Bogusław Mazur Bogusław Mazur
495
BLOG

Podgrzewacze tytoniu w rękach brukselskich i warszawskich biurokratów

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Polska szkoła legislacji powinna stać się akademickim pojęciem, używanym na oznaczenie przepisów przepychanych w sposób chaotyczny, tylnymi drzwiami. Dowodzi tego sprawa podgrzewaczy do tytoniu, która przy okazji pokazuje, że niektórzy nasi decydenci, wbrew deklaracjom, mają równie biurokratyczne zapędy, jak brukselskie elity.

Zacznijmy od ogólnego spostrzeżenia, że polską szkołę legislacji pracowicie budowano od pierwszych lat III RP, żeby wspomnieć o słynnych „lub czasopismach”, a nieomal do perfekcji doprowadzono ją w czasie pandemii COVID-19, kiedy w kolejne ustawy covidowe wpychano mnóstwo przepisów niemających najmniejszego związku ze zwalczaniem skutków pandemii.

Niewątpliwie do polskiej szkoły legislacji zalicza się i ostatnia ustawa o komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Wyszło z nią, jak w sowieckim dowcipie. Pracownica fabryki odkurzaczy przyszła do dyrektora prosić o przydział na odkurzacz. „A to przez tyle lat nie złożyliście sobie z wyniesionych części?” – pyta dyrektor. „Złożyłam, ale wyszedł kałasznikow”. No więc z komisji, która miała zbadać owe rosyjskie wpływy, wyszedł trybunał złożony z polityków, rozpatrujący sprawy w trybie inkwizycyjnym, z bardzo wątpliwą kontrolą sądową.

Podgrzewanie kontra palenie

A teraz dojdźmy do szczegółu. „Super Express” doniósł ostatnio, że szykowany jest kolejny produkt polskiej szkoły legislacji. Mianowicie Ministerstwo Zdrowia w ramach prac nad ustawą refundacyjną chce zakazać… sprzedaży smakowych wkładów do podgrzewczy tytoniu. Dla nieużywających tytoniu: chodzi o wyroby bezdymne, które, zdaniem naukowców, nawet o 90 proc. zmniejszają ryzyko raka i są krokiem w drodze do całkowitego zerwania z nikotynowym nałogiem. W Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii lekarze namawiają pacjentów do zupełnego zerwania z nałogiem, lecz w przypadku niepowodzenia, zalecają przejście na podgrzewacze jako etap przejściowy do osiągnięcia zdrowotnego celu. Jak bowiem mawiał Mark Twain, „rzucanie palenia to nic trudnego. Robiłem to już tysiące razy”.

Zdaniem cytowanej w „Super Ekspresie” prof. Elżbiety Chojny-Duch, byłej wiceminister finansów i byłej członkini Rady Polityki Pieniężnej, rządowi chodzi prawdopodobnie o próbę implementacji dyrektywy Komisji Europejskiej, która chciała zakazać smakowych wkładów. Zamierzała ten cel osiągnąć kuglując prawem, bo zakaz pojawił się w akcie niższego rzędu, bez zmiany dyrektywy tytoniowej. W efekcie przepisy te zaskarżono w TSUE.

Śladem brukselskich kuglarzy

Prof. Chojna-Duch uważa, że skoro nie ma jeszcze wyroku w tej sprawie, to próba wcielenia dyrektywy w życie będzie przedwczesna. I że jest przeciwna wprowadzaniu zakazu w ustawie o refundacji leków. Identycznie sądzi cytowany w artykule Cezary Kazimierczak, prezes Związku Pracodawców i Przedsiębiorców, który ocenia, że jeśli rząd chce zakazywać, to powinien stworzyć ustawę i przeprowadzić konsultacje społeczne.

I jeszcze jedna opinia z „Super Ekspresu”, a mianowicie prof. Andrzeja Fala, prezesa Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego. W jego przekonaniu, należy walczyć z dostępnością tradycyjnych papierosów, „które są skandalicznie tanie”, a nie zaczynać od wkładów do inhalacji nikotyny, mniej szkodliwych od „fajek”.

Klęska, lecz nie wina Tuska

Smaczku sprawie dodaje fakt, że Polska w ciągu ostatnich lat poniosła kompromitującą porażkę w walce z paleniem tradycyjnych papierosów: w 2021 roku paliło 26 proc. dorosłych Polaków, w 2023 roku – 29 procent. Jakieś 8 milionów, nie licząc nieletnich, truje siebie i otoczenie papierosowym dymem. A co do refundacji – NFZ nie refunduje żadnego (!) preparatu pomagającego rzucić palenie.

Nie ma pomysłu na walkę z paleniem, więc tylnymi drzwiami przepycha się uderzenie w wyroby alternatywne. W świecie idealnym nikt nie sięga ani po zwykłe papierosy, ani po podgrzewane. Lecz zanim idealny świat nastąpi, należy minimalizować szkody i dawać szansę, by bardziej szkodliwego „dymka” zastępować mniej szkodliwym podgrzewaczem. Urzędnicy chyba widzą, że coś jest na rzeczy, skoro zamiast przygotować odrębną ustawę i poddać ją pod społeczne konsultacje, wpychają takie regulacje między inne przepisy. Niestety dla nich, klęski w walce z paleniem nie zepchnie się na Donalda Tuska i opozycję.

Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka