszechmocnym demiurgiem, o czym może świadczyć niepowodzenie tureckiego puczu z roku 2016. Dodatkowo, kilka krajów (czasem bardzo poważnych!) wydało Sorosowi zakaz wjazdu, a w kilku innych ścigany jest listem gończym. Wydaje się jednak, iż są to li tylko przysłowiowe strachy na lachy. G. Soros jest bowiem osobą ustosunkowaną. Szczególnie upodobał sobie tzw. klasę polityków, a dokładniej tę jej część, która doskonale wie, z której strony chleb jest posmarowany. Jak doniosła Wikileaks, wśród dobrych znajomych naszego bohatera odnaleźć można m.in. Martina Schulza i Guya Verhofstadta, a także Różę Thun, Bogusława Liberadzkiego, Lidię Geringer de Oedenberg, Andrzeja Grzyba i wielu, wielu innych polityków z Polski.


Nie tak dawno temu, lotem błyskawicy świat obiegła informacja, iż G. Soros, zmęczony nieustanną walką o lepsze jutro i uszczęśliwianiem społeczeństw zamkniętych, przekazał swoim fundacjom ok. 80% posiadanego majątku. Pi razy oko wynosi to ok. 18 mld USD. Czego można dokonać za taką kwotę dobrze obrazuje fakt, iż na wojnę w Iraku Niemcy i Japonia wydały łącznie (!) 16 mld USD... Ktoś pomyśli, że emerytowany mega-filantrop podsumował swe życie i wspomniane pieniądze nie zostaną wykorzystane do realizacji kosmicznych imaginacji, ale będą już teraz służyć tylko i wyłącznie dobrej sprawie. Sądzę, że to płocha nadzieja. A to z tej przyczyny, że G. Soros nigdzie i nigdy nie zadeklarował wewnętrznej emigracji czy całkowitego wycofania się z prowadzonych projektów.  Ponadto ster instytucji zarządzających środkami przejął nie kto inny jak urodzony w latach 80-tych... syn G. Sorosa, Alexander. Jak powszechnie wiadomo - niedaleko pada jabłko od jabłoni. Zazwyczaj.


Gdy pozbiera się fakty, ich chronologię oraz uwzględni - głośno deklarowaną - wielką miłość G. Sorosa do Polski, to w upstrzonym wyborami 2019 r. należy przygotować się na wiele zaskakujących wydarzeń. Już dziś wiadomo kto będzie je reżyserował, a kto odgrywał pierwszo- i drugoplanowe role. Wiadomo także kto zasponsoruje spektakle. Mam nadzieję, że w nadchodzących miesiącach nawet wątpiący i nieświadomi zdobędą wiedzę, która pozwoli im odpowiedzieć na ostatnie pytanie. A brzmi ono: czy G. Soros jest aniołem ratującym świat czy kuzynem diabła?*




*G. Soros sam określa siebie jako "Anioła, który ratuje świat", a "kuzyn diabła" to przydomek nadany mu przez społeczności azjatyckie poszkodowane w wyniku jego operacji finansowych.

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka