Bogusław Mazur Bogusław Mazur
341
BLOG

Związkowcy z PKP Cargo sprzymierzeńcami giełdowych graczy

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Gospodarka Obserwuj notkę 6

Protest pracowniczy w PKP Cargo ma szczególny charakter. Za jego powodzenie mogą trzymać kciuki giełdowi spekulanci, a może też finansowe rekiny giełdy

PKP Cargo i protest zbiorowy w nim trwający musi zwracać baczną uwagę inwestorów giełdowych, szczególnie tych, którzy grają na szybkie spadki i zwyżki akcji oraz szybki nimi obrót. Czyli spekulantów, którzy mogą kalkulować tak, jak poniżej.

Otóż zacznijmy od tego, że PKP Cargo jest największym kolejowym przewoźnikiem towarów w Polsce i jednym z największych w Unii Europejskiej. Firma w ostatnich latach odnosiła sukcesy. Jednak ostatnio ma kłopot – protest zbiorowy pracowników.

Protest rozpoczął się pod pretekstem rzekomego podwyższenia sobie przez Zarząd spółki wynagrodzeń o 10 tys. zł. Powód był dęty, bo Rada Nadzorcza PKP Cargo przyznała podwyżki wynagrodzeń Zarządowi, ten jednak propozycji nie przyjął. Ale związkowym działaczom nie przeszkodziło to w nakręcaniu pracowników do eskalacji protestu, mającego doprowadzić do podwyżki wynagrodzeń.

Przypomnienia Zarządu, że w ostatnich czterech latach średnie wynagrodzenie na jednego pracownika w Spółce wzrosło o prawie 500 zł oraz że prawie 90 proc. załogi PKP Cargo jest objętych paktem gwarancji pracowniczych, w tym gwarancjami zatrudnienia, nie zdały się na nic. W czasie pertraktacji związkowcy ostatecznie zażądali podwyżek wynagrodzeń, których roczny kosz wyniósłby prawie 75 mln zł, czyli więcej, niż zysk netto spółki za 2014 r. (61,3 mln zł).

Oczywiście Zarząd nie mógł zgodzić się na przejedzenie rocznego zysku, bo mógłby narazić się na zarzut prowadzenia działalności na szkodę spółki. Odbijając się od związkowej ściany, kierownictwo firmy jednostronnie zadecydowało o przyznaniu pracownikom podwyżek w wysokości 200 zł brutto.

A teraz sprawa najważniejsza. Otóż ci sami pracownicy PKP Cargo przed debiutem giełdowym spółki otrzymali akcje pracownicze, które będą mogli sprzedać od 1 listopada 2015 roku. Średnia wartość pakietu akcji będąca w posiadaniu jednego pracownika wynosi około 5 tys. złotych.

Czyż to nie piękne? Za namową związkowych działaczy pracownicy chcą finansowo wydrenować firmę, w której sami mają udziały. A grożąc strajkiem, obniżają jej wiarygodność w oczach tych giełdowych inwestorów, którzy grają długofalowo i nie mają ochoty nosić w portfelu akcji, które mogą okazać się ryzykowne.

Teraz więc mamy dwa warianty rozwoju sytuacji. Pierwszy, że związki zawodowe i pracownicy zgodzą się na przyznaną przez Zarząd podwyżkę i skończą protest, co uspokoi sytuację i zniweczy perspektywę na szybkie zyski. Drugi, to kontynuacja protestu, do strajku włącznie.

Kontynuacja protestu najpewniej oznaczałaby jakąś zniżkę kursu akcji. A nawet niewielkie wahnięcie w dół spowodowałoby, że po 1 listopada spanikowani pracownicy hurmem rzuciliby się do wyprzedaży swoich pakietów. Oczywiście zwiększona podaż akcji znów wpłynęłaby ujemnie na kurs, co pozwoliłoby kupić akcje od pracowników tanio, aby je stosunkowo szybko sprzedać drożej.

Za drugim wariantem przemawia osobisty interes związkowych etatowych (czyli będących na etatach opłacanych przez firmę) działaczy, którzy mają prawo otrzymać podwyżkę trzykrotnie większą niż zwykli pracownicy. Henryk Grymel, szef „Solidarności” w PKP Cargo, już wystąpił o przyznanie mu takiej podwyżki, chociaż jako szef „Solidarności”, zarabia miesięcznie 11,5 tys. zł brutto, a jako członek Rady Nadzorczej spółki PKP Cargotabor otrzymuje dodatkowe 3 tys. zł brutto. Giełdowi spekulanci mogą więc liczyć na Grymela i jego kolegów.

W przypadku kontynuacji konfliktu jako giełdowy gracz musiałby już tylko uważać, czy w listopadzie nie pojawiłby się jakiś inwestor strategiczny, dążący do uzyskania znaczącego wpływu na polskiego przewoźnika poprzez wykup możliwie dużej ilości akcji. Gdyby ów inwestor był powiązany z konkurencją PKP Cargo, to oczywiście nie byłby zainteresowany rozwojem spółki, tylko wręcz przeciwnie. To zaś mogłoby zmieniać kalkulację cen za akcje.

A teraz wniosek końcowy. Teoria, wedle której przydzielenie pracownikom akcji firmy, w której pracują, automatycznie zmienia ich sposób myślenia, jest błędna. Do zmiany myślenia potrzebna jest jeszcze choćby elementarna wiedza. Niedostrzeganie przez pracowników prostego związku między wartością posiadanych akcji a podgrzewanym przez związki zawodowe protestem dowodzi prawdziwości innej teorii – że tłum ma wiele głów, ale nie ma rozumu.

Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka