Wczoraj przeżyłem kontrolę mojej działalności ogrodniczej przez PIORiN. Czy przeżyłem? Nie jestem pewny. Być może zlikwiduję działalność.
Czy kontrole fitosanitarne są potrzebne? Chyba nie powinno się mieć po temu wątpliwości biorąc pod uwagę choćby stosowanie chemicznych środków ochrony roślin, bądź wprowadzanie roślin GMO. Społeczeństwo powinno być bronione przed takimi przypadkami. Także problemy tworzą choroby i szkodniki zawleczone z odrębnych miejsc występowania, a nie mające u nas naturalnych wrogów.
Nadając ton ogólny tej notce odwołam się do polskości. Rzeczpospolita. póki się jeszcze taką formacją mienimy, oparta jest na umowie dotyczącej ułożenia zasad relacji współżycia społecznego.
Państwo jest zbiorem delegacji wykonawczych przekazanych wyspecjalizowanym instytucjom, a ich zakres określa Konstytucja.
Wyraźnym jest, że Konstytucja może być zmieniona, ale zasady tworzące wspólnotę muszą wynikać z woli obywateli, co oznacza, że musiałaby nastąpić likwidacja Rzeczypospolitej.
Póki nie ma to miejsca, póty państwo powinno służyć swym mieszkańcom, chociaż dopuszczalne jest występowanie państwa przeciwko pojedynczym przypadkom aktywności obywatelskiej jeśli te są oceniane jako szkodliwe dla wspólnoty. Jednak nigdy państwo nie może występować przeciwko społeczeństwu: takie działania są w Rzeczypospolitej nielegalne. Tyle o zasadach.
Czy zatem państwo ma prawo tworzyć instytucje, które działają przeciwko społeczeństwu?
Pytanie jest retoryczne, a ocenę sytuacyjną pozostawiam indywidualnym osądom.
Wracając do tematu notki.
Jaką rolę spełnia PIORiN w odniesieniu do rolnictwa? Chodzi o zakres celów i czy ta działalność nie jest sprzeczna (w wybranych dziedzinach) z interesem społecznym?
Czego zatem dotyczyła kontrola w mikrogospodarstwie ogrodniczym jakie prowadzę?
Jest to sprawdzanie pochodzenia materiałów "produkcyjnych", czyli nasion, sadzonek itd.
Tu można mieć zastrzeżenia, gdyż ograniczana jest bioróżnorodność - dopuszczalne są tylko te gatunki i odmiany, które mają certyfikat unijny. Tymczasem lokalnie mogą powstawać mutacje odmianowe o bardzo ciekawych parametrach. Te muszą przejść proces legalizacji, co jest wielkim problemem dla małych gospodarstw. Praktycznie - koszt procesu eliminuje nawet zamiar takiego działania o procedurach z tym związanych nawet nie wspominając. Takie rośliny nie mogą wejść "do obiegu", chociaż nie jest zakazana ich produkcja we własnym zakresie i sprzedaż ale tylko innym, bezpośrednim użytkownikom. Czyli nie mogą takich roślin sprzedawać sklepy; można je nabyć u producenta.
(Chyba ma to być zmienione, bo pani przeprowadzająca kontrolę stwierdziła, że mają dostać uprawnienia do kontroli nawet upraw działkowych względem używanych gatunków. Tak zrozumiałem jej uwagę).
Ponieważ zaliczyłem egzamin dotyczący zarówno wiedzy podstawowej o roślinach jak i stosowanych procedurach związanych z wystawianiem tzw. paszportów roślinnych, to jednym z warunków uprawniających do wystawiania paszportów jest tzw. wizja lokalna.
Czyli trzeba kilkukrotnie dokonać przeglądu stanu roślin w sezonie, ale najważniejsze jest zaznaczenie protokularne tego faktu.
To, że prowadząc produkcję codziennie, a nawet kilka razy dziennie kontroluję stan swego gospodarstwa jest nieistotne. Ważne, że "w kajeciku" muszę odnotować taką lustrację - chyba nie rzadziej niż co 2 tygodnie.
Tu uwaga. W wielkim gospodarstwie, gdzie uprawnionym do wystawiania paszportów jest specjalnie delegowana osoba - jest to uzasadnione, gdyż taka osoba nie musi być pracownikiem produkcyjnym, ale powinna mieć rozeznanie, co do jakości i zdrowotności roślin. Jednak taki wymóg formalny względem mikrogospodarstwa jest frustrującym obciążeniem. Jednym słowem - jest to "uczenie ojca jak się dzieci robi".
Druga część kontroli dotyczyła formalności papierkowych. I tu też jest frustrująca sytuacja, gdyż powstał wymóg dublowania papierowej dokumentacji dostaw.
Chodzi o to, że dostawy do sklepów prowadzimy dokumentując je tzw. dowodami dostawy na podstawie których wystawiane są rachunki RR - te wystawiają rolnikom odbiorcy - sklepy, czy centra ogrodnicze.
Dowód dostawy to specyfikacja określająca gatunki i odmiany roślin z rozróżnieniem wielkości rośliny, co zwykle związane jest z ceną. Do tego dołączane są stosowne paszporty dla danej partii roślin (większe rośliny maja paszporty indywidualne). Ten dokument określa też numer producenta i jego dane.
Tymczasem okazuje się, że to jest niewystarczające. Konieczna jest jeszcze specyfikacja dostawy różniąca się od dowodu dostawy tym, że ma nagłówek PIORiN. Bez tego dostawa jest nielegalna.
Problemem jest dublowanie papierków w warunkach zewnętrznych. Niekiedy dostawa nie może być zgodna z zamówieniem - choćby z tej racji, że sklep nie sprzedał poprzedniej, a ten rodzaj towaru nie może być przechowywany w lodówce. Jest problem z wydrukiem, gdyż trudno jeździć z drukarką, a w sezonie liczy się też czas i dostawcy, i odbiorcy. Sezon jest krótki i w efekcie nie jest się w stanie "ogarnąć" i takich biurokratycznych wymogów przy dbałości o jakość roślin.
Owszem, wielcy producenci , mający wyspecjalizowane działy i pracowników, dają sobie z tym radę, ale mali - muszą ogarniać wszystko, co bardzo utrudnia działalność. Z tych racji, z moich obserwacji wynika, że w tym roku zrezygnowało z tej działalności kilku wysokiej klasy specjalistów. Bo wbrew pozorom - to nie jest łatwa produkcja. A następców brak - tu liczy się też dochodowość, a ta wobec zwiększonych obciążeń biurowych jest coraz mniejsza. O ile w ogóle można mówić o dochodowości. W tej branży jednorazowa zapaść zwykle likwiduje producenta, gdyż pożyczka bankowa na działalność to założenie sobie pętli na szyję.
Jakie wnioski?
Chyba tylko takie, że działalność organów państwa jest nastawiona na likwidację małych gospodarstw, nawet specjalistycznych. Ten proces postępuje i dotyczy nie tylko ogrodnictwa, ale całej branży rolniczej. Wystarczy przejrzeć statystyki z działem "ilość gospodarstw rolnych". Praktycznie jest to już zanik rolnictwa indywidualnego.
Czy to potani produkcję? Można wątpić. Raczej ograniczy bioróżnorodność, a żywność będzie faktycznie paszą dla bydła. Może o to chodzi?
Pytanie do władz: czy taki jest kierunek zmian w rolnictwie?
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka